Rozmowy
CZYTELNIA KULTURALNA
/ Rozmowy
Każde marzenie może stać się rzeczywistością
12.03.14
Ola Taistra to kobieta, która ma cel. Nie zatrzyma się, dopóki go nie osiągnie. Jej pasją jest wspinaczka sportowa. Powstający dokument „Bez Limitu” Urszuli Laskowskiej, jest historią zmagań Oli Taistry ze skałą i życiem prywatnym. Z reżyserem filmu rozmawiamy o wyzwaniach, jakie stoją przed bohaterką i ekipą filmową.
Projekt "Bez Limitu" ma być Twoim debiutanckim filmem. Co kryje się za tym tytułem?
Moja bohaterka bardzo często mi powtarzała, że dla niej „nie ma mety”, że za każdym obranym przez nią celem kryje się kolejny cel. Dlatego osiągnięcie spełnienia, dla tak ambitnej osoby jaką jest Ola, okazuje się często niemożliwe. Jej motywacja i droga życiowa jaką wybrała wydała mi się na tyle ciekawa, że postanowiłam w tym filmie podejść do tematu nieco bardziej uniwersalnie i opowiedzieć nie tylko, o jej wspinaczkowej pasji lecz przede wszystkim, opowiedzieć o wyjątkowej kobiecie i jej niezwykłym charakterze. Miałam także ogromne szczęście spotkać Olę w takim momencie życia, kiedy stoi u szczytu swojej kariery sportowej i mierzyć się będzie z naprawdę bardzo trudnymi życiowymi projektami. Jednym z nich, jest plan przejścia jednej z najtrudniejszych dróg skalnych, jakie do tej pory udało się przejść kobiecie. Tym samym, będzie to przełomowy krok w jej karierze i polskiej wspinaczce kobiecej. Jeśli uda jej się zrobić trasę o wycenie 9a w Perles, do czego się teraz przymierza, będzie to wielki wyczyn. Zostanie wtedy pierwszą kobietą, która przeszła tę drogę i znajdzie się wśród "panteonu" najlepiej wspinających się kobiet świata. Spośród obecnie wspinających się kobiet tylko nieliczne zrobiły tak trudną drogę. Mocno trzymam za nią kciuki, żeby jej także udało się tego dokonać.
Skąd wziął się pomysł filmu?
Pomysł zrodził się zanim pojawiła się bohaterka (śmiech). Razem z moim kolegą, Markiem Kłosowiczem, współpracowałam przy cyklu filmów o największych polskich himalaistach, którego był reżyserem. Wtedy właśnie zetknęłam się po raz pierwszy z postacią Wandy Rutkiewicz. Jej portret mnie poruszył, zafascynował. To co mnie najbardziej urzekło w Wandzie, to nie tylko jej wyczyny sportowe lecz przede wszystkim jej wyjątkowy charakter, determinacja i to jak wiele poświęciła, by żyć w zgodzie ze sobą. Wanda, w górach wysokich osiągnęła naprawdę wiele - dowodząc tym samym, że ten sport nie musi być tylko domeną mężczyzn. Natomiast w życiu osobistym spotkało ją wiele tragedii. I ta - dramatyczna niekiedy - chęć pogodzenia życia osobistego z pasją, z której nie potrafi się zrezygnować, dotyczy tak naprawdę nie tylko wspinaczy ale także ludzi innych dziedzin – artystów, pisarzy, naukowców itp. Próbowałam odnaleźć współczesny odpowiednik Wandy, dziewczyny, która będzie odnosiła sukcesy na polu zawodowym, ale jednocześnie chciałam się przyjrzeć temu, jak godzi to ze sferą osobistą. Jak wiele musi poświęcić, by osiągnąć cel. Znalazłam Olę. Pierwszy raz spotkałyśmy się na wykładzie, który prowadziła, na temat motywacji kobiety w sporcie ekstremalnym. Po wysłuchaniu tego, co ma do powiedzenia o sobie i swojej pasji, wiedziałam już, że to jest bohaterka mojego filmu. Potem, kiedy obserwowałam ją i zaczęłam pod jej okiem trenować, pokazała mi, czym jest wspinaczka z jej perspektywy. Widziałam też, że na ściankę wspinaczkową przychodzą bardzo ciekawi ludzie, często tacy, którzy poszukują swojej drogi w życiu, niekiedy tacy, którzy po prostu chcą wnieść coś dobrego do swojego życia i poczuć się bardziej wartościowi. Wspinaczka sportowa na pewno bardzo w tym pomaga, ponieważ jest dziedziną, w której człowiek stawia przed sobą dużo wyzwań – nie tylko natury fizycznej, ale też mentalnej. Nie jest to ten typ sportu, który uprawia się mechanicznie dla zdobycia tężyzny fizycznej bądź lepszej wydolności – w tym sporcie osiąga się znacznie więcej. Bohaterka mojego filmu wciągnęła mnie w swój świat na tyle, że „zaraziła” mnie swoją pasją i wspinanie stało się ważne również dla mnie.
