Rozmowy
CZYTELNIA KULTURALNA
/ Rozmowy
Dziewczyny nie rzucają w nas żelkami
28.11.12
Gdy wybieram się na koncert, a często są to koncerty znajomych, albo mniej znanych zespołów z niezależnych wytwórni, to chętnie płacę za bilet i często po koncercie kupuję płytę. W ten sposób doceniam artystę i to, co on robi - wyznaje Legalnej Kulturze Maciek Tacher – wokalista zespołu Manchester.
M.M.: Manchester? Czy oprócz nazwy angielskiego miasta tytuł ten coś dla Was oznacza?
M.T.: To był nasz punkt odniesienia i punkt zejścia się. Wyszliśmy z założenia, że brytyjskie granie, to coś, co nas interesuje. Nazwa Manchester jednym kojarzyła się raczej z Ianem Curtisem, innym bardziej z braćmi Gallagher. Ale każdy miał z nią pozytywne muzyczne skojarzenia. Dodatkowo dla niektórych nazwa ta ma związek ze sportem, słychać to nawet na naszej pierwszej płycie, w piosence pod wszystko mówiącym tytułem "Man United".
M.M.: Mam wrażenie, że w ten sposób delikatnie nawiązujecie do legendy “Chłopców z Liverpoolu”.
M.T.: The Beatles to największy zespół w dziejach rockandrolla, wszyscy do niego nawiązują, chcąc nie chcąc.Wyrazem naszej fascynacji “Wielką Czwórką” jest chociażby teledysk do piosenki "Lubię twoje włosy", gdzie wcielam się m.in w postać Lennona.W klipie można znaleźć odniesienia do teledysku „Imagine”, ale też na przykład do słynnego paryskiego tygodniowego zalegania w łóżku w imię pokoju (bed-in for peace) Johna i Yoko Ono. W sieci są fragmenty tego wydarzenia z 1969 roku oraz moment, w którym Lennon mówi: "zamiast toczyć wojny, zostańcie w łóżkach i zapuszczajcie włosy". Bardzo nam się to wszystko ładnie złożyło w całość i piosenka stała się takim pozytywnym hipisowskim manifestem. Wpletliśmy w to jeszcze Jima Morrisona i jego sesję fotograficzną dla magazynu „Sixteen”, całość spięliśmy klamrą musicalu "Hair". Polecam ten klip.
M.M.: Wkrótce liczba jego odsłon w sieci dobije do miliona.
M.T.: Tak, choć piosenka, nie wiedzieć czemu, nie spełniła oczekiwań mainstreamowych rozgłośni i nie była przez nie promowana. Za to reakcja na nią na koncertach przerosła nasze oczekiwania. "Lubię twoje włosy" stała się hitem naszej letniej trasy, kładąc na łopatki dotychczasowe single, w tym również te grane przez mainstream. To nauczyło mnie, że logika nie jest odpowiednim narzędziem analizy polskiego “szołbiznesu”. Wracając do Beatlesów, muszę przyznać, że jestem wielkim fanem i nie mogę się zdecydować, kogo lubię bardziej, Lennona czy McCartneya. John był ironiczny i buntowniczy, Paul akcentował lekkość i frywolność. Idealnie się uzupełniali.
M.M.: Czy któraś z piosenek może uchodzić za Wasz artystyczny manifest?
M.T.: "Imagine" Lennona to piękny banał. Hipisowskie hasło "don’t trust enyone over thirty" nabrałoby w naszym przypadku nowego znaczenia, bo prawie wszyscy, oprócz basisty, jesteśmy po trzydziestce. Zgodziłbym się na taki paradoks autoreferencyjności, jeśliby potraktować go jako manifest ironiczny. Tak naprawdę nie manifestujemy niczego. Nie mamy głębszego planu, jakiejś bardzo spójnej wizji, oprócz tego punktu wyjścia, o którym wspomniałem na początku. Działamy intuicyjnie dbając o to, żeby piosenki były melodyjne i słuchalne, bo to jest najważniejsze.
M.M.: Dziewczyny mdleją na Waszych koncertach?
M.T.: Nie, i nie rzucają w nas żelkami:). Nie słyszałem też, żeby takie sytuacje zdarzały się na koncertach innych artystów, przynajmniej nie w Polsce. Wydaje mi się, że takie reakcje fanek są tyleż histeryczne, co dziś już historyczne. Artyści zbyt są dostępni, a królowie – wyginęli.
M.M.: O czym śpiewacie? Co chcecie w tekstach piosenek przekazać swoim fanom?
M.T.: Śpiewamy o niczym. Niczym szczególnym. O miłości, raczej takiej młodocianej. Czasem mniej banalnie, czasem bardziej. Piosenka nie musi mieć przekazu. Może być frywolna i niemądra. Ma przypominać fajne czasy, dobrze się kojarzyć. Powinno się przy niej rewelacyjnie prasować koszule, odkurzać dywan, jechać rowerem przez las. Mamy takie podejście, a raczej tak nam to wychodzi. Oczywiście można też inaczej. Jestem pod dużym wrażeniem najnowszej płyty Marii Peszek, utworów, które oprócz tego, że wpadają w ucho, to poruszają bardzo ważne, trudne i aktualne tematy. Wzbudzają silne emocje. Słuchalna płyta z misją – rzadkość!
M.M.: Dość często śpiewacie o kobietach – raz dobrze, jak na przykład w piosence “Lawendowy”, a raz źle (“Kobiety są złe”). Z czego to wynika?
