CZYTELNIA KULTURALNA
/ Łyk sztuki do kawy
Uchodźcy. Łyk sztuki do kawy
04.03.22
Artyści od zawsze malowali wielkie bitwy i militarne zwycięstwa. Dziś te dzieła mają nieocenioną wartość historyczną i artystyczną, ale rzadko są w stanie poruszyć odbiorcę. Inaczej jest w przypadku obrazów, które ukazują tragedię, jaką jest każda wojna, dla jej bezbronnych, mimowolnych uczestników – te nawet po wielu latach nie tracą swojej mocy i aktualności. Tak jest z pewnością z dziełem „Uchodźcy” autorstwa Jana Rembowskiego.
Obraz taki jak „Uchodźcy” wręcz wymaga wielkiego formatu – w tym przypadku płótna o szerokości niemal trzech metrów. Jego powierzchnię szczelnie wypełniają postacie w popłochu przeciskające się przez wąski most o wyłamanej barierce. Matki ściskają niemowlęta, dzieci próbują nie zgubić rodziców. Niektórzy, wycieńczeni, upadają wprost pod nogi tłumu. Kilka osób dźwiga tobołki, a w nich zapewne jedyny dobytek, jaki zdołali zabrać. Z twarzy i gestów odczytujemy panikę, popłoch, rezygnację, ale i determinację. Całość przywodzi na myśl malarskie wizje piekła znane z obrazów przedstawiających Sąd Ostateczny. Apokaliptyczny jest też krajobraz: pochmurne (a może zadymione?) niebo i złowroga otchłań rozciągająca się pod mostem.
Jan Rembowski (1879-1923) namalował „Uchodźców” prawdopodobnie w 1915 r., a więc w drugim roku trwania wojny, którą długo jeszcze nazywano „wielką”. Konflikt o niespotykanej dotąd skali dotknął całe rzesze ludności cywilnej, zmuszając wiele milionów osób do opuszczenia własnych domów. Artysta z pewnością nie raz widział podobne sceny rozgrywające się w Galicji, gdzie przebywał do 1916 r. Mieszkańcy tamtejszych miast, miasteczek i wsi uciekali na ogół nagle, w chaosie i strachu przed nadciągającymi wojskami rosyjskimi. To właśnie te konkretne wydarzenia historyczne popchnęły Rembowskiego do namalowania obrazu, jednak jego wymowa jest o wiele bardziej uniwersalna. Stulecie później „Uchodźcy” poruszają równie mocno, zwłaszcza w obliczu powtarzania się tragedii ludzi zmuszonych do porzucenia własnych domów.
Sam Rembowski nie doświadczył wojennej tułaczki. Nie udało mu się też zaciągnąć do armii, choć mocno o to zabiegał upatrując w wojnie szansy na odzyskanie przez Polskę niepodległości. Walkę na froncie uniemożliwiła mu zaawansowana choroba płuc, która kilkanaście lat wcześniej zmusiła go do porzucenia ukochanego rzeźbiarstwa. Malarzem Rembowski stał się więc poniekąd z przymusu. W swojej twórczości inspirował się Stanisławem Wyspiańskim, przez co – nieco niesprawiedliwie – bywa nazywany jego naśladowcą. Z powodu swojej choroby artysta przez wiele lat mieszkał w Zakopanem, gdzie zafascynował się podhalańskim folklorem, który wpływał zarówno na stylistykę, jak i tematykę jego obrazów.
„Uchodźcy” pokazani zostali publicznie po raz pierwszy po śmierci Rembowskiego w 1923 r. Później obraz został z jakiegoś powodu zapomniany na niemal sto lat. Dopiero niedawno został na nowo odkryty w magazynie Muzeum Narodowego w Warszawie. Po latach niewłaściwego przechowywania wymagał poważnej ingerencji konserwatorów. Po raz drugi w historii publiczność mogła go obejrzeć na wystawie „Krzycząc: Polska!” w 2018 r., gdzie stał się jednym z najbardziej wyrazistych punktów. W warszawskim muzeum znajdują się także szkic i studium kolorystyczne do obrazu.
Zdjęcie główne: Obraz „Uchodźcy” Jana Rembowskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Fot. Domena Publiczna
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
Artykuł powstał w ramach projektu
Prawa własności intelektualnej? Ja to rozumiem!
Społeczna kampania edukacyjna Legalna Kultura
Projekt zrealizowany przez Fundację Legalna Kultura we współpracy i przy wsparciu finansowym European Union Intellectual Property Office