Wspólne sprawy
CZYTELNIA KULTURALNA
/ Wspólne sprawy
Nasza Opowieść Wigilijna - z przesłaniem na Nowy Rok
20.12.24
„Kolęda prozą” – taki tytuł nadał swojej wigilijnej opowieści Charles Dickens, kiedy ją w 1843 roku po raz pierwszy wydał. I to jest bardzo mądry tytuł dla tej poruszającej historii o naszych Bożych Narodzeniach. Tych dickensowskich, sprzed 180 lat i tych, które przeżywamy dzisiaj, ty i ja, w Polsce A. D. 2024.
Nawet najbardziej poważni dorośli oddają się kolędowo-sentymentalnemu klimatowi świąt, choć nie zawsze jesteśmy gotowi się do tego przyznać. Symbolika Bożego Narodzenia – dzieciątko, stajenka, zwierzęta u żłobu, oczekiwanie, gwiazda, światło, docenienie prostoty, rodzinna wieczerza, wspólnota, przebaczenie, otwartość na zbłąkanego wędrowca, choinka, prezenty – to wszystko sprawia, że nam serca miękną i więcej w nich ciepła. A jednak… nie czujemy się z tym tak całkiem komfortowo. Strach, lęk, dystans, trzymanie fasonu, „powaga”, trzeba się napić… Dobrze, że nam Dickens poezję na prozę przetłumaczył.
Trzeba nam „poezję życia” przypominać i tłumaczyć ją na prozę. Inaczej zapominamy i nie rozumiemy.
Niezależnie od tego, czy wierzysz w osobowego Boga, który dwa tysiące lat temu przyszedł na spotkanie z człowiekiem jako Dzieciątko, czy też doświadczenie wiary nie zostało ci dane, nie możesz przejść obojętnie wobec Bożego Narodzenia. Ono jest ważną osią naszego życia: emocjonalnego, duchowego, rodzinnego, społecznego, gospodarczego. Dla jednych to rzeczywiście są urodziny Jezusa, dla innych – ważne wydarzenie kulturowo-rodzinne, wpisane głęboko w tradycję.
Wszyscy się jednak zapewne zgodzimy, że można Boże Narodzenie widzieć jako symbol tych wszystkich momentów życia, gdy coś większego od nas wkracza w naszą historię – i już nic nie jest takie, jak było.
To mogą być wydarzenia i procesy trudne, a nawet tragiczne: przemijanie, odejścia, choroby, epidemie, kataklizmy, wojna, inflacja, rozstania. Warto jednak widzieć i te, które są pozytywne – wolność i czas pozwalają nam stawiać sobie cele, marzyć, rosnąć, osiągać, zmieniać nasz świat na lepsze, porzucać to, co już nie działa, tworzyć i otwierać się na nowe. Coś większego od nas wkracza w naszą historię także wtedy, gdy się w kimś zakochujemy, pobieramy, kiedy nam się rodzą dzieci, kiedy nauka i technologia dokonują przełomowych odkryć, choćby w medycynie czy komunikacji. Zmieniamy granice i znaczenie życia. To się rzeczywiście dzieje i może dziać bardziej, jeśli naszą moc tworzenia dobra zrozumiemy – i zabierzemy się do sensownej roboty. Pomożemy Bożemu Narodzeniu.
Wróćmy jednak do metaforyki Dickensa:
Masz swoją bożonarodzeniową przeszłość – wspomnienia, często wyidealizowane: gwiazdka, choinka, zapach domu, bliskość tych, których być może już nie ma, oczekiwanie pierwszej gwiazdki, żeby już zacząć jeść, rozpakować prezenty, kolędować… Wszystko, co się składa na twoją historię.
