Rozmowy
CZYTELNIA KULTURALNA
/ Rozmowy
Kulturę trzeba zalegalizować
23.08.12
Z Markiem Dutkiewiczem – autorem kilkuset piosenek, a wśród nich m.in. takich przebojów, jak „Jolka, Jolka, pamiętasz”, „Windą do nieba”, „Latawce, dmuchawce, wiatr”, „Przytul mnie”, „California – mon amour”, „Chodź, pomaluj mój świat” czy „Słodkiego, miłego życia” – rozmawiała Marzena Mróz.
Marzena Mróz: Czy masz własną receptę na przebój?
Marek Dutkiewicz: Jest taka stara dobra szkoła, która zakłada, że piosenka powinna mieć szlagwort, swój rdzeń. Coś bardzo charakterystycznego, co nas zaskakuje i co zapamiętujemy. Myślę, że bez tego bardzo trudno się obejść – tak jak trudno ugotować zupę z gwoździa bez żadnej wkładki mięsnej. Staram się również, żeby moje utwory przystawały do mającego je odtwarzać wykonawcy. Już Wojciech Młynarski mówił, że napisanie tekstu piosenki dla wybranej osoby powinno przypominać „krawiectwo miarowe”. Jeśli to się uda, to już jest połowa sukcesu.
Jak to jest – budzisz się rano i masz pomysł na piosenkę?
Marek Dutkiewicz: Rano z pomysłami bywa różnie... One przychodzą, kiedy chcą. Czasem słyszę fragment melodii, która mnie inspiruje, to znów temat unosi się gdzieś w powietrzu. Czasami w mediach coś się przewinie, co wyda mi się na tyle charakterystyczne, że trzeba to utrwalić, zapisać.
Każdy tekst piosenki opisuje krótką historię. Czy z życia wziętą?
Marek Dutkiewicz: Bardzo często tak bywa, że piosenki są gotowymi fabułami. Na przykład słowa „Jolka, Jolka, pamiętasz” to dokument z mojego życia wzięty i co parę lat wraca pomysł sfilmowania tej piosenki. Ostatnio myśli o tym Jacek Borcuch.
Jolka istniała naprawdę?
Marek Dutkiewicz: Nie da się tego ukryć. To nie była wielka namiętność mojego życia, ale historia wydała mi się na tyle atrakcyjna i porywająca literacko, że kiedy znajomość po kilku tygodniach wygasła – zapamiętałem z niej szereg detali. Potem się okazało, że słowa przystają do propozycji muzycznej Romka Lipko. Chwilę jednak potrwało, zanim przekonałem kompozytora i zespół do tego utworu, bo przecież „Jolka” nie jest konwencjonalną piosenką, zwłaszcza w polskim pejzażu muzycznym.
Niekonwencjonalna, a taki przebój!
Marek Dutkiewicz: Może dlatego, że nikt mnie wtedy nie trzymał za rękę, nie było żadnej cenzury, nikt nie walczył o to, żeby ten utwór mieścił się w standardowym dziś czasie antenowym, czyli w trzech minutach.
Na jakiej łące fruwały dmuchawce, latawce i wiał wiatr?
Marek Dutkiewicz: To jest wyidealizowana łąka. Pewnie dlatego ta piosenka tak trafia do serc, bo każdy marzy o takiej chwili. Tymczasem żaden konkret się za tym nie kryje. Żaden adres.
Czy piosenki „Podaruj mi trochę słońca”, „Szklana pogoda” i „California – mon amour” pisałeś podczas deszczowego polskiego lata?
Marek Dutkiewicz: Aż takich źródeł inspiracji nie można się doszukiwać. Faktem jest, że „California” jest wspomnieniem mojej pierwszej wielkiej wyprawy za ocean – pamiątką kilku miesięcy, które przed laty spędziłem w Kalifornii. Postać, która się w niej przewija – Roman, wydający party – to Polański, który, mam wrażenie, do tej pory nie wie, że został uwieczniony w tym tekście.
Dziewczyny do dziś płaczą słuchając słów „Windą do nieba”: „Mój piękny panie, ja go nie kocham, taka jest prawda...”.
