VPN kontra geoblokady

PRAWO W KULTURZE

/ Prawo w praktyce

VPN kontra geoblokady

VPN kontra geoblokady

08.02.23

Od kilku lat możemy obserwować coraz większą popularność tzw. VPN’ów (Virtual Private Network) – oprogramowania pozwalającego omijać nakładane przez niektóre witryny geoblokady oraz gwarantującego pełną anonimowość i ochronę danych w sieci. Temat VPN’ów został nawet podjęty przez Komisję Europejską, co pokazuje jak istotne jest to obecnie zagadnienie.

Zasada terytorialności


Geoblokada to praktyka stosowana przez internetowe przedsiębiorstwa, polegająca na uniemożliwieniu dostępu do danych produktów, klientom z konkretnego kraju lub obszaru świata. Oprócz od razu nasuwających się skojarzeń z niedostępnością np. jakiegoś amerykańskiego filmu na polskiej witrynie Netlfixa, geoblokada jest często wykorzystywana choćby w zwykłym sieciowym handlu. Choć ciężko w to uwierzyć, firmy wewnątrz Unii Europejskiej potrafią ograniczać dostęp do swoich produktów czy usług klientom z innych państw członkowskich. Przyczyny takie stanu rzeczy są różne (np. chęć ograniczenia kosztów dostawy itd.) ale co ciekawe, geoblokada została uznana przez organy wspólnotowe za praktykę dyskryminacyjną, a co za tym idzie, wdrożono rozporządzenie (w ramach strategii jednolitego rynku cyfrowego), aby z nią walczyć.[1] Co jednak ciekawe, z katalogu zaprezentowanych regulacji wyłączono usługi związane z treściami chronionymi prawem autorskim lub utworami w formie niematerialnej (np. strumieniowa transmisja muzyki czy e-booki). Dlaczego? O tym za chwilę.


Stosowanie geoblokad w zakresie treści objętych prawem autorskim, wynika wprost ze stosowania zasady terytorialności, zgodnie z którą ochrona praw autorskich i praw pokrewnych obejmuje wyłącznie terytorium jednego kraju. Drugą przyczyną są postanowienia umowne zawierane pomiędzy twórcami a dystrybutorami treści online. Amerykański twórca lub producent, może udzielić np. Netlfix’owi licencji ograniczonej wyłącznie do terytorium Stanów Zjednoczonych. Wówczas polski użytkownik tej platformy, klikając w widniejący kafelek z miniaturką wybranego filmu czy serialu, zobaczy komunikat „ta zawartość nie jest dostępna w twojej lokalizacji”. Zdarza się, że użytkownicy są wtedy odsyłani do innych stron danego dystrybutora, gdzie za dodatkową opłatą można taką blokadę „ściągnąć”. Ten ostatni przykład powinien być oczywiście traktowany jako nieuczciwy, gdyż nie ma on na celu ochrony woli twórcy, a jedynie zwiększenie zysków z odtworzeń.


UE walczy z geoblokadami


W celu walki z dyskryminacją lokalizacyjną Komisja Europejska zaproponowała rozwiązanie w postaci rozporządzenia 2018/302 z dnia 28 lutego 2018 r. w sprawie nieuzasadnionego blokowania geograficznego. Jak jednak wspomnieliśmy, spod przepisów o zakazie geoblokowania wyjęte zostały usługi audiowizualne, w tym zwłaszcza dostawcy usług streamingowych takich jak HBO Max, VOD, Spotify czy Netflix. Z zakresu zastosowania rozporządzenia jest wyłączone także nabywanie uprawnień do korzystania z utworów cyfrowych chronionych prawem autorskim, czyli gier komputerowych, programów komputerowych, audiobooków, ebooków, itd. Wynika to z bardzo prostej przyczyny – w badaniu przeprowadzonym w 2016 r. przez Dyrekcję Generalną ds. Konkurencji Komisji  Europejskiej wykazano, że niemal 70% dystrybutorów treści chronionych w sieci, przyznało, że stosuje ograniczenia terytorialne w dostępie do ich oferty, z czego prawie 60% dostawców przyznało, że do geoblokowania zobowiązują ich umowy z właścicielami praw. I tutaj właśnie leży sedno problemu – używanie VPN’ów nie jest sprzeczne z obowiązującymi przepisami ogólnymi, ale łamie jednak postanowienia umowne, których użytkownicy nie są nawet stronami. Za tego typu naruszenia, do odpowiedzialności można by hipotetycznie pociągnąć licencjobiorcę (np. serwis vod), gdyż to on nie jest w stanie wywiązać się z umowy zakładającej dystrybucję danego tytułu np. wyłącznie na terytorium USA. Z oczywistych względów, nikt rozsądny nie porywa się jednak na takie działania.


Komu służą VPN’y?


Nie zmienia to jednak faktu, że raz na jakiś czas firmy dostarczające usługi VPN stają w obliczu procesu – tak stało się w zeszłym roku: prawie 30 amerykańskich wytwórni filmowych skierowało pozew przeciwko dostawcom VPN. Wskazano w nim, że pozwane przedsiębiorstwa pozwalają na wykorzystywanie swoich usług do popełniania sieciowych przestępstw – np. LiquidVPN reklamował się np. jako najlepszy VPN do korzystania z torrentów i udostępniania plików za pomocą sieci peer-to-peer. Wynika to z faktu, że użytkownik ze zmienionym IP komputera jest trudny do namierzenia, a to właśnie IP jest główną wizytówką internauty. Warto w tym miejscu wspomnieć, o wyroku TSUE, o którym była mowa w artykule dotyczącym właśnie torrentów. Trybunał stwierdził bowiem, że rejestrowanie adresów IP użytkowników oraz udostępnianie ich nazw i adresów pocztowych podmiotowi praw własności intelektualnej lub osobie trzeciej w celu umożliwienia wytoczenia powództwa o odszkodowanie jest dopuszczalne. Jednak w kontekście korzystania z VPN, staje się po prostu bezskuteczne. „Gwarantowana” anonimowość jest bowiem drugim filarem VPN’ów, które mają być remedium na wszechobecne szpiegowanie i naruszanie prywatności użytkowników. VPN jest w tym wypadku „pośrednikiem” pomiędzy komputerem a siecią internetową. Użytkownik VPN’a, nie łączy się bezpośrednio z Internetem, a z serwerem dostawcy danego VPN, a następnie to serwer łączy się z poszczególnymi stronami, posługując się jednocześnie pełnym szyfrowaniem. Nawet dostawcy Internetu nie mają możliwości określenia tożsamości użytkownika, ani nawet jego lokalizacji. Szyfrowanie zapobiega również podsłuchiwaniu ruchu sieciowego, co oznacza, że użytkownicy są nie do namierzenia. I rzeczywiście tak jest – przynajmniej w krajach takich jak Rosja, Iran, Chiny, Białoruś, Oman, ZEA czy Uganda. Innymi słowy, VPN’y pozwalają tam na ominięcie totalitarystycznych ograniczeń nakładanych przez rządy tych krajów na Internet. Jest to wówczas jedyny sposób na odsunięcie się od sączonej propagandy i dostęp na prawdziwych i rzetelnych wiadomości. A że cierpią na tym twórcy – no cóż, siła wyższa.


„Z omijaniem geoblokad trzeba się pogodzić” – takie podsumowanie jednej ze rozpatrywanych spraw zaserwował nam rzecznik Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pod koniec zeszłego roku. Wygląda na to, że twórcy muszą pogodzić się z tym, że zakres udzielanej platformom licencji może nie być do końca respektowany. Pomimo nieustającej walki z omijaniem geoblokady za pomocą VPN’ów (w której pionierem jest Netflix), życie przyniosło nam nieoczekiwaną okoliczność w postaci wojny na Ukrainie, której konsekwencją jest cenzurowanie sieci, nie tylko przez władze Federacji Rosyjskiej. Podobne tendencje widać również w innych quasi-autorytarnych i totalitarnych państwach, a zawsze odbywa się to kosztem zwykłych obywateli. Warto w tym kontekście pamiętać, że dostęp do informacji jest ujęty w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a sama informacja jest dziś bardziej drogocenna od złota.




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura






Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!