Piratowanie książki trwa kilka sekund - czytelniczy paradoks

PRAWO W KULTURZE

/ Prawo w praktyce

Piratowanie książki trwa kilka sekund - czytelniczy paradoks

Piratowanie książki trwa kilka sekund - czytelniczy paradoks

22.04.24

Kilkanaście lat temu kopiowanie książek wiązało się ze spędzeniem kilku godzin w punkcie ksero, co wiązało się z oczywistymi niedogodnościami logistycznymi. Dziś, w dobie e-booków i elektronicznego dostępu do zasobów kultury, aby „spiracić” dany tytuł wystarczy jedno kliknięcie. Na napisanie książki pisarz często poświęca lata. Ta dysproporcja poraża.

Poznajcie problem nielegalnego kopiowania literatury w obliczu Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich, który obchodzimy 23 kwietnia.

Nielegalny obrót książkami w sieci

Dyskusja o nielegalnym pobieraniu treści z Internetu jest stara jak on sam. Ostatnie 15 lat to ciągła walka z portalami takimi, jak Napster czy Pirate Bay. Eksploatowanym towarem były głównie muzyka oraz filmy, rzadziej książki czy inne rodzaje twórczości. Dopiero z nadejściem ery e-booków i czytników, obrót nielegalnie udostępnionymi książkami rozkwitł na całego. I choć nadal to muzyka, filmy czy seriale są jednak dalej, najczęściej piraconymi multimediami, skala książkowego piractwa jest jednak tak zatrważająca, że wydaje się wręcz fikcją – bynajmniej nie literacką. Nielegalny obrót książkami jest nadal trochę terra incognita, i mimo, że w tym zakresie dane opierają się głównie na deklaracjach osób biorących udział w różnych badaniach, wyłania nam się coraz wyraźniejszy obraz. Sprawę ułatwia oczywiście wszechobecna digitalizacja oraz wzrost popularności takich formatów jak e-booki i audiobooki. Gdyby książki były dostępne wyłącznie w formie tradycyjnej, śledzenie procesów ich piracenia byłoby praktycznie niemożliwe. Chyba, że zainteresowane organizacje lub organy wystawiłyby swoich kontrolerów w każdym krajowym punkcie ksero, co z oczywistych względów jest pomysłem absurdalnym.


Jak piracą Polacy?


W nawiązaniu do wspomnianych analiz, warto wyróżnić inicjatywę portalu lubimyczytać.pl, które we współpracy z Polską Izbą Książki, przygotowuje badania pt. „Czytelnicy w sieci”. Raport z zeszłorocznej edycji nosi  tytuł „Nielegalne kopiowanie i rozpowszechnianie ebooków i audiobooków przez czytelników” i przedstawia bardzo interesujące spostrzeżenia – nierzadko mijające się ze stereotypami funkcjonującymi w obrębi tego zagadnienia. Podstawowym wnioskiem jest fakt, że czytelnicy i czytelniczki naruszający prawa autorskie nie są stuprocentowymi piratami, gdyż korzystają również z legalnych źródeł, a udział tych źródeł w całościowej konsumpcji wzrasta wraz z poziomem wykształcenia odbiorców. Nie powinno być również dla nikogo zaskoczeniem, że najczęściej nielegalne e-booki i audiobooki pobierają osoby w wieku 15-24 lata, do której zaliczają się głównie uczniowie szkół średnich oraz studenci. Co jednak bardzo ciekawe, istnieje spora grupa piratów trzeciego wieku  (60+), jednak w tym wypadku nakłada się nam jeszcze jeden czynnik – nieświadomość nielegalnego działania. Starsze osoby często po prostu nie wiedzą, że nie mogą czegoś ot tak pobrać z Internetu. Kolejnym ciekawym zagadnieniem są preferencje gatunkowe piratów. Są to: (nomen omen) kryminały, książki fantasy oraz science fiction, ale także literatura piękna. Pokrywa się to mniej więcej z ogólna tendencją popularności gatunkowej, gdyż raport dostarcza bardzo ciekawą, choć przewidywalną zależność – im więcej e-booków  czytamy, tym częściej sięgamy po nielegalne źródła. Wyjątkiem są czytelnicy, którzy czytają ponadprzeciętne ilości e-książek – wówczas prawie wyłącznie pochodzą one ze źródeł oficjalnych i legalnych. A skoro jesteśmy przy źródłach – skąd czytelnicy biorą pirackie treści? Po pierwsze z dedykowanych grup na Facebooku – to tam użytkownicy wymieniają się nielegalnie pobranymi treściami. Drugim źródłem jest portal chomikuj.pl, z którego korzysta co czwarty czytelnik książek cyfrowych.


Co na to prawo?


Pobranie pirackiego e-booka lub audiobooka na własny użytek nie jest przestępstwem, choć powinno być traktowane jako naruszenie przyjętych norm społecznych. Przyczyniamy się tym samym rozpowszechnienia nielegalnych treści. Co innego udostępnianie – w takim wypadku możemy mówić zarówno o odpowiedzialności karnej za przestępstwa, jak również cywilnej za naruszenie przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Należy się wówczas liczyć z tym, że uprawniony podmiot może dochodzić odszkodowania pieniężnego. Oddzielnym zagadnieniem jest samodzielne tworzenie kopii cyfrowych lub digitalizacja książek. Użytkownicy (i nie tylko, ale o tym za chwilę) nie mają prawa tworzyć kopii elektronicznej, gdyż w z punktu widzenia prawa byłoby to bezprawne powielanie utworu. Oczywiście, art. 23 zapewnia legalność takiego działania, ale tylko wtedy, gdy kopia powstaje dla własnego użytku osobistego. Co ciekawe, nawet biblioteki są uprawnione do tworzenia cyfrowych kopii książek, ale jedynie do celów archiwizacyjnych. Biblioteki mogą również kupować e-booki i udostępniać je maksymalnie jednemu czytelnikowi naraz. Jak podkreślają osoby bezpośrednio zaangażowane w sprawę, w przeciwnym wypadku również doszłoby do bezprawnego powielenia utworu – powstałyby bowiem jego elektroniczne kopie. Łatwo można się domyślić, że taki stan rzeczy jest kompletnie bezcelowy, gdyż całe założenie e-bookowego systemu opiera się na szerokiej dostępności danego tytułu, bez potrzeby produkcji nośników fizycznych – w tym przypadku drukowania kolejnych egzemplarzy książek. Biblioteki są zatem zobowiązane do podpisywanie oddzielnych umów z autorami książek, które następnie przełożone na „język cyfrowy” zaspokoją czytelnicze potrzeby osób korzystających z usług książkowych wypożyczalni.


Autor: Paweł Kowalewicz prawnik

Grafika: Freepik 

           

 

 




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!