CZYTELNIA KULTURALNA
/ Łyk sztuki do kawy
Babie lato w Łyku sztuki do kawy
27.08.21
Jeszcze pamiętamy lato, niektóre dni nadal bardziej kojarzą się z najcieplejszą porą roku, ale w powietrzu coraz częściej czuć już chłód, nawet słońce świeci jakoś inaczej. Kończy się babie lato, ten krótki moment w roku, który wspaniale oddał na swoim obrazie Józef Chełmoński.
Józef Chełmoński (1849-1914) to jeden z czołowych przedstawicieli polskiego realizmu, a przede wszystkim jeden z najpowszechniej znanych polskich malarzy. Jego „Babie lato” należy do obrazów wyjątkowo często reprodukowanych i przerabianych - chyba każdy choć raz widział pasterkę, która leży na łące bawiąc się długą nitką pajęczyny. Przy dziewczynie czujnie stróżuje czarny pies, a w tle rozciąga się płaski krajobraz ze stadem krów. Każdy element przywołuje tu atmosferę późnego lata. Podoby widok Chełmoński zaobserwował zapewne w 1874 r. podczas podróży po Ukrainie. Wyprawa inspirowała go nawet wiele lat później, a artysta regularnie powracał w tamte strony szukając natchnienia.
Oglądając spokojne, może nieco melancholijne „Babie lato” trudno dziś wyobrazić sobie, że pierwszym odbiorcom wydało się ono skandaliczne. Chełmoński namalował obraz w 1875 r. Zaledwie rok wcześniej wrócił do Warszawy po studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Wraz z kolegami - Adamem Chmielowskim i Stanisławem Witkiewiczem - wynajął pracownię w Hotelu Europejskim. Młodzi artyści pełni byli zapału, aby wprowadzić rodzimą sztukę na nowe tory: realizm. Niestety polscy odbiorcy nie byli na to przygotowani, czego dobitnym dowodem były reakcje po publicznej prezentacji „Babiego lata”. Zarzuty były rozmaite, w gruncie rzeczy wszystko sprowadzało się jednak do treści obrazu. „Ta poetyczna pajęczyna, która może tyle marzeń obudzać w dziewczęciu, warta była trochę idealniejszej istoty, nie mówię już sylfidy, ale przynajmniej prostej śmiertelniczki z umytymi nogami. Bosa nóżka stokroć wdzięczniejsza dla malarza niż najładniejszy trzewik, ale warunek, że powinna być umytą” - pisał Lucjan Siemieński - poeta, pisarza publicysta, który obejrzał obraz na wystawie w Krakowie. Podobnie jak większość współczesnych, opinię o dziele uzależniał głównie od jego tematu. Najwyżej ceniono malarstwo historyczne lub mitologiczne. Wiejska scena rodzajowa również mogła wzbudzić zachwyt, o ile nie miała wiele wspólnego z prozą życia - rozmarzona pasterka powinna być piękna i estetycznie odziana. Z takim właśnie podejściem pragnęli zerwać młodzi artyści. Ich stanowisko dosadnie podsumowują słowa Witkiewicza, który walczył o nową sztukę nie tylko pędzlem, ale też ostrym piórem: „Czy to będzie Zamoyski pod Byczyną, czy Kaśka zbierająca rzepę, nie przybędzie ni w pierwszym, ni w drugim wypadku ani jednego połysku, ani jednego cienia albo refleksu, jeżeli oboje będą o tej samej porze dnia oglądani. Harmonia barw też wcale nie jest czuła na wypadki dziejowe lub powszednie”. Słowem: to nie temat jest ważny, a sposób w jaki zostanie namalowany. Pod tym względem „Babiemu latu” zdecydowanie niczego nie brakuje.
Chełmoński nie wytrzymał długo w nieprzychylnej Warszawie i w 1875 r. wyjechał do Paryża. Tamtejsza publiczność, przyzwyczajona do większych artystycznych ekscesów, była w stanie docenić jego dzieła, które uważano za oryginalne, a nawet egzotyczne. Mimo zawodowego powodzenia, artysta źle się czuł z dala od swoich ukochanych krajobrazów. W 1887 r. wrócił do Warszawy, niewiele później osiadł we wsi Kuklówka - blisko natury, tak jak sobie wymarzył. Po kilkunastu latach nieobecności jego obrazy przyjmowano już zupełnie inaczej. „Babie lato” również doczekało się należytego uznania. Kupił je ekscentryczny kolekcjoner Ignacy Korwin-Milewski - wielki mecenas polskich realistów. Podobnie jak większość jego zbiorów, obraz trafił później do Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie znajduje się do dziś.
Obraz Józefa Chełmońskiego „Babie lato” stał się inspiracją do jednej z początkowych scen filmu „Chłopi” – polskiego kandydata do Oscara – który już można oglądać w kinach.
Zdjęcie: Domena publiczna, Wikimedia Commons
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
Artykuł powstał w ramach projektu
Prawa własności intelektualnej? Ja to rozumiem!
Społeczna kampania edukacyjna Legalna Kultura
Projekt zrealizowany przez Fundację Legalna Kultura we współpracy i przy wsparciu finansowym European Union Intellectual Property Office