Łyk sztuki do kawy z malarzem fantastyczności

CZYTELNIA KULTURALNA

/ Łyk sztuki do kawy

Łyk sztuki do kawy z malarzem fantastyczności

Łyk sztuki do kawy z malarzem fantastyczności

21.02.25

„Chciałbym, żeby moje obrazy i rysunki »przetrwały«. Oczywiście jest to pragnienie absurdalne. Nikt lepiej ode mnie nie widzi tego, że jakiekolwiek przetrwanie jest niemożliwe” - mówił o swojej twórczości Zdzisław Beksiński, kultowy polski artysta-malarz, rzeźbiarz, fotograf, a z wykształcenia inżynier architektury. Przybliżamy postać artysty jego własnymi słowami.

 

Początek i koniec życia Zdzisława Beksińskiego przypadły w lutym. Jego 96 rocznica urodzin mija 24 lutego. Noc z 21 na 22 lutego 2005 była jego ostatnią. Siedemnaście ciosów nożem zakończyło życie niezwykłego artysty, który na przekór okolicznościom, nie bacząc na krytykę ani nie wpadając w samouwielbienie pod wpływem licznych „wyznawców” czczących jego talent, od początku do końca podążał własną twórczą drogą. W przaśnych czasach socrealizmu odmówił nawet przyjęcia półrocznego stypendium w Muzeum Guggenheima, by nic nie zawróciło go z obranej drogi.

 

Nie został wprawdzie filmowcem, o czym zawsze marzył, ale eksperymentował w wielu dziedzinach sztuki. Jego fotograficzne poszukiwania z lat 60. XX w. wyprzedzały epokę o ponad 20 lat. Rzeźba i malarstwo były jakby pośrednim etapem, który na koniec doprowadził do ponownych eksperymentów z fotografią. Był to już jednak początek XXI wieku i możliwości techniczne oraz doskonała znajomość narzędzi komputerowych pozwoliły artyście na odkrywanie zupełnie nowych graficznych przestrzeni.

 

Jednak Zdzisław Beksiński stał się najbardziej znany, w powszechnym odbiorze, dzięki swoim fantastycznym, wizjonerskim, często obscenicznym lub katastroficznym obrazom. Nie nadawał im tytułów uznając prawo widza do całkowicie dowolnej interpretacji. Malował słuchając muzyki, głównie w neoromantycznym stylu. Ciekawe, jakie utwory towarzyszyły powstawaniu obrazu w błękitach, który zainspirował dzisiejszy Łyk sztuki do kawy.

 

Zdzisław Beksiński wielokrotnie zaskakiwał zmianami technik, porzucaniem prądów i kierunków. W istocie jednak dążył zawsze do tego samego celu: stwarzać światy wyśnione. Brzmi lirycznie? Lecz przecież sny ludzkie to fantazyjne, nieco nielogiczne ciągi obrazów, które mogą być zwykłe i magiczne, piękne i koszmarne. Gdy podświadomość puka do drzwi świadomości, objawia w snach nasze przekształcone myśli, przeżycia, lęki i obsesje. Wielokrotnie krytykowany, posądzany o niekonsekwencję kompozycyjną i formalną, wręcz o kicz, Beksiński uparcie bronił prawa do swobodnego posługiwania się własną wyobraźnią. Wyrażał to, co się kłębiło w jego wnętrzu i robił to tak, by najbardziej zbliżyć się do pożądanego wrażenia, które chciał oddać. Środki, jakimi trzeba było się posłużyć, były sprawą drugorzędną. Artysta powtarzał często, że nie umie o swych dziełach mówić. Być może – jak wielu ludzi – miał też problem z mówieniem o przeżyciach i lękach. Znalazł jednak sposób ich wyrażania w swojej sztuce. Zasłużył tym na miano malarza „mroków podświadomości”. Tym razem poznamy go od mniej mrocznej, za to jakże tajemniczej strony.

 

W stosunku do obrazu, który dziś chcemy dokładniej obejrzeć, można zadać pytanie, które często zadają sobie „eksperci od Beksińskiego”. Impresja czy ekspresja? Utrzymana w różnych odcieniach błękitu kompozycja może być bowiem jednym i drugim.

 

Przedstawiona na obrazie postać o twarzy i ciele – jak to często bywa u Beksińskiego – zdeformowanym i wystylizowanym, jest głównym elementem kompozycji. Jej ułożenie, zwłaszcza zaś gest dłoni sugeruje, że znajduje się ona w stosunku do widza za jakąś przejrzystą zasłoną – jakby za szybą, a może raczej pod taflą wody. Fantazyjne rzęsy i wykończenia płatków uszu są podobne do organicznych form podwodnych i wydają się być w subtelnym, płynnym ruchu niczym poruszane delikatnym prądem wodorosty. Twarz widziana z profilu eksponuje nadnaturalnej wielkości ucho, jakby portretowana postać była nastawiona na słuchanie. Oko za to jest oknem do świata w tle – do wielkiego błękitu podświadomości? Zastosowanie pomarańczowożółtej barwy we wnętrzu ust sprawia, że są one jakby pęknięciem do jeszcze innego wymiaru. Są tam prawdy, które portretowana postać zna, lecz grymas uchylonych warg sprawia wrażenie, iż niezbyt chętnie je zdradzi. Słuchanie to jej zdolność, znajomość Tajemnicy to jej przewaga. Żółta barwa z różną intensywnością została powtórzona na maleńkich, obłych kształtach unoszących się w materii tła niczym bąbelki. Kierują one uwagę na otwartą dłoń. Koniuszki jej palców artysta podkreślił fioletem przechodzącym w cyklamen. Są one optycznie najbliżej „tafli”, miejsca gdzie spotyka się obraz z rzeczywistością odbiorcy. To tak, jakby jedyny realny kontakt z naszym światem portretowana postać miała przez ten dotyk. Jakby przez jej palce przepływał jakiś prąd – energia, życie, wiedza?

 

Powyższy opis to oczywiście garść impresji, które zrodziły się podczas oglądania obrazu. Wspaniałe jest to, że u każdego odbiorcy mogą one być nieco inne. Pamiętajmy, że Beksiński nie dał nawet tytułu, by niczego nam nie sugerować. A więc impresja. Lecz również ekspresja w formie realizmu magicznego. Zasadniczym celem tego nurtu było przecież dążenie do ukazania „cudownej” strony rzeczywistości. Beksiński – magik w „okresie fantastycznym” swej twórczości, do którego zaliczyć można opisywany obraz, traktuje swoje malarstwo jako gorszy, co prawda, i bardziej żmudny, lecz za to dostępny sposób „fotografowania snów i marzeń”. Wpuszcza nas do świata swojej wyobraźni, a to, co tam znajdujemy, nie jest nierealne, bo potrąca struny emocji, które sami rzeczywiście, a czasem dotkliwie przeżywamy. Świat kreowany przez Beksińskiego jest raczej nadrealny – jakby nadpisany ponad dotykalną rzeczywistością, lecz stale obecny w tle ludzkiej podświadomości. Czasem – jak postać z błękitnego obrazu – podpływa ona bardzo blisko i objawia się tuż pod taflą psyche dotykając realności czułymi palcami, nasłuchując i czekając na moment, gdy będziemy gotowi na objawienie Tajemnicy.

 

Dorobek Beksińskiego jest imponujący. Ponad 300 swoich obrazów przekazał Muzeum Historycznemu w Sanoku, tam też znajdują się zdjęcia, grafiki i osobiste przedmioty artysty.

 

Autorka Małgorzata Broda

 

Zdjęcie główne: Obraz Zdzisława Beksińskiego „Bez tytułu” (1978 ) z kolekcji prywatnej. Zdjęcie wykorzystane za zgodą Muzeum Historycznego w Sanoku. Dziękujemy za udostępnienie.

 

Zwiedzajcie z nami muzea i galerie całego świata!

Takie możliwości otwiera przed Wami Baza Legalnych Źródeł.

 

 



Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura



Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Artykuł powstał w ramach projektu

  

 

Prawa własności intelektualnej? Ja to rozumiem!
Społeczna kampania edukacyjna Legalna Kultura

Projekt zrealizowany przez Fundację Legalna Kultura we współpracy i przy wsparciu finansowym European Union Intellectual Property Office

 



Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!