Wspólne sprawy
CZYTELNIA KULTURALNA
/ Wspólne sprawy
Pandemijna Opowieść Wigilijna z przesłaniem na nowy rok
30.12.21
„Kolęda prozą” - taki tytuł nadał swojej wigilijnej opowieści Charles Dickens, kiedy ją w 1843 roku po raz pierwszy wydał. I to był bardzo mądry tytuł dla historii o naszych Bożych Narodzeniach.
Po pierwsze - nawet najbardziej poważni dorośli oddają się kolędowo-sentymentalnemu klimatowi świąt, a nie zawsze są gotowi się do tego przyznać, więc trzeba im poezję na prozę przetłumaczyć…
Po drugie - niezależnie od tego, czy wierzysz w osobowego Boga, z którym masz codzienny kontakt, czy też to doświadczenie nie zostało ci dane, nie możesz przejść obojętnie przez Boże Narodzenie, Ono jest ważną osią naszego życia - tu Dickens miał bardzo trafną intuicję. Dla jednych to rzeczywiście są urodziny Jezusa, dla innych - ważne wydarzenie kulturowo-rodzinne, wpisane w tradycję. Wszyscy się zgodzimy, że warto Boże Narodzenie widzieć jako symbol tych wszystkich momentów, gdy coś większego od nas wkracza w naszą historię i od tego momentu już nic nie jest takie, jak było.
To mogą być trudne wydarzenia - przemijanie, odejścia, choroby, epidemie, kataklizmy, ale warto także zobaczyć pozytywną stronę - wolność i czas pozwalają nam stawiać sobie cele, marzyć, osiągać, zmieniać nasz świat na lepsze. Coś większego od nas wkracza w naszą historię także wtedy, gdy się w kimś zakochujemy, pobieramy, kiedy nam się rodzą dzieci, kiedy nauka i technologia dokonują przełomowych odkryć, choćby w medycynie. To się rzeczywiście dzieje i może dziać bardziej, jeśli naszą moc tworzenia dobra zrozumiemy i zabierzemy się do sensownej roboty.
Wróćmy jednak do metaforyki Dickensa. Masz swoją bożonarodzeniową przeszłość - wspomnienia, często wyidealizowane: gwiazdka, choinka, zapach domu, bliskość tych, których być może już nie ma, oczekiwanie, żeby już zacząć jeść, rozpakować prezenty - i wszystkie te inne dziecięce opowieści, które się składają na twoją historię.
Masz bożonarodzeniową teraźniejszość - z coroczną krzątaniną, przejedzeniem, postanowieniami, a w tym roku - z całą dziwnością i niepewnością pandemijnych Świąt, ze szczepionką na horyzoncie, co jak gwiazda betlejemska wydaje się być znakiem nadziei, choć świat - jak niegdyś Betlejem - w niepewności nocy przecież, bo obostrzenia, restrykcje, dane, eksperci…
No i bożonarodzeniowa przyszłość - z nadzieją na lepsze jutro, ale i z poczuciem, że jeśli czegoś nie zmienisz, to nie będzie dobrze, zarówno jeśli chodzi o twoje osobiste i zawodowe życie, jak i losy planety: bo zmienia się klimat, bo migracje, technologia, populizmy… Jest się o co martwić na kolejne Boże Narodzenia, trzeba pytać siebie o to, jaki świat przekażemy naszym dzieciom…
Myślę, że kiedy Bóg patrzył na ludzi przed swoim przyjściem na Ziemię, mógł zobaczyć obrazek bardzo podobny do tego, jaki my dziś widzimy na ekranach komputerów w czasie zdalnych telekonferencji. Pozamykani w egoizmie swoich małych domów, więzienio-twierdz, wpatrzeni w kamerki. Widać nas w czarnych pudełkach, a jeśli kamerek nie włączymy, stajemy się ciemnoszarym prostokątem z inicjałami na wierzchu. Myślę, że właśnie taki widok mógł Boga ostatecznie przekonać, że trzeba się do nas osobiście wybrać i coś z tym globalnym pogubieniem zrobić. W tym sensie świat - podzielony, poraniony - a przez to pochowany w swoich boksach, nickach i awatarach bardzo potrzebuje Bożego Narodzenia. „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką. Nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło” - napisze prorok Izajasz (Iz 9, 1). Myślę, że to jest także w jakiejś mierze opis naszego dzisiejszego Adwentu - wielkiego oczekiwania, zarówno na poziomie osobistym, jak społecznym i cywilizacyjnym. Wyjść z ciemności - ku światłu: wiedzy, bezpieczeństwa, radości, sensu, miłości, prawdy. Wartości, których pragniemy i dzięki którym w istocie stajemy się sobą. To o Wartościach na różne sposoby mówimy, gdy sobie składamy świąteczne życzenia.
Bożonarodzeniowo medytując dalej, próbując nawet wejść w boskie kompetencje, nie sposób nie zadać jeszcze jednego ważnego pytania: kiedy Bóg zobaczył ludzkość na swoim ekranie - podzieloną i w ciemnościach - dlaczego zdecydował się przyjść jako dziecko w zagubionym, prowincjonalnym Betlejem, wśród zwierząt i pasterzy? Efekt z pewnością byłby pod każdym względem lepszy, gdyby wybrał któreś z miast rzymskiego imperium, albo nawet jego stolicę… A jednak… Świat zwierząt ma nam coś ważnego do powiedzenia. Pewnie dlatego w Wigilię może przemówić ludzkim głosem. Krzysztof Zanussi, opowiadając o kulturze w dobie pandemii, odniósł to wprost do swoich domowych zwierzaków. Jak by im nie było dobrze - a w jego domu jest im naprawdę dobrze - nigdy nie dadzą się zwieść pozornemu bezpieczeństwu. Cokolwiek się dzieje, czujnie strzygą uszami. To właśnie strzyżenie uszami, czujne nasłuchiwanie, reagowanie na subtelne nawet sygnały, płynące z otoczenia bądź z wnętrza - jest stwórcze i twórcze dla kultury. Przebodźcowanie, głośność, chaos, nadmiar - męczą i wyjaławiają, Można przeoczyć, że oto coś większego od nas wkroczyło w naszą historię.
Słusznie zatem wybór padł na stajenkę. Lepiej przychodzić tam, gdzie czujnie strzygą uszami. Gdyby się Boże Narodzenie wydarzyło w mieście, mogliby go ludzie nie zauważyć. My też możemy go nie zauważyć, jeśli się zamkniemy na „znaki czasu” - jeśli ich nie zauważymy, zlekceważymy albo nie będziemy umieli ich właściwie zinterpretować. Pasterze umieli się przestraszyć, zrozumieć - a potem ucieszyć. A my? O wiele za często uczymy się ignorować - wypierać sygnały i ostrzeżenia, które dostajemy, bo tak nam wygodniej. Nic nie trzeba zmieniać.
Oczywiście, Betlejem było oznaczone gwiazdą, co wskazywała drogę. Dzisiaj gwiazdy straciły swoje znaczenie. Mamy nawigację i GPS w telefonie. Czy jednak wiemy, dokąd iść? Wewnętrzny kompas powinno się nastawiać na wartości. Prawda, dobro, piękno, miłość, szacunek, uczciwość - umiesz tak ustawić swoją nawigację? Zobaczyć, podążyć, przestraszyć się, zrozumieć, ucieszyć, oddać pokłon? Pastuszkowie, ich bydło i trzoda, trzej królowie - potrafili posłuchać i podążyć za gwiazdą. A Ty?
I jeszcze aniołowie… Angelologia - bo jest nauka o aniołach, definiuje je jako duchowe byty, posłańców, którzy wypełniają zamysły Boga. Natychmiast, naturalnie, bo przecież są poza czasem i przestrzenią. Co ciekawe, kluczowych aniołów znamy z imienia: Gabriel, Rafał i Michał. I znają je główne religie świata - chrześcijaństwo, judaizm i islam… Warto sobie przy okazji Bożego Narodzenia połączyć tę „poważną” angelologię z naszymi codziennymi stereotypami - obrazkami słodkich aniołków i powszechnym pragnieniem, by być aniołem i znaleźć anioła. To po prostu wymaga pracy, dobrej, anielskiej pracy. W imię lepszych Bożych Narodzeń.
Królów do Betlejem prowadziła gwiazda - ale nawet w biblijnej historii nie byli to królowie z tu i teraz, lecz magiczni „mędrcy ze wschodu”. Wygląda, że już wtedy władcy niechętnie podążali za gwiazdą, a nawet - jak Herodowi - wcale im się nie podobało Boże Narodzenie. Może i w tej dziedzinie wreszcie „coś większego wkroczy w naszą historię” i powstanie jakaś polityka oparta i nakierowana na wartości? Dickensowski Ebenezer Scrooge się zmienił, może i do współczesnych „królów” coś przemówi?
Niech przemówi - na początek do każdego z nas… Językiem gwiazdy, aniołów, światła, radości, nadziei, w imię naszych przyszłych Bożych Narodzeń. Żebyśmy umieli strzyc uszami, nie przeoczyć, porządnie się przestraszyć, zrozumieć - i wreszcie ucieszyć. Sobą, sobą nawzajem, swoim miejscem, szansami i rolą w historii. W końcu - to także dla Ciebie jest to Boże Narodzenie. Coś większego może wkroczyć w twoją historię.
Autor: Dariusz Duma filozof, ambasador Legalnej Kultury
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
- Czytelnia kulturalna
- > Wspólne sprawy
- Archiwum
- Rozmowy
- Łyk sztuki do kawy
- Polecamy
- Badania i raporty