Jeżeli bohaterka, Ola, jest postacią analogiczną do Wandy Rutkiewicz, czy może pojawić się w filmie jej życie osobiste, nawet jeśli będą to małe prywatne upadki?
W przypadku Oli nie mówimy o osobistych tragediach, tak jak to było w życiu Wandy, która na własne oczy widziała śmierć swojego brata oraz mężczyzny, którego kochała. Wanda podejmowała w swoim życiu bardzo radyklane decyzje. Kiedy mąż kazał Jej wybrać miedzy domem a górami, spakowała się i odeszła od niego. Miała też bardzo ciężkie dzieciństwo. W swoim filmie i w opowieści o Oli, będę chciała pokazać przede wszystkim to, jak wyjątkowo trudne jest dla kobiety godzenie tych dwóch sfer – swojej pasji i pragnienia normalnego życia.
Często myśląc o sportowcach, którzy odnoszą sukcesy, zapominamy, że są ludźmi, którzy też mają swoje życie. Czy ten film pokaże też drugą stronę przysłowiowego medalu?
Dokładnie tak, awers i rewers. Niewiele osób wie, co znajduje się po drugiej stronie medalu - widzimy zwykle to co się błyszczy, stanowi chlubę. Ale znacznie ciekawsze jest dla mnie to, co tak naprawdę kryje się za sukcesem. Przewiduję oczywiście taką możliwość, że Oli się nie uda zrobić teraz swojej wymarzonej drogi – i to też będzie ciekawe dla filmu. W dokumencie nie przewidzisz zakończenia, na tym polega jego urok. Najważniejsze jest podjęcie tego wyzwania przez Olę, reszta będzie życiem.
fot. M. Leśniewski
Postanowiłaś sfinansować ten projekt częściowo z pieniędzy pochodzących z crowdfundingu. Dlaczego?
To jest ciekawa sprawa. Studiując w Szkole Wajdy, dostałam od moich wykładowców zielone światło na zrobienie tego filmu, ale za budżet szkolny - takie było założenie. W tym budżecie nie mieści się praktycznie możliwość zrobienia filmu za granicą, są to zbyt wysokie koszty. A w przypadku mojego projektu, jest to jeszcze o tyle trudne, że wymaga naprawdę specjalistycznego sprzętu i przygotowania, przeszkolenia ekipy do prac wysokościowych, zebrania odpowiedniego sprzętu filmowego i wspinaczkowego, a także znalezienia odpowiednich patentów do filmowania na takiej wysokości. Do tego koszt samej wyprawy do Hiszpanii, ubezpieczenia i życia na miejscu. Okazuje się nagle, że ten budżet szkolny trzeba pomnożyć przynajmniej dwukrotnie. Musiałabym sama do niego dołożyć, żeby w ogóle doszło do realizacji tego projektu, który był od dwóch lat moim marzeniem. Byłam na to gotowa, jednak zarabianie na projekt wstrzymałoby realizację na kilka miesięcy, a moja bohaterka już obrała sobie cel i wyjechała do Hiszpanii. Wiem, że taka sytuacja szybko mi się nie powtórzy, więc musiałam rozpocząć zdjęcia już teraz. Stąd pomysł na zebranie funduszy od ludzi, którzy - tak jak ja - są zafascynowani tematem, czy taką osobą jak Ola. Byłam zdziwiona, że w ten sposób można w ogóle zbierać pieniądze na film. Taka droga na pozyskiwanie funduszy, jest też chyba czymś stosunkowo nowym w Polsce. Crowdfunding stał się dla mnie naprawdę ważnym odkryciem.
