Zagadkowy „Portret Iwaszkiewiczów” w Łyku sztuki do kawy

CZYTELNIA KULTURALNA

/ Łyk sztuki do kawy

Zagadkowy „Portret Iwaszkiewiczów” w Łyku sztuki do kawy

Zagadkowy „Portret Iwaszkiewiczów” w Łyku sztuki do kawy

28.02.25

Legendarny twórca, filozof, dramaturg, malarz i fotografik, teoretyk „czystej formy” zasłynął nie tylko licznymi wytworami swojej kreatywności w wielu dziedzinach, lecz także niekonwencjonalnym – mówiąc oględnie – stylem życia i tworzenia. Był wizjonerem i katastrofistą na miarę Orwella. Stanisław Ignacy Witkiewicz w dzieciństwie był zapalonym kolekcjonerem owadów, w dorosłości zaś kolekcjonował typy ludzkie uwieczniając ich podobizny na licznych portretach.

Obcych portretował w celach zarobkowych, przyjaciół malował za darmo. Wtedy jednak rościł sobie prawo do całkowitej twórczej swobody. Podobieństwo do modela najczęściej nie było priorytetem. Treścią dzieła było bowiem oddanie psychicznego portretu malowanego indywiduum, a raczej wyobrażenia, jakie miał o danej osobie autor. Dziś w Łyku sztuki do kawy obejrzymy wspólnie pewien portret przypominając zarazem jego tajemnicze, a nawet sensacyjne dzieje.

Problematyczny ślubny prezent


Portret Iwaszkiewiczów powstał w Zakopanem na przełomie 1922 i 1923 roku. Miał to być prezent z okazji niedawnego ślubu Anny i Jarosława. Panowie poznali się wcześniej w „Skamandrze”, który w tym okresie był jedynym pismem, gdzie Witkiewicz mógł publikować. Portret wydaje się być wyrazem wdzięczności dla Iwaszkiewicza, okazanym w iście „witkacowski” sposób… Artysta najpierw sporządził szkic, gdy młoda para przyjechała w podróży poślubnej do Zakopanego.


Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów, Repr.: „Pamiętnik Teatralny” 1971

 

Potem malował z niego olejny obraz przedstawiający małżonków. Już sam sposób pracy był wbrew jego obyczajom. Zdecydowanie wolał malować podczas sesji z modelami. Z ostatecznego efektu sam artysta nie był zadowolony, o czym świadczą dobitnie inskrypcje umieszczone w prawym dolnym rogu płótna. NAPA oznacza właśnie „malowane z pamięci”. „T.KP” należy rozszyfrować jako „Typ – knot psychologiczny”. A na dobitkę mamy jeszcze „C.F = 0”. To druzgocąca samoocena o zerowej wartości płótna w kontekście czystej formy. Witkacy stworzył tę estetyczno-filozoficzną koncepcję sztuki, która miała u odbiorcy powodować metafizyczne uczucie prowadzące do przeżycia tajemnicy istnienia. By tak się stało sztuka winna zatracić wszelki realizm, stać się dziwną, nieliniową, pozbawioną logiki i harmonii. Zdaniem artysty dopiero taka sztuka mogła dostatecznie wstrząsnąć odbiorcą prowadząc do pożądanego finału. Jak widać sam autor stwierdził, że ów portret nie wstrząsał i nie przenosił widza w świat metafizycznych przeżyć. Świadczy o tym jego osobista prośba do obdarowanych, by nie eksponowali obrazu, dopóki on nie podaruje im czegoś lepszego do kompletu.


Delikatna kobieta czy femme fatale?


Istotnie tak się stało. Obraz wylądował na strychu w willi Aida w Podkowie Leśnej. Córka Iwaszkiewiczów, Maria, wspomina, że później w Stawisku obraz długie lata stał za szafą ojca. Po wojnie czas jakiś wisiał na piętrze. W 1970 roku został sfotografowany, a jego reprodukcja była opublikowana w „Pamiętniku Teatralnym”. I tu pojawia się pierwsza „sensacja” – na zdjęciu widać wyraźnie kilka krągłych plamek pomiędzy wargami pani Anny, jako żywo przypominających …zęby. Czy artysta zgodnie z postmodernistycznym stereotypem chciał przedstawić młodą kobietę (którą prywatnie ponoć nawet lubił) jako femme fatale, wręcz wampirzycę, która zawładnąwszy zmysłami małżonka - artysty może wysysać z niego siły twórcze? Tak twierdzą niektórzy znawcy twórczości Witkacego donosząc, że owe wampirze ząbki zostały zamalowane podczas późniejszej konserwacji dzieła, prawdopodobnie na życzenie pani Anny. Dopiero potem obraz zawisł na ścianie…


Tak, jak ich widział….


Intencji artysty już nie poznamy. Możemy jedynie przyjąć do wiadomości umieszczony na obrazie komentarz „Wie ich es sehe” (‘tak, jak ich widzę’) i przyjrzeć się ciekawej kompozycji oraz kolorystyce płótna. Słynną jednoosobową „Firmę portretową” założy Witkacy dopiero 3 lata po namalowaniu tego portretu. Jednakże można tu już wyodrębnić typy portretowania, które artysta sklasyfikował tworząc firmowy regulamin.
Ciekawe jest, że na jednym płótnie występuje kombinacja tych typów. Pani Anna – gdyby nie liczyć ząbków – została przedstawiona w typie A zwanym przez artystę w skrócie „wylizanym” lub ewentualnie B – nieco bardziej charakterystycznie, gdy chodzi o rysy, lecz nadal bez cienia karykatury. Gdyby jednak przyjąć, że zęby istniały w oryginale, byłby to już zdecydowanie typ D – karykatura oddająca rzeczywiste lub przypisywane przez malarza cechy psychologiczne modela, która byłaby typem C, gdyby nie fakt, że została stworzona na trzeźwo i bez użycia narkotyków. Wiemy o tym, gdyż w razie takowego wspomagania sił twórczych artysta umieszczał na ten temat informacje na płótnie, a tu takowych brak.

Kobieta zwraca się lekko w stronę partnera. Jej oczy wyrażają nieco demoniczne zainteresowanie. Jarosław został przedstawiony zdecydowanie w typie D. Podobieństwo uchwycono znakomicie, lecz zwrócona ku widzowi twarz modela ma znacznie bardziej ekspresyjną, wręcz kubistyczną formę. Ten artystycznie zdeformowany wizerunek autora „Panien z Wilka” i „Brzeziny” mocno kontrastuje z realistycznie ujętą twarzą żony. Popiersia modeli przedstawiono na geometrycznym, żywym tle urzekającym wysmakowanym zestawianiem barw. Błękit i zieleń dominujące po stronie Jarosława skontrastowano z żółcieniem i czerwienią tworzącymi oprawę wizerunku Anny. To wszystko sprawia, że mimo opinii samego autora eksperci uznają to płótno za jedną z najlepszych prac Witkacego z tego okresu.

Skradziony i odnaleziony


Odkąd w 1980 roku, zgodnie z ostatnią wolą Jarosława Iwaszkiewicza willa w Stawisku stała się muzeum, portret właścicieli tego siedliska stanowi jeden z najcenniejszych eksponatów tutejszej kolekcji. Jednak dwadzieścia lat temu miało tu miejsce włamanie i portret padł łupem złodziei. Zupełnie nieoczekiwanie odnalazł się w 2011 roku. Policjanci i agenci CBŚ prowadząc śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej wkroczyli do piwnicy jednego z łódzkich bloków. Obok worków z marihuaną zobaczyli płótno, które okazało się zaginionym dziełem Witkacego.

Tak, po sześciu latach przerwy, obraz został znów uroczyście powieszony na ścianie tego niezwykłego muzeum, które tchnie autentycznością, jakby dopiero przed chwilą opuścili ten dom gospodarze i ich znakomici goście – Baczyński, Lutosławski, Gojawiczyńska, Rubinstein, Miłosz czy królowa Belgii Elżbieta… Można powiedzieć, że po długiej wędrówce zza szafy przez mniej okazałe miejsca ekspozycji, wreszcie poprzez zawilgłą paserską piwnicę, portret znalazł swoje właściwie miejsce na ścianie willi sprawiając, że właściciele Stawiska na zawsze pozostaną w swoim ukochanym domu.

 

Autorka Małgorzata Broda

 

Zdjęcie obrazu: Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy, 1885-1939), Portret Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów | 1923, Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku



Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura



Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Artykuł powstał w ramach projektu

  

 

Prawa własności intelektualnej? Ja to rozumiem!
Społeczna kampania edukacyjna Legalna Kultura

Projekt zrealizowany przez Fundację Legalna Kultura we współpracy i przy wsparciu finansowym European Union Intellectual Property Office

 



Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!