Rozmowy
CZYTELNIA KULTURALNA
/ Rozmowy
Legalność to samodzielność!
06.06.13
„Obejrzałam kiedyś film, ale nakręcony kamerą przed telewizorem. Wciąż zastanawiam się, czy była to kradzież z mojej strony” – mówi aktorka Maria Seweryn.
Artyści mówią zdecydowanie, że kultura nie może być za darmo, a Ty w Och Teatrze robisz letnie spektakle za darmo.
Ale one są możliwe dzięki dotacji ministerstwa.
Po to chyba mamy ministra i rzesze urzędników?
Pomysł ze spektaklami granymi przed teatrem był spontaniczny.
Fajnie by było gdyby na przykład, Teatr Narodowy wziął z Was przykład. Sporo miejsca jest przed tym gmachem.
Oni mają wielkie dotacje, dlatego mogą sobie generalnie pozwolić na więcej, niż tylko zagranie spektaklu. Nasze wychodzenie do publiczności, jaka gromadzi się w sezonie przed teatrem, na Grójeckiej, wziął się z „Lamentu” wystawianego na Placu Konstytucji przez Teatr Polonia.
Pamiętam, było o Was głośno i zawsze gromadziliście tłumy.
Pomysł był taki, że ów tekst powinno się słyszeć na ulicy. Obecnie zrobił się już z tego festiwal.
Jak jest z Twoim stosunkiem do legalności? Zrzynasz teksty, poezję, muzykę do spektakli z sieci?
Staram się funkcjonować jak każdy normalny obywatel. Nie wiem, co dokładnie określa naszą normalność, ale rozumiem, że pewne rzeczy są płatne i ich nie kradnę.
Dużo wydajesz na kulturę w miesiącu?
Staram się zawsze kupić bilet, jeśli idę do teatru.
Państwo na kulturę łoży coś około 1%.
Ja nie mogę mieć nawet tego jednego procenta. Wiesz dlaczego?
Pewnie przez rodziców.
Dlatego, że jesteśmy fundacją rodzinną.
I co z tego?
Wszystko! Prawo zabrania nam takich dotacji.
Jednak dajecie sobie radę.
Taka sytuacja uczy pokory i zaradności.
Jednak może też osłabiać. Twoje córki wiedzą co to legalność?
Starsza córka zaraz kończy 16 lat, myślę, że o legalności i tym, co niej stanowi w internecie, wie więcej ode mnie. Generalnie jest uczciwą dziewczyną. Wie, że nie wolno kraść. Mnie osobiście zainteresował jeden punkt, jaki wyczytałam w Legalnej. Chodzi o to, jak zostało wytłumaczone, co jest legalne a co nie jest.
Legalność to kwestia intuicji czy bardziej prawa?
Kiedy po przeczytaniu znakomitego opowiadania Marka Hłaski „Ósmy Dzień Tygodnia”, dowiedziałam się, że Ford zrealizował na podstawie tego tekstu film pod tym samym tytułem, dorwałam gdzieś ten film, ale nakręcony kamerą przed telewizorem. Nie wiem, jak mi się udało dobrnąć do końca, bo jakość była po prostu koszmarna. Wciąż zastanawiam się, czy była to kradzież z mojej strony.
Film był chociaż dobry? Warto było?
Zawiodłam się nim, pewnie dlatego, że tekst był rewelacyjny i nie udało się go dobrze zekranizować. Chcę jednak, żeby była jasność. Jeśli stoję przed wyborem, kraść czy nie, to jest on dla mnie oczywisty. Nie kradnę.
Co by się działo w Waszym teatrze, gdybyście mogli dostawać tę dotację?
Przede wszystkim moglibyśmy sobie pozwolić na wieloobsadowe produkcje. Repertuar byłby lepszy, moglibyśmy więcej wystawiać.
Wykorzystujesz pozateatralny potencjał sceny w Och Teatrze?
Oczywiście. Sam organizujesz u nas koncerty (śmiech). Niedawno grał u nas Staszek Soyka. TVP Kultura była bardzo zainteresowane nagraniem koncertu. Powstanie nawet dvd z nagraniem z tego wydarzenia.
Słyszałem, jak śpiewał piosenki Czesława Niemena, to było znakomite wykonanie.
Mamy sporo muzycznych pomysłów i projektów, jakie realizujemy. Poprosiłam o pomoc swoich braci, studentów z Katowic i Łodzi, by wraz z kolegami nagrali piękny koncert Dyjaka.
Czyli legalność w kulturze to także samodzielność.
Myślę, że tak.
fot. Gabriel Piernikarz
Do garderoby wchodzi kolega Marii Seweryn, aktor Arkadiusz Janiczek.
Arek, czy Twoim zdaniem mamy w Polsce duże pojęcie o legalności w kulturze?
Od razu muszę zaznaczyć, że inaczej postrzegam legalność niż muzycy i kompozytorzy, czyli wszyscy ZAiKS-owcy. Otóż dla mnie, pod tym pojęciem, skrywa się pytanie, kiedy wszyscy producenci u których grałem, zapłacą mi wcześniej niż po pół roku. Od wielu lat nawet nie spoglądam na datę wypłaty za kilka dni zdjęciowych, bo to nie ma sensu. Wiecznie trzeba się prosić o pieniądze. Czy to jest legalne, że serial jest powtarzany po raz trzeci, a ja i koledzy nic z tego nie mamy?
Czy coś by zmieniło powstanie związków zawodowych, o których aktorzy mówią od dawna?