Marek Dutkiewicz: Zdumiewający jest sukces tej piosenki... Stwierdzam to, ponieważ uważam, że słowa utworu powinny jednak zahaczać o rzeczywistość. Tymczasem nie ma już technikoloru – techniki filmowania, która istniała w kinie światowym bardzo krótko, jak również lusterek z fotografiami gwiazd, które przed laty można było kupić w kioskach Ruchu. Ale to okazało się nie takie ważne. Przeważyła sceneria weselna, choć – to jest przecież gorzki song, ponura sytuacja – dziewczyna wychodzi za mąż nie z miłości...
Zdaje się iść jak na szafot!
Marek Dutkiewicz: Tak! Zakochana zupełnie w kimś innym. Ku mojemu zdziwieniu ten utwór stał się sztandarowym przebojem na wielu weselach. Czasami w nocy, czasami w dzień dzwonią do mnie ludzie z różnych zakątków świata – Białegostoku, Australii, Chicago i mówią: Dudek, słuchaj, grają twoją „Windę”. To miłe.
Masz swoją ulubioną piosenkę?
Marek Dutkiewicz: Bardzo trudno jest polemizować z „wolą narodu”, który preferuje „Jolkę”. Nie wyprę się ojcostwa.
Co ostatnio napisałeś?
Marek Dutkiewicz: Ponieważ coraz trudniej przebić się na antenę, a w moim odczuciu pieniądz gorszy wyparł pieniądz lepszy, poza pisaniem zająłem się też produkcją muzyczną – pomagam w powstawaniu różnych utworów. Ostatnio miałem przyjemność wyprodukować płytę „Bar Nostalgia” Joanny Dark, do której, wraz z Sewerynem Krajewskim napisałem tytułową piosenkę. Wciąż też powstają nowe nagrania moich piosenek. Już niedługo będzie można posłuchać „Chodź, pomaluj mój świat” w nowej, bardzo ciekawej aranżacji zespołu De Mono.
Czy Twoje utwory są piratowane?
Marek Dutkiewicz: Wiem, że wiele moich płyt było piratowanych. Ale ja tego nigdy nie śledziłem, ufając w skuteczność i kompetencje firmy ZAiKS.
Co sądzisz o legalizacji kultury?
Marek Dutkiewicz: Kulturę trzeba zalegalizować, bo za chwilę dojdziemy do paradoksalnej sytuacji, kiedy wszystko będzie wolne i dostępne w sieci, ale nie będzie za co kultury „produkować”. Twórcy zostaną odcięci od funduszy.
Co Twoim zdaniem należy zrobić?
Marek Dutkiewicz: To bardzo trudne pytanie. Na świecie już kilka zespołów wpadło na pomysł, żeby udostępniać swoje płyty, licząc na dobrowolne wpłaty słuchaczy. Jednak to były jednorazowe akcje, bo wpływy były bardzo skromne. Może sprawę ułatwiłoby wprowadzenie odpisów podatkowych na kulturę.
Co byś zrobił, gdybyś zobaczył na ulicy wielki billboard z napisem „Jolka, Jolka, pamiętasz”, o którego istnieniu nic byś nie wiedział?
Marek Dutkiewicz: To już się niemal wydarzyło. Miałem telefon, że ten slogan został fragmentarycznie wykorzystany w reklamie, bez zawiadomienia o tym mnie i ZAiKS-u. Odkryła to przypadkiem, podróżująca po Polsce, Budka Suflera. Również pewna rozgłośnia radiowa „zaopiekowała” się moim przebojem „Wstawaj, szkoda dnia” – o czym dowiedziałem się pewnego ranka, włączając radio. Właściciele tejże rozgłośni byli bardzo niechętni, żeby uwzględnić moje racje. Pomógł mi profesor Bralczyk, który napisał bardzo skuteczną ekspertyzę. Dopiero wtedy prawnicy – pełnomocnicy radia – ugięli się i zapłacili mi należne tantiemy.
Denerwuje Cię fakt, że ktoś kradnie Twoją własność?
Marek Dutkiewicz: Pewnie. Co więcej, nawet jeśli jest pomysł wykorzystania sloganu czy hasła z piosenki w reklamie, agencje reklamowe nie bardzo wiedzą, jak to ugryźć. Prawo autorskie jest dla nich ziemią nie do końca rozpoznaną. Chcą kupić prawa za przysłowiowy „psi grosz”.
A nie za „Ostatni grosz”, którego to tekstu również jesteś autorem...
Dziękuję bardzo za rozmowę!
Fot. Dominik Łada
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura