Samplowanie – o co w tym wszystkim chodzi?

PRAWO W KULTURZE

/ Prawo w praktyce

Samplowanie – o co w tym wszystkim chodzi?

Samplowanie – o co w tym wszystkim chodzi?

28.10.19

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 29 lipca 2019 r. kończy pewną epokę. Po raz pierwszy mamy bowiem do czynienia z tak konkretną interpretacją przepisów unijnego prawa autorskiego, która de facto wyznacza kształt oraz kierunek rozwoju współczesnej muzyki.

"Samplowanie polega na stworzeniu cyfrowej próbki dźwiękowej z analogowego źródła, by w ten sposób powstały fragment móc wykorzystać w środowisku zdigitalizowanym, łącząc go z innymi dźwiękami, które też są zapisane w cyfrowym kodzie"

Sprawa rozpatrywana pod sygnaturą C-476/17 opierała się na roszczeniach wysuniętych przez legendarny zespół Kraftwerk i dotyczyła fragmentu (sampla) wykorzystanego przez oskarżonych Mosesa Pelham’a oraz Martina Haas’a, w wydanym 1997 r. utworze “Nur mir”. Sampel, o który toczyła się blisko 20-letnia batalia, pochodził z piosenki “Metall auf Metall” (wydanej przez Kraftwerk w 1977 r.) i był 2 sekundowym fragmentem sekcji rytmicznej użytym w refrenie nowego numeru. Sprawa przeszła przez wiele etapów i instancji, aby ostatecznie trafić pod młotek sędziów z TSUE, którzy stwierdzili, że „przyznane na rzecz producenta fonogramów wyłączne prawo do zezwalania na zwielokrotnianie lub zakazywania zwielokrotniania jego fonogramu umożliwia mu sprzeciwienie się wykorzystaniu przez osobę trzecią próbki dźwiękowej, nawet bardzo krótkiej, pobranej z jego fonogramu w celu włączenia tej próbki do innego fonogramu. Wyjątek dotyczący cytowania, przewidziany w art. 5 ust. 3 lit. d) dyrektywy 2001/29, nie ma zastosowania w sytuacji, gdy fragment fonogramu został włączony do innego fonogramu bez widocznego zamiaru nawiązania interakcji z pierwszym fonogramem i w sposób niepozwalający na rozpoznanie go na tle pozostałej części drugiego fonogramu.” Z tego fragmentu wynika, że użycie sampla, musi być poprzedzone uzyskaniem zgody od autora pierwotnego utworu, a o prawie cytatu (o tym dalej) możemy mówić, jeżeli sampel nie został w sposób znaczący zmieniony np. poprzez nałożenie nowego efektu. Warto również zaznaczyć, że przed wydaniem omawianego wyroku, Rzecznik Generalny TSUE Maciej Szpunar (pierwszy Polak, który objął to prestiżowe stanowisko) wydał w tej sprawie opinię, która pomimo tego, iż nie jest stanowiskiem wiążącym, jest bez wątpienia istotnym głosem w tej dyskusji. Otóż Szpunar twierdzi, że „fonogram (pierwsze utrwalenie dźwiękowe np. tzw. taśma matka/ przyp. aut.) podlega ochronie prawno-autorskiej nie ze względu na specyficzne połączenie dźwięków, lecz z racji utrwalenia tych dźwięków. Sam dźwięk lub słowo nie mogą być zmonopolizowane przez twórcę, jednak po zarejestrowaniu stanowią fonogram, który ochronie podlega; stąd też zwielokrotnianie fonogramu stanowi element wyłącznego prawa producenta - który może wykorzystywać go w różny sposób: zarówno sprzedając egzemplarze, jak i wyrażając na użycie jego fragmentów jako sampli (także odpłatne)”. Dodał również, że „wolność sztuki nie może gwarantować każdemu możliwości swobodnego wykorzystywania wszystkiego, co zechce, do celów jego działalności artystycznej”. Dotychczas samplowanie było powszechnie uznawane za pozostające w obrębie prawa cytatu, który dopuszcza pewne zapożyczenia, np. ze względu na prawo gatunku twórczości – wszakże hip-hop samplem stał (obecnie używa się ich coraz rzadziej), produkowanie muzyki opartej na fragmentach cudzej twórczości stało się autonomiczną sztuką zdobywającą szerokie uznanie. Za dobry przykład może tu posłużyć Josh Davis – amerykański producent znany pod pseudonimem Dj Shadow. Jego, wydana w 1996 r., płyta „Entroducing....” została w całości zbudowana z sampli zaczerpniętych z takich gatunków muzyki jak jazz, funk, muzyka psychodeliczna, a także fragmentów programów telewizyjnych i wywiadów. Album trafił nawet do Księgi Rekordów Guinessa jako pierwszy w historii krążek stworzony wyłącznie z sampli. Dj Shadow pokazuje, że sampling jest wysublimowaną sztuką i używając tej techniki jesteśmy w stanie wyjść poza gatunkowe ograniczenia i stworzyć kompletnie nowe, wartościowe dzieło. W obecnym stanie interpretacji prawa, ta płyta nie miałaby szansy powstać. Podobnie z resztą jak większość utworów hip-hopowych, ale nie tylko. Fragmenty cudzych utworów można usłyszeć w utworach kompozytorów romantyzmu (np. Fryderyka Chopina czy Stanisława Moniuszki). Inni (np. Henryk Mikołaj Górecki w „Muzyce staropolskiej” op. 24) sięgali w swoich utworach do wycinków wcześniejszych utworów, podejmując z nimi muzyczny dialog na zasadzie ich bezpośredniego cytowania. Różnica była jednak taka, że ci ostatni sami odgrywali te fragmenty, nie wykorzystując tym samym (wtedy jeszcze nie istniejących) fonogramów.  

Co więc, tak realnie, omawiane orzeczenie TSUE zmienia w naszej rzeczywistości? Otóż każdy utwór zawierający w sobie sample powinien być teraz traktowany jako utwór zależny. Dla kontrastu – utwór korzystający z dobrodziejstwa prawa cytatu jest w pełni autonomicznym dziełem. Utwory zależne to m.in. różnego rodzaju przeróbki, adaptacje czy tłumaczenia, a zatem absolutnie niesamodzielne artystyczne byty, autonomicznie chronione przez przepisy prawa (art. 2 ust. 1 Pr. Aut.). Korzystanie i rozporządzenie takimi tworami wymaga jednak zgody pierwotnego twórcy. Przekładając to jednak na grunt sampling – każdorazowe wykorzystanie fragmentu (nawet najmniejszego) cudzej twórczość wymaga zgody. Tak jak już wcześniej wspomniałem, sprawa komplikuje się, gdy zdamy sobie sprawę, że niezwykle rzadko zdarza się, że prawa do utrwalenia dźwiękowego (fonogramu) należą do muzyków, a nie np. do wytwórni, czyli producenta fonogramu. Ten aspekt reguluje art. 116 Pr. Aut., zgodnie z którym: „Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Jak można zauważyć, rozpowszechnienie cudzej twórczości stanowi przestępstwo, za które w najgorszym wypadku można pójść na 2 lata do więzienia – co w praktyce oczywiście jest niezwykle rzadkie. Częściej sprawa kończy się na sowitym zadośćuczynieniu pieniężnym. Z jednej strony należy traktować to raczej pozytywnie – chodzi przecież o słuszny interes twórcy. Z drugiej natomiast, wyznaczanie kierunków interpretacji prawa, opartych na założeniu, że pewna redystrybucja owoców sztuki jest kradzieżą, prowadzi do moim zdaniem niebezpiecznych skutków. Warto w tym miejscu przytoczyć najbardziej przełomową dla światowego samplingu sprawę, w której naprzeciwko stanęli raper Biz Markie oraz twórca wykorzystanego fragmentu, Gilberta O`Sullivana. Odczytywanie wyroku (oczywiście korzystnego do O`Sullivana) sędzia postanowiła rozpocząć od przytoczenia siódmego przykazania „nie kradnij” (pominę już swój komentarz na temat zasadności używania tego typu słów), a następnie przeszła do tyrady o szkodliwości samplingu. Jej postawa pokazuje, jak mało prawnicy (a co za tym idzie, my wszyscy) wiedzą o społecznych funkcjach sztuki. O nieustającym dialogu pomiędzy różnymi dyscyplinami na różnych etapach jej rozwoju. Moim zdaniem technika samplingu stworzyła przestrzeń do artystycznego wyrazu osobom, które nie mogły liczyć na wykształcenie muzyczne i sprowadziła tę sztukę do poziomu, na którym każdy może zabrać się za produkowanie dźwięków. A czy przypadkiem, nie o to w tym wszystkim chodzi?

Autor: Paweł Kowalewicz, prawnik w Fundacji Legalna Kultura




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura






Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!