Arkadiusz Janiczek: Żaden związek nie odbierze byłemu właścicielowi Teatru Bajka pieniędzy. Wszyscy wierzyciele, których oszukał były dyrektor, dostali w sądzie papier, że te pieniądze są nie do odzyskania. Więc po co związek zawodowy, skoro po roku, dochodzi do takiego wyroku? Widziałem tylko raz, jak ruszał ten związek a świętej pamięci Janusz Bukowski, chodził po teatrach i po godzinach pracy, na zebraniach namawiał do wstąpienia. Facet jeździł po kraju, bo traktował to serio, aż zmarł na zawał po dwóch latach.
Maria Seweryn: Co ty opowiadasz?!
Arkadiusz Janiczek: Całą prawdę.
Biorąc na warsztat teksty, w jaki sposób porozumiewacie się z autorami?
Maria Seweryn: Występujemy o prawa i płacimy tantiemy.
A zdarzyło się kiedyś, że zabrakło kiedykolwiek czasu przed premiera na takie mediacje?
Maria Seweryn: Żartujesz? Byłoby to nielegalne.
Arkadiusz Janiczek: Ja jestem właśnie w takim momencie starania się o prawa do tekstu. Musisz wiedzieć, że jeśli impreza jest biletowana i dostaje się za to pieniądze, nie możesz bezkarnie wystawić czyjegoś tekstu. Wolno, jeśli jest to wydarzenie, na którym nie zarobisz. Tak było z „Ulissesem”. Okazało się, że rodzina pana Joyce’a kontroluje adaptacje jego dzieł. To był 1998 rok. Przyszło specjalne pismo i kilka spektakli musiało się odbyć za darmo, było to niesamowicie drobiazgowo kontrolowane. Obecnie szukam sztuki dla trzech facetów. Mam dwie. Jedna opowiada o sędziach piłkarskich. Mój kolega reżyser powiedział mi, że ma wyłączność do tekstu. Po kilku latach mówię mu - dorosłem do tego tekstu, robimy. On tymczasem wymienił cztery osoby, którym musimy zapłacić: tłumaczkę, siebie, kogoś z ZAiKS-u i Węgra, który ten tekst napisał. Wydawało mi się, że on się tym zajmie jako kolega i wejdziemy w jakąś spółkę, ale okazało się, że to nie możliwe. Są jednak twórcy, tacy, jak Robert Górski, którego prosiłem, żeby poszperał w swoich zbiorach. Znalazł coś i umówił się ze mną na symboliczną kwotę, dodając: to jest twoje. Czyli można i tak, i tak. Wszystko to legalne rozwiązania.
Piszecie coś sami?
Arkadiusz Janiczek: Wolę adaptować. Uwielbiam to. Proszę dramaturga, żeby ładował w klawiaturę ile wlezie, a my potem to jakoś skroimy. Najważniejsze, żeby wyciągać z autorów poczucie humoru.
Jak się ma młoda dramaturgia w Polsce?
Maria Seweryn: Najdłużej w afiszu fundacji, ponad 200 spektakli, był wystawiany produkowany w Och „Dark Room” Wojcieszka.
Arkadiusz Janiczek: Tekst napisany od zera, na zasadzie - Panie Przemysławie prosimy coś fajnego. Podobnie było z Markiem Modzelewskim. Spotkał się z jednym z aktorów, na drugi dzień dostaliśmy telefon - dajcie mi 4 miesiące i dostaniecie te sztukę. Nazywa się „Szwedzki Stół”. Wszystko można zrobić. Myślę, że najtrudniejszym wyzwaniem jest zaufanie do poczucia humoru autora.
Maria Seweryn: Ja tymczasem robię „May Day2”. Jest cudownie. Wskoczyliśmy w zupełnie nową energię, tym bardziej jest ciekawie, że nigdy nie robiliśmy teatralnych kontynuacji. Czytam także sporo angielskich sztuk, typu „Konstelacja”. Wpisuje się w naszą niszę. Myślimy o wystawieniu jej na małej scenie w Polonii.
Czyli tragedia.
Maria Seweryn: Nie do końca. Wiesz, że lubimy się pośmiać z życia. Najważniejsze z naszą młodą dramaturgią jest to, że dużo ludzi pisze, więcej niż pisało dotychczas.
Kibicujmy im.
Arkadiusz Janiczek: Ale nie popadajmy w zachwyt, czytając wypociny.
Maria Seweryn: Wszelkie chęci są mile widziane. Chociaż zdarza się niestety często, że ktoś, kto pisze dla teatru, robi to, nie znając podstawowych zasad i narzędzi teatralnych. Na sucho brzmi to przyzwoicie, na scenie robi się z tego masakra.
Arkadiusz Janiczek: Można powiedzieć, że również Mickiewicz, pisząc „Dziady”, nie liczył się całkowicie z techniką teatralną.
Ale robił to lotnie i teksty przetrwały dekady.
Maria Seweryn: Uważam, że gdyby dramaturdzy chodzili do teatru na próby, pisałoby się im o wiele lepiej.
Marysiu, kto zaszczepił w Tobie tę uczciwość i zasady, jakie stosujesz w życiu?
Myślę, że w takim samym stopniu mnie i jak i moim braciom, zasady wpoił Edward Kłosiński, mąż mojej mamy.
Rozmawiał Tomasz Kin
fot. Gabriel Piernikarz / www.gabrielpiernikarz.com
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. 2006.90.631 ze zm.) Fundacja Legalna Kultura w Warszawie wyraźnie zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie artykułów zamieszczonych na portalu bez zgody Fundacji jest zabronione.
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura