Łyk sztuki do kawy z Księciem Montparnasse’u

CZYTELNIA KULTURALNA

/ Łyk sztuki do kawy

Łyk sztuki do kawy z Księciem Montparnasse’u

Łyk sztuki do kawy z Księciem Montparnasse’u

20.09.24

Jego życiorys aż prosi się o ekranizację. Awans społeczny z syna krawca z krakowskiego Kazimierza na lwa salonowego zadającego szyku w Paryżu i Nowym Jorku zawdzięczał zarówno swemu wielkiemu talentowi, jak i osobowości. Ujmujący, w przyjaźni wierny, w zabawie szalony. Miłośnik szerokiego gestu i… pojedynków. Kiedy można – lekkomyślny, kiedy trzeba – odważny. Zakochany w życiu. Malarzem został z przypadku, bo nie było miejsca na wydziale rzeźby krakowskiej ASP. Jego dzieła każą jednak dziękować losowi za takie przypadki. Swego czasu w kręgach paryskiej bohemy znany bardziej od Picassa, którego wpływom zresztą się oparł. Ośmielał się kpić z Chagalla. Modigliani był jego najlepszym przyjacielem. Budował atmosferę, kształtował opinie, nie ulegał modom. Raczej sam je lansował. Kawa z Moise Kislingiem będzie smakować, jak w kultowej artystycznej kawiarni La Rotonde na Montparnasse. Prezentowanego dziś obrazu nie znajdziecie w sieci. Możemy się nim podzielić dzięki uprzejmości Muzeum Villa La Fleur, z którego kolekcji pochodzi portret dzieci z rodziny Tasów.

Geniusz smakujący życie

Moïse Kisling (1891-1953) wyjechał do Paryża w 1910 r. za namową Józefa Pankiewicza, swego profesora z krakowskiej ASP, który twierdził, że „nie ma niczego poza Paryżem. Wszystko – idee, ludzie, wizje malarstwa dla nadciągającego wieku – wszystko można znaleźć tylko w Paryżu”. I Kisling odnalazł tam to wszystko. Zyskał też sławę jako malarz i ogromną popularność jako dusza towarzystwa, szalony bon vivant. Szybko stał się jednym z filarów Ecole de Paris, barwnego, wielonarodowego skupiska artystów, których nie łączył określony kierunek w sztuce, lecz raczej odważne artystyczne poszukiwania. Jules Pascin, Maurice Boitel, Tsuguharu Foujita, Mela Muter, a także Marc Chagall i Amedeo Modigliani – to niektórzy reprezentanci tej grupy. Kisling był wyjątkowym jej przedstawicielem także dlatego, że choć nigdy specjalnie nie dbał o pieniądze, jego obrazy zachwycały odbiorców i łatwo znajdowały nabywców. Historia opowiada, że gdy sprzedał jedno z płócien za sto franków, całą sumę wydał kupując kwiaty spotkanym po drodze kobietom. Był to początek jego bliskiej przyjaźni z Modiglianim. Artyści mieli wspólną pracownię, gdzie tworzyli portrety i akty poszukując indywidualnej formy. Zachodzili do nich Jean Cocteau, Ernest Hemingway, Henry Miller i Charlie Chaplin. Przyjaźń Moïse z Amedeo trwała do śmierci tego ostatniego. Mało kto wie, że to właśnie Kisling zdjął maskę pośmiertną Modiglianiego (taki woskowy lub gipsowy odlew twarzy zmarłego był wtedy wciąż modny; maski pośmiertne pozostały m.in. po Napoleonie, Chopinie czy Tesli).


„W Polsce jestem Żydem, wśród Żydów jestem malarzem francuskim, a wśród Francuzów jestem metekiem (‘cudzoziemcem’)” – mawiał Kisling. Nie lubił, gdy go nazywano Mojżeszem. Uważał, że rasa nie ma wpływu na malarstwo, co nie przeszkadzało mu dostrzegać „wrodzonej melancholijności Żydów”. Przyznawał też, że w chwilach depresji słucha hebrajskich melodii. Józef Czapski wspomina go jako człowieka pełnego sprzeczności, który „koniecznie chciał być zarazem wielkim, atrakcyjnym i wolnym”.


Z pędzlem w ręku


Największe sukcesy Kislinga przypadają na lata 1917-1940. Miał mnóstwo indywidualnych wystaw w paryskich galeriach. Wystawiał też m.in. w Marsylii, Londynie, Sztokholmie, Oslo, Wenecji, Los Angeles i Nowym Jorku. Był pod opieką świetnych marchandów, a jego obrazy doskonale się sprzedawały zarówno w Europie, jak za oceanem. Jaka jest tajemnica jego powodzenia?


Kisling twierdził, że malarstwo musi się podobać. Reszta to zawracanie głowy, więc malarska niezależność jest czystą bzdurą. „Nie można wnieść do malarstwa nic nowego, ponieważ tworzywo jest zawsze to samo, a nasze środki działania są niezmienne” – pisał. Cóż więc pozostaje malarzowi? – „natchnąć te same odwieczne przedmioty własną uczuciowością malarską”. I w takim duchu tworzył. Cenił sobie autonomię i miast ulegać ówczesnym malarskim trendom pozostał wierny wielkiej tradycji muzealnej. Najbardziej znany jest ze swoich minimalistycznych, klasycyzujących aktów i rozległych, budowanych kulisowo pejzaży o intensywnej głębi. Kolorystyka jego dzieł oscyluje od rozbielonych, eterycznych palet, po ekspresywne, kontrastowe zestawienia wyrazistych barw.


Od 1914 roku Kisling intensywnie tworzył także portrety. Odwołując się do malarstwa renesansowego przedstawiał posągowe, statyczne postacie o smutnym wyrazie twarzy i ogromnych oczach. Portretował przeważnie kobiety, rzadziej dzieci. Także dlatego obraz, który przedstawiamy dziś w Łyku jest tak wyjątkowy.


Wielkookie dzieci doktora


Zoucha i Louis Tas to potomstwo postaci ważnej w życiu osobistym Kislinga. Jacques Tas był holenderskim lekarzem neurologiem. Borykający się ze słabym zdrowiem Kisling odwiedzał Amsterdam, by korzystać z jego porad. Rodzina Tasów należała do najbogatszych w mieście. Słynęła również z zamiłowania do sztuk pięknych, szczególnie do muzyki i malarstwa. Kisling poznał Tasów jeszcze w Paryżu. Przedstawiony na portrecie Louis wspomina, że w latach dwudziestych, jako kilkuletnie dziecko parę razy odwiedził francuską stolicę wraz z matką. Frieda Herzberg również była malarką i bywała na Montparnasse, by się spotykać z malarzami z Ecole de Paris.


„Portret Zouchy i Louisa Tas”
powstał w 1930 roku i nosi wszelkie znamiona tak charakterystycznych dla Kislinga „portretów melancholijnych”. Upozowane w objęciu postaci zostały przedstawione w płytkiej przestrzeni jakiegoś wnętrza. Ubiory skomponowano z miękko kładzionych, modulowanych plam koloru. Ich pastelowa kolorystyka wydobywa z mroku i zaznacza kontury sylwetek. Twarze rodzeństwa są poważne, z pięknymi w kształcie, wielkimi oczyma. Starannie wyrysowano łuki brwiowe i usta. Skóra modeli zdaje się emanować własnym blaskiem na ciemnym, stonowanym tle. Zoucha obejmuje młodszego brata opiekuńczym gestem. Na pierwszym planie widzimy ich złączone dłonie – symbol wynikającej z pokrewieństwa więzi. Obraz emanuje charakterystyczną dla Kislinga siłą wyrazu mającą swe źródło we wnikliwej charakterystyce psychologicznej portretowanych osób. Ten znak rozpoznawczy artysty był efektem życia spędzonego z pędzlem w ręku, a także charakteru Kislinga, którego przyjaciele nazywali „człowiekiem szorstkiej czułości”.


Obraz należał początkowo do kolekcji doktora Jacques’a Tasa, jak wiele innych płócien pędzla Kislinga. Obecnie znajduje się w zbiorach Villi La Fleur – prywatnego muzeum posiadającego bogatą kolekcję twórczości artystów kojarzonych z Ecole de Paris. Tam też można go podziwiać podczas niezwykłej, pierwszej w Polsce monograficznej wystawy dzieł Kislinga. W podwojach artystycznej willi, Zoucha i Louis wpatrują się w przestrzeń przykuwając uwagę pośród stu pięćdziesięciu innych prac artysty. Mówi się, że jest to największa wystawa dzieł Moisa Kislinga.


„Kisling. Lśnienie Montparnasse’u”
– nawiązując do tytułu wystawy trzeba stwierdzić, że swoje lśnienie Montparnasse zawdzięcza niewątpliwie w znacznej mierze malarzowi i człowiekowi, który był nazywany jego księciem.

Autorka Małgorzata Broda

Zdjęcie obrazu „Portret Zouchy i Louisa Tas” (1930) udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum Villa La Fleur. Dziękujemy.

 

 

 

 



Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura



Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Artykuł powstał w ramach projektu

  

 

Prawa własności intelektualnej? Ja to rozumiem!
Społeczna kampania edukacyjna Legalna Kultura

Projekt zrealizowany przez Fundację Legalna Kultura we współpracy i przy wsparciu finansowym European Union Intellectual Property Office

 



Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!