Twórczość w erze AI – konflikt prawa i technologii

PRAWO W KULTURZE

/ Prawo w praktyce

Twórczość w erze AI – konflikt prawa i technologii

Twórczość w erze AI – konflikt prawa i technologii

13.12.24

Mimo, że użytkowa sztuczna inteligencja (dalej: „AI”) jest zjawiskiem stosunkowo młodym, to można jednak odnieść wrażenie, że została już odmieniona przez wszystkie przypadki, a temat jest stale wyczerpywany przez publicystów. Wynika to oczywiście z faktu, że tempa jej rozwoju, nie można porównać z niczym, czego społeczeństwo informacyjne do tej pory doświadczyło.

Pakt gigantów i naruszenia na „niemal niewyobrażalną skalę”.

Oprócz innowacyjnego zastosowania nowych technologii oraz wielkich kontrowersji (o czym później) wokół ich zastosowania, AI umożliwia również niespotykane dotąd (a przynajmniej nie często) konstelacje. Giganci, reprezentujący różne gałęzie gospodarki, stają w jednym rzędzie w obronie swoich produktów i własności intelektualnej. Rzadko bowiem zdarza się, że tzw. majorsy muzyczne tj. Warner, Sony, Universal mówią jednym głosem i łączą siły dążąc do wspólnego celu. Wytwórnie złożyły bowiem, w połowie bieżącego roku, pozwy na szczeblu federalnym przeciwko dwóm firmom - Suno z siedzibą w Cambridge w stanie Massachusetts i Udio z Nowego Jorku. „[…] to nowoczesne narzędzie do generowania muzyki, które zyskało popularność wśród twórców muzycznych dzięki swojej zdolności do tworzenia unikalnych utworów na podstawie prostych opisów tekstowych.” – czytamy na stronie jednego z tych przedsiębiorstw. Wniesione powództwa opierają się na zarzucie bezprawnego użycia utworów pochodzących z katalogów do których prawa posiadają wymienione wyżej wytwórnie i wykorzystanie ich do „nakarmienia” algorytmów – pod postacią uczenia maszynowego. Majorsy wskazują na „niemal niewyobrażalną skalę naruszeń” – zarówno jeśli chodzi o liczbę wykorzystanych treści jak również etyczną i estetyczną stronę sporu – w sieci miały się pojawić wokale „nie do odróżnienia” od głosów takich muzyków jak Michael Jackson, Bruce Springsteen i ABBA. Wytwory te mają mieć potencjał do „bezpośredniego konkurowania z twórczością ludzkich artystów, obniżania jej ceny i ostatecznego zagłuszenia” .Jak jednak doszło do tego, że algorytm sztucznej inteligencji jest w stanie imitować maniery wokalne czy barwy głosów „ludzkich” artystów.


Uczenie maszynowe a dozwolony użytek


Uczenie maszynowe to jeden ze sposobów trenowania algorytmów AI. Nauka maszynowa polega na pracy z małymi i dużymi zbiorami danych poprzez badanie oraz porównywanie ich w celu znalezienia wspólnych wzorców i zbadania zależności między nimi. Bardziej zaawansowane algorytmy opierają się na tzw. deep learning (uczenie głębokie), czyli metodzie, w której tworzy się oraz wykorzystuje sztuczne sieci neuronowe, aby umożliwić systemom cyfrowym uczenie się i podejmowanie decyzji na podstawie dostarczonych do nich danych. Innymi słowy, głębokie uczenie maszynowe szkoli systemy AI do samodzielnego uczenia się na podstawie doświadczenia z danymi, rozpoznawania wzorców, wydawania rekomendacji i ich dostosowywania do konkretnej sytuacji. Dobrym przykładem są np. systemy autonomicznych samochodów, które za pomocą metody deep learning, szkolone są do podejmowania własnych samodzielnych decyzji, w oparciu o znaki drogowe, sytuację na drodze, czy warunki atmosferyczne. Zupełnie tak, jak uczy się ludzki mózg, który na podstawie zdobytych doświadczeń, wie jak należy zachować się w różnych sytuacjach.

Z punktu widzenia prawa autorskiego, główny problem tkwi w materiałach, które są używane do treningu algorytmów. Są to bowiem zazwyczaj utwory (muzyczne, graficzne czy też inne), które co do zasady objęte są ochroną prawną. We wspomnianej na wstępie sprawie, oba pozwane start-up’y powołują się na tzw. dozwolony użytek – jeden z wyjątków, który pozwala na nieodpłatne korzystanie z publicznie dostępnego (czyli opublikowanego) utworu – bez konieczności uzyskiwania zgody podmiotu uprawnionego tj. autora czy też np. wydawcy/producenta, który nabył autorskie prawa majątkowe. Dozwolony użytek ma kilka postaci np. prywatny (Art. 23 ust. 1 UPAPP: „Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego […].).Przykładem tej formy dozwolonego użytku jest np. zeskanowanie (czyli de facto cyfrowe skopiowanie) posiadanego egzemplarza książki, w celu korzystania z niej w środowisku digitalowym. W przypadku braku wyjątku dozwolonego użytku, takie działanie niosło by miano niedopuszczalnego kopiowania i stanowiłoby naruszenie prawa autora lub autorów danej pozycji.”).


Drugą postacią tej zasady jest dozwolony użytek publiczny m.in. naukowy czy biblioteczny, które również umożliwiają nieodpłatne korzystanie z utworów bez uprzednio uzyskanej zgody ich twórców, jednak w tym wypadku chodzi o udostępnienie utworu tzw. szerzej publiczności. Chodzi o możliwość legalnego korzystania, w stopniu uzasadnionym przez zamierzony cel, z dzieł literackich lub artystycznych dla zilustrowania nauczania. I tak jak np. szkolna projekcja znanej ekranizacji lektury szkolnej będzie wypełniała cel dydaktyczny, to już film, który nie jest bezpośrednio związany z programem nauczania pozostawia pole do interpretacji. Bo z jednej strony nie wypełnia on podstawy programowej, ale z drugiej, może wywołać ciekawą dyskusję o formach wyrazu filmowego czy o kulturowych odniesieniach zwartych w samej treści. Granica pomiędzy dobrą rozrywką, a dobrą edukacją jest zatem niezwykle cienka i umowna.


Z punktu widzenia AI, najważniejszą formą dozwolonego użytku jest tzw. text and data mining (eksploracja tekstu i danych) czyli korzystanie z chronionych prac do tego typu celów. Europejskie (w tym polskie) prawodawstwo próbowało rozstrzygnąć ten problem w przyjętej ostatnio w Polsce nowelizacji Prawa Autorskiego (która jest wynikiem implementacji unijnej dyrektywy w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym – tzw. dyrektywa DSM (Digital Single Market). Nowelizacja wprowadziła do naszego prawa art. 26 (z indeksem „3”), zgodnie z którym: „wolno zwielokrotniać rozpowszechnione utwory w celu eksploracji tekstów i danych, chyba że uprawniony zastrzegł inaczej.” Umożliwia to firmom związanym z branżą AI, właściwie swobodne korzystanie z udostępnionych utworów i informacji, w celu trenowania systemów sztucznej inteligencji – no chyba, że autor lub właściciel danej bazy na to się nie zgodzi.


Sprawa przeciwko Suno i Udio to nie jedyny głośny proces w tym zakresie. Jednym z głośniejszych jest powództwo, które trójka artystów (Sarah Andersen, Kelly McKernan i Karla Ortiz) wytoczyło twórcom platform Midjourney (generator grafik), Stable Difusion (dostarcza otwarte modele AI) oraz platformie Deviant Art. Strona powodowa zarzuciła platformom wykorzystanie miliardów grafik, zdjęć i innych prac, znajdujących się na serwerach Deviant Art. do „karmienia” sztucznej inteligencji. Problem w tym, że Deviant Art, nie poprosił o zgodę artystów, tylko kolokwialne mówiąc „sprzedał bazę” twórcom AI. Ci z kolei powołują się na zasadę dozwolonego użytku. Jak sami tłumaczą ich technologie nie wykorzystują fragmentów cudzych prac, w celu zlepienia ich w jakąś formę kolażu, a „jedynie” wykorzystują dane do uczenia algorytmów, aby badały i wyłapywały w jaki sposób tworzone są dzieła, a następnie tę metodę/metody odtwarzały. Niezależnie od przyjętego przez sąd rozstrzygnięcia (a ze względu na brak regulacji w tym zakresie, nie można przewidzieć jakie ono będzie), narzędzia typu Midjourney mogą stanowić prawdziwe zagrożenie dla zawodowej egzystencji twórców i artystów. Na przykład weźmy jedną z powódek. Sarah Andersen to popularna ilustratorka, której styl prac jest momentalnie rozpoznawalny. Jeśli użytkownik komercyjny (np. agencja reklamowa), chciałby mieć materiał „w stylu Sarah Andersen”, ale nie chce jej płacić albo tracić czasu na realizacje zlecenia, może za pomocą Midjourney uzyskać np. „grafiki o farmie zwierząt dla dzieci, w stylu Sarah Andersen”. Szybko, tanio, bez potrzeby użerania się z widzimisię artysty, bez potrzeby długotrwałego procesu poprawkowego.


Czy artyści będę nam jeszcze potrzebni?


Obie opisane w tekście sprawy podsuwają konkluzję, że artysta staje się REALNIE zbędny, nie mówiąc już o tym, że tego typu działania, okradają go z jego/jej unikatowego stylu, wypracowanej kreski czy indywidualnego, ogólnego klimatu prac. Suno i Udio również wychodzą naprzeciw klientom, którzy mają podobne zdanie. Po co płacić artystom należne tantiemy (często niemałe) za wykorzystanie utwór do np. reklamy, gdy można za, stosunkowo niską, okresową opłatą abonamentową (model obu pozwanych firm opiera się na tego typu opłatach), wyprodukować piosenkę, która brzmi jak ABBA, Nirvana, Oasis, James Brown czy ktokolwiek inny. Przecież i tak w reklamie, agencje wykorzystują krótkie fragmenty muzyczne – może konsumenci w ogóle nie zorientują się, że mają do czynienia z „plagiatami”, a ogólne przesłanie emocjonalne takiej reklamy pozostanie. Obrany przez branżę kurs na pełną komercjalizację ludzkiej twórczości, a co za tym idzie chęć jak najszerszej optymalizacji finansowej, może doprowadzić do sytuacji, w której przestrzeń publiczna zalana będzie wytworami sztucznymi, stworzonymi właśnie przez zaawansowane narzędzie sztucznej inteligencji. Muzyka w reklamach czy w filmach, nie będzie już tworzona przez uzdolnionych artystów, a co za tym idzie stracą oni, często dużą część swojego zarobkowania. Oczywistym również jest, że korzystając z narzędzi AI, firma szukająca np. utworów do kampanii reklamowej, pozbywa się tzw. czynnika ludzkiego – niedotrzymywania terminów, różnego rodzaju artystycznych fanaberii czy całego katalogu ludzkich zachowań, utrudniających realizację różnych projektów. Pozostaje jednak pytanie, czy eliminując te niepożądane cechy, nie wylejemy przysłowiowego dziecka z kąpielą i nie zostaniemy z bezdusznymi utworami nie posiadającymi żadnych ludzkich cech, za które tak naprawdę kochamy ludzką twórczość.

Artykuł powstał w ramach realizacji projektu „Popularyzacja dostępu do kultury cyfrowej z legalnych źródeł”, Fundacja Legalna Kultura.


Autor – Paweł Kowalewicz, prawnik

Grafika  Legalna Kultura 

 

 




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!