Crowdfunding to nie przelanie pieniędzy na inicjatywę społeczną czy fundację non-profit. To przekazanie konkretnej kwoty, na konto Twojego budżetu. Dlaczego internauta ma wybrać właśnie ten projekt? Co ten film ma wnieść do życia odbiorcy, który chce go wesprzeć?
Chciałabym przede wszystkim zrobić bardzo dobry film, który będzie skierowany do każdego - nie tylko do środowiska wspinaczkowego, które z założenia jest zainteresowane taką tematyką i osobą jaką jest Ola. Chciałabym, żeby ten film był jak dobra książka, która wniesie coś w życie odbiorcy i go w jakiś sposób poruszy. Może kogoś do czegoś zmotywuje, albo pozwoli spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy i zastanowić się: co jest dla mnie ważne?
Wspierając ten film, wspieracie nie tylko czyjeś pasje i marzenia, ale pomagacie także promować na świecie polskie osiągnięcia sportowe oraz wyjątkowe osobowości, które swoją postawą udowadniają, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ola Taistra jest dla mnie przykładem tego, że każde marzenie, nieważne jak bardzo odległe, może stać się rzeczywistością.
Crowdfunding wytwarza wspólnotę między twórcą i odbiorcą. Ta granica zaciera się przez to, że odbiorca, który ma nadzieje zobaczyć Twój film, również pomaga go tworzyć. Co myślisz o takich zmianach? Czy ta relacja pomoże chronić prawa autorskie?
Kiedyś było jasne rozgraniczenie między twórcą i odbiorcą w kinie. Teraz kultura zaciera nam tę granicę. Zawsze uważałam, że w filmie jest miejsce nie tylko na artystyczną wizję reżysera, ale że jest on tą dziedziną sztuki, która jest mocno osadzona na wspólnej myśli i pracy wielu ludzi zaangażowanych w projekt. Oczywiście dotyczyło to do tej pory głównie ekipy filmowej, w której ja, jako reżyser, bardzo dużo czerpię od operatora, dźwiękowca, aktora itp. Teraz, kiedy dodatkowo wkracza w ten proces jeszcze odbiorca, który partycypuje w naszej działalności, na etapie produkcji filmu - sama czuję jeszcze większą odpowiedzialność, za to co powstanie. Wiem, że ktoś na ten film czeka i liczy na moją pracę, w bardzo namacalny sposób. To jest świetne. Niesamowicie poruszyło mnie to, jak duży był odzew środowiska, te wszystkie pozytywne komentarze… Czułam, że mam po co to robić, że nie robię tego tylko dla siebie i mojej bohaterki, ale również dla tych wszystkich ludzi, którzy się w to zaangażowali. Pytasz też o sprawę samych praw autorskich i ich łamania. Crowdfunding ma sens, dlatego, że rodzi wzajemny szacunek. Ja jestem wdzięczna ludziom, za ich wsparcie i chcę im przekazać coś jak najlepszego, a z drugiej strony zakładam, że osoby, które inwestują w projekt, będą miały szacunek do tego, co powstanie. Sami czują się po części współautorami. Nie ma sensu kraść tego,w co sami się angażujemy i tworzymy. Hermetyczna kultura moim zdaniem nie ma już przyszłości.
Rozmawiała: Maria Tekieli
Proces powstawania filmu "Bez limitu" wesprzeć można w serwisie Polakpotrafi.pl
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. 2006.90.631 ze zm.) Fundacja Legalna Kultura w Warszawie wyraźnie zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie artykułów zamieszczonych na portalu bez zgody Fundacji jest zabronione.
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura