PRAWO W KULTURZE
/ Prawo w praktyce
Od romantycznych aktywistów do międzynarodowych przestępców
14.12.17
15 lat, kilka orzeczeń lokalnych sądów i jeden wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej - tyle było potrzeba, aby uzyskać przewagę w nierównej walce z gigantami internetowego piractwa. Czy to koniec The Pirate Bay?
Problem roku 2000
Przełom XX i XXI wieku wiele osób zapamięta nie tylko ze względu na symbolizm bijący z tej historycznej daty. Użytkownicy jeszcze raczkującej wtedy sieci z przerażeniem obserwowali powolnie sunące po tarczy zegara wskazówki, zbliżające ludzkość do wejścia w nowy etap rozwoju co, w opinii wielu ekspertów, miało skutkować pojawieniem się tzw. pluskwy milenijnej, o końcu świata już nie wspominając. Na szczęście zapowiadany komputerowy Har-Magedon, okazał się jedynie problemem, sztucznie rozdmuchanym przez firmy informatyczne, które zwęszyły możliwość zarobienia konkretnych pieniędzy na sprzedaży oraz instalacji sprzętu i oprogramowania „kompatybilnych z cyfrowymi wymogami nowego tysiąclecia”.
Ciągnąc dalej wątek ogólnoświatowej sieci komputerowej, rok 2000 był dla niej przełomowy z zupełnie innego powodu. To właśnie wtedy grupa młodych Szwedów założyła „Piratbyrån” (w dosłownym tłumaczeniu „pirackie biuro”- przyp. aut.) – organizację zrzeszającą aktywistów kontestujących zastany porządek prawny i zasady dystrybucji multimediów. Piratbyrån, w odróżnieniu od większości tego typu inicjatyw, działała na mikroskalę zapełniając swój serwis treściami wyłącznie skandynawskimi, głównie szwedzkimi. Taki zabieg pozwolił aktywistom pozostać poza radarami międzynarodowych służb (zdominowanych głównie przez Amerykanów) walczących z coraz to prężniej rozwijającym się zjawiskiem, znanym dziś jako internetowe piractwo.
Potop szwedzkich torrentów
Punktem zwrotnym okazał się rok 2003. Nowy projekt organizacji, roboczy ochrzczony mianem „Zatoki Piratów” (ang. The Pirate Bay), wystartował na meksykańskich serwerach należących do przedsiębiorstwa, które zatrudniało jednego z założycieli witryny – Gottfrida Svartholm’a. Należy jednak podkreślić, że początkowa koncepcja po raz kolejny zakładała lokalny charakter The Pirate Bay. Sprawy jednak dość szybko wymknęły się spod kontroli i już po niecałym roku działania „biblioteka” Zatoki liczyła kilkaset tysięcy pozycji, a zasięg serwisu przekroczył wirtualne granice Skandynawii. Nic więc dziwnego, że służby zaczęły dokładniej monitorować działania The Pirate Bay. Jednak sprytni Szwedzi, powołując się na luki w lokalnych przepisach w zakresie prawno-autorskiej ochrony twórców, ignorowali wszelkie nakazy zamknięcia serwisu czy usunięcia poszczególnych treści w nim się znajdujących. Kluczem do „sukcesu” okazał się pionierski jak na tamte czasy protokół wymiany i dystrybucji cyfrowych plików o nazwie „BitTorrent”. Dzięki zastosowaniu tej technologii serwis nie hostuje żadnych plików – również tych, których rozpowszechnianie mogło potencjalnie naruszać prawo autorskie - a jedynie dostarcza wyszukiwarkę, która pokazuje odnośniki do danych zasobów, w postaci plików torrent. Serwer, jako źródło plików, wskazuje osobiste komputery użytkowników, którzy już pobrali bądź są w trakcie pobierania danych treści. W ten sposób dochodzi do rozproszenia odpowiedzialności co dla organów jest ogromnym utrudnieniem w walce z tego typu nielegalną dystrybucją treść objętych ochroną prawną.
Trafiony, niezatopiony
Piracka bandera, która ponuro powiewała nad internetem, wydawała się być nie do ruszenia, aż do roku 2006. Wówczas bowiem po raz pierwszy zareagował szwedzki wymiar sprawiedliwości. 31 maja 2006 r. policja wkroczyła do sztokholmskiej siedziby firmy, która hostowała serwery The Pirate Bay. Oprócz zarekwirowania całego sprzętu, policjanci zatrzymali 3 osoby, a prasa ogłosiła zwycięstwo w walce z internetowym piractwem. Nikt chyba nie spodziewał się, że tak nagłośniona i kompleksowa akcja aparatu państwowego przyniesie skutek zupełnie odwrotny do pierwotnie zakładanego. W obronie Zatoki zorganizowano całkiem pokaźne demonstracje (w Sztokholmie oraz w Göteborgu) a sam serwis został na nowo postawiony w zaledwie trzy dni. Nie można również pominąć faktu, że medialne zamieszanie powstałe wokół The Pirate Bay skutkowało znacznym zwiększeniem liczby korzystających z serwisu użytkowników. Pomimo tego, że przez następne lata serwis utrzymywał się na powierzchni, co zawdzięczał głównie zmianom domen czy lokalizacji serwerów (w tym do Holandii czy Niemiec), w 2009 r. zapadły pierwsze wyroki dotyczące działalności Zatoki. 4 osoby (w tym wspomniany już Gottfrid Svartholm) związane z The Pirate Bay zostały oskarżone o "współuczestnictwo w udostępnianiu treści objętych prawami autorskimi", a następnie skazane na kary po 12 miesięcy pozbawienia wolności oraz kary grzywny w wysokości 30 milionów koron szwedzkich (ok. 900 tysięcy dolarów). Skazani złożyli apelacje - sąd drugiej instancji wyroki co prawda podtrzymał, jednak zmniejszył uprzednio wymierzone kary pozbawienia wolności, podnosząc jednocześnie kwoty grzywien. W tym samym roku szwedzki sąd uwzględnił powództwo wniesione przeciwko The Pirate Bay przez koncerny takie jak Universal, Sony, Paramount czy Disney i nakazał odłączenie serwisu od sieci. Zatoka wróciła do internetu po niecałych 24 godzinach.
Zatoka jednak piracka
„Największą wartością The Pirate Bay są użytkownicy, którzy pomagają zapełnić ją treściami. Po naszej stronie leży jedynie utrzymanie dostępu do baz danych oraz serwerów przechowujących odpowiednie informację” – tak na pytanie o sposób na działanie Zatoki odpowiedział w 2009 r. jej rzecznik. Czy oznacza to, że serwis jest niezatapialny? Czy wieloletnia walka z czymś co początkowo było idealistycznym aktywizmem, jest skazana na porażkę? Przykład płynący z Holandii pokazuje, że niekoniecznie. A wszystko za sprawą głośnej sprawy Stichting Brein przeciwko Ziggo BV, XS4ALL Internet BV (C‑610/15), która swój finał znalazła 14 czerwca b.r. w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Stichting Brein, holenderska fundacja, zajmująca się ochroną interesów podmiotów prawa autorskich, wystąpiła z powództwem przeciwko dwóm dostawcom dostępu do sieci internetowej – Ziggo i XS4ALL. Przedmiotowe powództwo obejmowało żądanie nakazania dwóm wyżej wskazanym spółkom zablokowania nazw domen i adresów IP serwisów takich jak The Pirate Bay. Fundacja argumentowała, że poprzez brak blokady dostępu do platform wymiany online, dostarczane przez dostawców usługi wykorzystywane są do celów związanych z naruszaniem prawa autorskiego i praw pokrewnych, przysługującym podmiotom, których interesy chronią organizacje takie jak Stichting Brein. Po wyczerpaniu toku instancji, sprawa trafiła do Hoge Raad der Nederlanden (Sąd Najwyższy Niderlandów), który postanowił zawiesić postępowanie i w braku jednoznacznego orzecznictwa zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dwoma pytaniami prejudycjalnymi w zarysowanym w sprawie zakresie. Po przeprowadzeniu właściwego postępowania, Trybunał stwierdził (pkt 45 wyroku), iż nie ma wątpliwości, że „(…) udzielenie dostępu do platformy wymiany online (w tym wypadku chodzi o platformę The Pirate Bay przyp. aut) takiej jak rozpatrywana w postępowaniu oraz zarządzanie nią stanowi „czynność udostępniania” w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy 2001/29” [przypis 1]. Oznacza to tyle, że Zatoka została uznana za podmiot udostępniający treści objęte prawem autorskim, a nie, zgodnie ze swoją wieloletnią linią obrony, jedynie „dostawcę wyszukiwarki plików z prywatnych baz danych”. Ponadto Trybunał stwierdził, że administratorzy The Pirate Bay aktywnie angażują się w katalogowanie, moderację czy końcu administrowanie serwisu, stąd dalsze uznawania Zatoki za biernego dostawcę wyszukiwarki jest niezgodne z zasadami poprawnego rozumowania. Skutki? Po pierwsze The Pirate Bay oficjalnie i w majestacie prawa, został uznany za serwis piracki. Po drugie państwa członkowskie, których regulacje prawne zakładają możliwość blokowania przez dostawców internetu dostępu do pirackich serwisów, zyskały realne narzędzie do walki z największą tego typu stroną w sieci. Holandia z tego narzędzia skorzystała i już od początku października 2017 r. klienci Ziggo oraz XS4ALL nie mogę korzystać z wyszukiwarki torrentów The Pirate Bay. Dostęp do serwisu został trwale zablokowany i wszystko wskazuje na to, że w ślad za pionierskimi w tej dziedzinie Holendrami pójdą inne kraje Wspólnoty.
Na koniec oddajmy głos Peterowi Sunde, jednemu z założycieli The Pirate Bay, którego wypowiedzieć dla „Torrent Freak” jest niezłym podsumowaniem samego zjawiska i zamieszania jakie wokół Zatoki narosło: „To nie tak miało być. Założyciele Zatoki mieli poczucie odpalania petardy kulturowej, która wybucha i zostawia trwały ślad, coś nowe i świeżego. Byliśmy alternatywną wizją tego, jak może wyglądać dzisiejsze społeczeństwo – kto produkuje treści kulturowe i kto i w jaki sposób, je konsumuje. Jak wielkie znaczenie ma wolność słowa i powszechny dostęp do informacji i kultury. Jak bardzo inne treści są dla nas dostępne, wtedy, gdy wyrugujemy z nich cenzurę i kontrolę polityczno – medialną pod szyldem korporacji. O te wartości toczyła się walka. Nikt nie walczył natomiast o “pirata”, który buntuje się i rzuca w sieci przekleństwami, bo ma problemy ze ściąganiem kolejnej części swojej gry…”
Paweł Kowalewicz
[przypis 1] źródło: InfoCuria – Orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
- Prawo w kulturze
- Piractwo
- Podróbki
- Przewodnik po prawie autorskim
- > Prawo w praktyce
- Prawnik odpowiada / zapytaj prawnika
- Audycje o prawie autorskim
- Akty prawne
- Organizacje zbiorowego zarządzania
- Prawo Własności Intelektualnej w Działalności Dziennikarskiej