M.T.: “Kobiety są złe” – Sławek Załeński wymyślił takie hasło przy pierwszej płycie. "Lawendowy" to też jego tekst. Ponieważ Sławek lubi pisać piosenki o sobie, więc to o co pytasz, wynika z faktu, że było mu akurat z jakąś kobietą źle, lub dobrze. Ja w swoich tekstach wymyślam historie z kosmosu.
M.M.: Który utwór najbardziej lubicie grać? Dlaczego właśnie ten?
M.T.: "Lubię Twoje włosy". Dlatego, że ludzie właściwie śpiewają ten numer za mnie na koncertach. Ja im tylko pomagam. "Man United" – najbardziej "punkowy" w naszym repertuarze. Szybki, energetyczny i luzacki. Ludzie go lubią i my też.
M.M.: Co Cię fascynuje w muzyce?
M.T.: Muzyka to dość nudny temat. Muzyki powinno się słuchać, rozmawianie o niej jest nużące. Wyjątek stanowi Leszek Możdżer, który oprócz tego, że genialnym pianistą jest, to jeszcze przejrzał muzykę na wylot, więc wie, o czym mówi i robi to ciekawie. Fascynuje mnie to, co mnie wzrusza i porywa. W muzyce jazzowej to, że wymyka się mojemu rozumieniu, że jej momentami nie ogarniam. Jeśli – parafrazując filozofa – granice mojego poczucia rytmu i harmonii są granicami mojego świata, to jazz, zwłaszcza ten bardziej free, jest obcowaniem z transcendencją. Zabrzmiało pretensjonalnie? No cóż, Możdżer jest tylko jeden:).
M.M.: Co Was fascynuje w życiu?
M.T.: Oj, różne rzeczy. Mnie głównie koty. Sławka iglaki i różne inne drzewka, które sadzi w swoim ogródku, Radka ostatnio małe białe pieski, Darka – życie, a Karola... nie mogę powiedzieć publicznie. Albo powiem – samochody.
M.M.: Rok temu ukazał sie Wasz album “Chemiczna broń”. Jak sprzedała się ta płyta?
M.T.: Nie mam aktualnych danych z EMI, ale myślę, że w sumie kilka tysięcy: trzy, może cztery. Płyty się w Polsce nie sprzedają.
M.M.: Czy była kopiowana?
M.T.: Zapewne była, bo ludzie na ogół kopiują płyty. Spotkałem się w sieci z sytuacją, że ktoś, komu podobał się nasz utwór prosił innych internautów o podesłanie mp3, lub wskazywał link gdzie można ściągnąć płytę. To dziwne uczucie, gdy widzisz coś takiego, bo jednocześnie ktoś cię docenia i okrada. I z jednej strony, jak tu mieć pretensję, skoro ktoś docenił, a z drugiej – jak nie mieć żalu, skoro okradł? Na szczęście spotkałem się też z odpowiednimi reakcjami na takie sytuacje ze strony fanów w internecie, więc nie jest aż tak źle.
M.M.: Co sądzisz o legalności kultury w Polsce?
M.T.: To prawda, że artyści mało zarabiają na płytach i zależy im na promocji. Ale jeśli nawet na nielegalnym “ściąganiu” traci głównie wytwórnia, to przecież może ona zaprzestać finansowania naszych kolejnych nagrań. Myślenie "i tak artysta ma z tego 2 procent" jest oczywiście marnym usprawiedliwieniem. Pomijając kwestię materialnej straty, której ludzie sobie nie uświadamiają, bo piosenka, refren, myśl zapisana w książce czy fotografia w galerii internetowej ma dla nas cały czas inny status niż rower czy torebka, to jest jeszcze kwestia szacunku. Osoba okradziona, nie tylko straciła coś, ale też została niegodnie potraktowana, zlekceważona. Gdy wybieram się na koncert, a często są to koncerty znajomych, albo mniej znanych zespołów z niezależnych wytwórni, to chętnie płacę za bilet i często po koncercie kupuję płytę. W ten sposób doceniam artystę i to, co on robi.
M.M.: Co Twoim zdaniem trzeba zrobić, żeby zapobiec temu procederowi?
M.T.: Prawo nie nadąża za procesami modernizacyjnymi i ludzie też czują się zagubieni w rzeczywistości pełnej nowych nośników, gadżetów technologicznych, które przebudowują nasze życie społeczne. To są tak naprawdę kwestie związane z edukacją na elementarnym poziomie, z rolą filozofii, etyki, ekologii w szkołach i w ogóle w życiu. To co robi Fundacja Legalna Kultura, wskazując ludziom strony, gdzie legalnie można coś pobrać za darmo lub odpłatnie jest bardzo potrzebne, bo część ludzi nie wie, że tak można i jak się dowie, to skorzysta. Trzeba wyrobić w ludziach snobizm na legalną kulturę i ułatwić im korzystanie z niej.
M.M.: Jakie macie plany na najbliższe miesiące?
M.M.: Pracujemy w studio nad nowym materiałem. Dochodzą nam też klubowe koncerty. Wypuściliśmy właśnie kolejny singiel z płyty "Chemiczna Broń". To jesienna piosenka pt: "List". Planujemy nakręcić do niej odjechany teledysk.
M.M.: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Marzena Mróz
fot. Przemysław Dzienis
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. 2006.90.631 ze zm.) Fundacja Legalna Kultura w Warszawie wyraźnie zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie artykułów zamieszczonych na portalu bez zgody Fundacji jest zabronione.
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura