Wspólne sprawy
Czyli krótko i na temat, o sprawach, które dotyczą po prostu całej kultury. Dlaczego kulnes jest cool? Komu tak naprawdę opłaca się korzystanie z legalnych źródeł kultury? Komu może zagrażać legalizacja? Co musi się zmienić, żeby w Polsce zapanowała moda na cyfrową kulturę z legalnych źródeł?
Pomyśl, zanim klikniesz

CZYTELNIA KULTURALNA

/ Wspólne sprawy

Pomyśl, zanim klikniesz

Pomyśl, zanim klikniesz

20.03.15

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tym, jak korzystamy z Internetu, odbijają się jak w lustrze nasze negatywne cechy, choćby bałaganiarstwo, łatwowierność czy nieuwaga. Jeśli korzystając z sieci nie chcemy być oszukani i wykorzystani, zacznijmy od uświadomienia sobie, że jesteśmy w środowisku nieprzyjaznym, gdzie ludzie o złych zamiarach mają bardzo wiele sposobów na uprzykrzenie nam życia.

W ostatnim czasie pojawia się wiele raportów, poradników i wskazówek dla użytkowników Internetu, dotyczących unikania zagrożeń. To bardzo dobrze, bo Internet pozostaje cały czas bardzo słabo uregulowaną częścią naszego życia, a odgrywa w nim coraz większą rolę. Czytając rozmaite raporty stwierdzam jednak, że czegoś istotnego w nich brakuje.

Dostępne publikacje można podzielić na dwie części. Pierwszy rodzaj to zawiłe technicznie dokumentacje poświęcone rozmaitym atakom nakierowanym na przechwycenie haseł i innych wrażliwych danych, czy też przejęcie kontroli nad komputerem. Napisane są naprawdę trudnym językiem i wyglądają chwilami bardziej jak poradniki dla nastoletnich hakerów, niż abecadło dla przeciętnych użytkowników. Przydatność takich raportów jest generalnie bliska zeru, zakłada bowiem, że tenże użytkownik posiada wystarczającą wiedzę, by być świadomym tego, co dzieje się w jego komputerze. Jest wręcz przeciwnie. Większość użytkowników już od dawna traktuje komputer jak prosty domowy sprzęt - wykorzystując kilka podstawowych funkcji i nie wnikając w żadne zawiłości. Zresztą trudno im się dziwić. Jedynie informatycy mogą rozpaczać, ile mocy obliczeniowej marnuje się w domowych komputerach używanych z finezją przysłowiowego młotka.

Drugi rodzaj poradników podchodzi do tematu od strony społecznej, przestrzegając przed kontaktami z nieznajomymi, korzystaniem z nieprzyzwoitych treści, nierzadko piętnując też gry komputerowe. W tej grupie obowiązuje logika, według której głównym zagrożonym są dzieci, a rolą dorosłych jest je kontrolować i odpowiednio dopilnować. To błędne założenie, bowiem komputer służy dorosłemu do tego, by zająć nim dziecko, a samemu mieć spokój. Poza tym istotą Internetu jest przecież odkrywanie tego, co nieznane, nawiązywanie kontaktów i przygoda. I, jak to na wycieczce, straty muszą być wliczone. Oby było to tylko obtarte kolano albo podrapane plecy.

Z tym jednak bywa różnie. Internet konsumowany pasywnie nie jest groźny, chyba że uznamy iż zasięganie wiedzy w Wikipedii jest niegodne naukowca, filmy na YouTube są poniżej krytyki konesera ruchomych obrazów, na blogach produkują się wyłącznie grafomani, a portale są już całkowicie ztabloidyzowane. Wtedy rzeczywiście lepiej rozważyć powrót do offline’u, bo w Internecie od strony informacyjnej dostajemy ni mniej ni więcej, niż papkę, trociny i chlew. Oraz oczywiście hejt oraz trolling czyli zajęcia słabo znane w czasach analogowych, za to dominujące w świecie cyfrowym.

Warto jednak uświadomić sobie, że Internet nie służy do czytania, tylko do klikania - jego funkcje są dużo ważniejsze niż treści. A myśli nieuczesane w komentarzach, wojny na forach i hejty na fejsie to po prostu wentyl, przez który uchodzi ciśnienie społeczeństwa naładowanego różnymi emocjami. Dodajmy, nierzadko przewrotnie podkręcanymi przez media, także internetowe.

Wróćmy jednak do zagrożeń, które nie odbiegają od tego, co może nas spotkać w życiu codziennym. Zarówno w sieci jak i w realu spotkamy bowiem ludzi, którzy nie zawahają się wykorzystać niewiedzy i roztrzepania innych dla swoich celów, chociażby zarobkowych. Nie zamkniesz mieszkania – ktoś może wejść i coś ukraść. Dasz sobie podpatrzeć PIN do karty – znikną pieniądze. Sprzedawca naciągnie Cię na tanią podróbkę – zostaniesz z tanią podróbką. Wpadniesz w uzależnienie – stracisz kontrolę nad swoim czasem i życiem. Oczywiście w Internecie zagrożenia mają swoją cyfrową formę, ale w skrócie chodzi o to, że przez własną naiwność lub niewiedzę tracimy czas i pieniądze. W zasadzie wystarczyłby zdrowy rozum, ale nie do końca. Kto przecież nie kliknie w link, jeśli dostaje mail ze swojego banku? To, że nadawcą był przebieraniec, okazuje się dopiero po jakimś czasie. Kto, instalując darmowy program, przeczyta warunki umowy i zastanowi się nad tym, na co wyraża zgodę? Przecież chce jak najszybciej mieć to z głowy i klika Dalej, Dalej, przy okazji instalując w swoim komputerze jakieś "przeszkadzajki". Przestępcy, cwaniacy czy zwykli żartownisie skrzętnie wykorzystują dla swoich celów nasz pośpiech, nieuwagę i nawyki.

Gdzie jest policja? Prawie nigdzie. Nasi funkcjonariusze dopiero się uczą, a tempo przyswajania przez nich wiedzy o cyberświecie nie jest zawrotne. Poza tym ich możliwości działania są dużo mniejsze za granicą niż w Polsce, a przecież Internet ma charakter globalny. Wystarczy, że naciągacz zarejestruje domenę z obcą końcówką i wynajmie serwer w obcym kraju, a już znacznie utrudni życie organom ścigania. Dlatego nie warto przesadnie liczyć na pomoc policji czy prokuratury, nie mówiąc o straży miejskiej ;). Ale nie tylko z powodu skomplikowanych technologii i trudności działania za granicą. Przede wszystkim dlatego, że w wiele internetowych przestępstw, zaangażowane są na różne sposoby legalne firmy. Każdy serwer i łącze jest czyjąś własnością, zwykle dużej lub bardzo dużej firmy, która nieświadomie pomaga w czyjejś nielegalnej działalności. Dalej, jeśli oszust przyjmuje płatności, to robi to za pośrednictwem legalnych pośredników obsługujących przelewy, karty płatnicze i uwiarygadniających jego działania eksponowanymi logotypami banków. Jeśli przyjmuje SMSy, to pieniądze przechodzą przez firmy telekomunikacyjne. Jeśli wyświetla reklamy, to miejsce na stronie sprzedaje reklamodawcom korzystając z pomocy domów mediowych lub innych pośredników. Dla wszystkich tych firm to dobry biznes, dlatego też niechętnie współpracują z organami ścigania, najczęściej zasłaniając się niewiedzą. Dodatkowo ich obecność w łańcuszku powoduje, że cały proceder się rozmywa i staje się naprawdę trudny do przestawienia w postępowaniu sądowym. Na tym tle ściganie sprzedawcy cegieł jako telefonów na Allegro to całkowita pestka.

Powstaje pytanie, na ile użytkownik jest sam sobie winien, a na ile jest tylko ofiarą? Na pewno trzeba rozgraniczyć dwie sytuacje: pierwsza, gdy nawet dokładając starań, nie byłby w stanie odróżnić oszusta od prawdziwego usługodawcy, oraz druga - gdzie liczył na fuksa albo przymykał oko na oczywiste sprawy. Taką sytuacją jest na przykład korzystanie z nielegalnych serwisów telewizyjnych i filmowych w Internecie. Od razu widać, że coś jest nie w porządku, prawda? Filmy za darmo albo za grosze, abonamenty do kanałów premium też za grosze. Stoją za nimi po prostu nielegalne firmy i jeżeli decydujemy się im płacić, musimy być świadomi zagrożeń. Nagłe wyłączenie serwisu bez rekompensaty to najlżejsze w nich. Za to dostanie się naszego numeru karty bankowej czy danych osobowych w niepowołane ręce to już konkretniejsze ryzyko. Ale może zdarzyć się coś jeszcze bardziej nieprzyjemnego. Trafimy na serwis, który pobierze pieniądze, lecz filmu nie wyświetli. Za to będzie codziennie obciążał komórkę opłatą, co wykryjemy dopiero widząc rachunek grubszy o kilkaset złotych. Albo łagodniej, zamiast promocyjnej złotówki pobierze maksymalną stawkę ponad 30 zł, za to jednorazowo. Tego rodzaju wyłudzenia są w polskim Internecie masowe i nie dotyczą tylko wabienia treściami audiowizualnymi - takimi, jak poszukiwane filmy. W ten sam sposób można się naciąć chcąc poznać datę swojej śmierci, próbując zlokalizować miejsce pobytu partnera po numerze telefonu komórkowego czy sprawdzić swoje prywatne zdjęcia, które rzekomo wyciekły do sieci.

Wychodzi na to, że aby nie wejść na minę, najlepiej nic nie robić. To jednak jest niemożliwe. Dlatego, jeśli poważnie podchodzimy do sprawy, warto rozgraniczyć funkcje komputera na pracę i zabawę. A najlepiej mieć dwa osobne komputery do tych celów. Herezja? Przecież w każdym domu jest ich kilka, więc jaki problem wyodrębnić jedno stanowisko, które służy wyłącznie do poważnych operacji typu przelewy bankowe czy praca na zawodowych programach? Na takim komputerze zadbamy o zawsze aktualny, komercyjny program antywirusowy, dopilnujemy regularnych kopii zapasowych, instalowania na bieżąco poprawek i regularnie co trzy miesiące wezwiemy fachowca na przegląd. Na tym komputerze absolutnie nie instalujemy kodeków, playerów, toolbarów ani tym bardziej gier. Choćby nie wiem co. Do śmiecenia ma służyć cała reszta.

Takie rozwiązanie przynajmniej częściowo załatwi sprawę zagrożeń informatycznych, natomiast wszystkie pozostałe musimy pozostawić naszej inteligencji i wyobraźni. Nie wysyłać SMSów w ciemno, nie płacić byle komu, nawet jeśli używa logotypów znanych banków. I nie klikać szybciej niż się myśli, bo to może kosztować.


Marcin Przasnyski




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!