Masz także bożonarodzeniową teraźniejszość – z coroczną krzątaniną, przejedzeniem, postanowieniami, a w tym roku – z poczuciem kryzysu, przemęczenia, wypalenia, większą niż zwykle niepewnością, polityczną i ekonomiczną, rosnącym chaosem, pytaniami o to, co dalej w naszej części świata - i co ze światem całym…
No i twoja bożonarodzeniowa przyszłość – z nadzieją na lepsze jutro, ale i z poczuciem, że jeśli czegoś nie zmienisz, to nie będzie dobrze, zarówno jeśli chodzi o twoje osobiste, rodzinne i zawodowe życie, jak i losy planety: bo zmienia się klimat, bo migracje, technologia, populizmy, inflacja… Jest się o co martwić na kolejne Boże Narodzenia, trzeba pytać siebie o to, jaki świat przekażemy naszym dzieciom, szukać lepszych odpowiedzi i coś mądrzejszego niż do tej pory konsekwentnie robić…
Myślę, że kiedy Bóg patrzył na ludzi przed swoim przyjściem na Ziemię, mógł zobaczyć obrazek bardzo podobny do tego, jaki my dziś widzimy na ekranach komputerów w czasie naszych zdalnych rozmów i telekonferencji. Pozamykani w egoizmie swoich małych pokoi, więzienio-twierdz, wpatrzeni w kamerki. Widać nas w czarnych pudełkach, a jeśli kamerek nie włączymy, stajemy się ciemnoszarym prostokątem z inicjałami na wierzchu. Myślę, że właśnie taki widok mógł Boga ostatecznie przekonać, że trzeba się do nas osobiście wybrać i coś z tym globalnym pogubieniem zrobić. W tym sensie świat – podzielony, poraniony – a przez to pochowany w swoich boksach, nickach i awatarach, bardzo potrzebuje Bożego Narodzenia. „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką. Nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło” – napisze prorok Izajasz (Iz 9, 1). Myślę, że to jest także w jakiejś mierze opis naszego dzisiejszego Adwentu – wielkiego oczekiwania, zarówno na poziomie osobistym, jak społecznym i cywilizacyjnym. Wyjść z ciemności – ku światłu: wiedzy, bezpieczeństwa, radości, sensu, miłości, prawdy. Wartości, których pragniemy i dzięki którym w istocie stajemy się sobą. To o Wartościach przecież na różne sposoby mówimy, gdy sobie składamy świąteczne życzenia.
Bożonarodzeniowo medytując dalej, próbując nawet wejść w boskie kompetencje, nie sposób nie zadać jeszcze jednego ważnego pytania: kiedy Bóg zobaczył ludzkość na swoim ekranie – podzieloną i w ciemnościach – dlaczego zdecydował się przyjść jako dziecko w zagubionym, prowincjonalnym Betlejem, wśród zwierząt i pasterzy? Efekt z pewnością byłby pod każdym względem lepszy, gdyby wybrał któreś z miast rzymskiego imperium, albo nawet jego stolicę… A jednak… Głęboki symboliczny przekaz kryje się w tym, że najpierw byli prości pasterze i ich trzoda…
Świat zwierząt ma nam wiele ważnego do powiedzenia. Pewnie dlatego w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Czy słuchamy i słyszymy?
Krzysztof Zanussi, opowiadając o kulturze w pandemii i po niej, odniósł się wprost do swoich domowych zwierzaków. Jak by im nie było dobrze – a w jego domu jest im naprawdę dobrze – nigdy nie dadzą się zwieść pozornemu poczuciu bezpieczeństwa i stabilizacji. Cokolwiek się dzieje, czujnie strzygą uszami. To właśnie strzyżenie uszami, czujne nasłuchiwanie, reagowanie na subtelne nawet sygnały, płynące z naszego otoczenia bądź wnętrza – jest stwórcze i twórcze dla kultury. Wtedy ona ma się najlepiej.
Przebodźcowanie, głośność, chaos, nadmiar, oportunizm, koniunkturalizm, fałsz, stereotypizacja, rozleniwienie – demobilizują, męczą i wyjaławiają, tak twórców jak i odbiorców kultury.
Można przeoczyć, że oto coś większego od nas wkracza w naszą historię. Talent, natchnienie, wartości, twórcze dylematy…
Słusznie zatem wybór padł na stajenkę. Lepiej przychodzić tam, gdzie ludzie czujnie strzygą uszami. Gdyby się Boże Narodzenie wydarzyło w mieście, mogliby go miastowi – zajęci sobą – nie zauważyć, zignorować. My też możemy go nie zauważyć, jeśli się zamkniemy na „znaki czasu” – jeśli je zlekceważymy albo nie będziemy umieli właściwie zinterpretować.
Pasterze umieli się przestraszyć, przejąć, spotkać, zrozumieć – a potem ucieszyć. A my? O wiele za często uczymy się ignorować – wypierać sygnały, inspiracje, natchnienia i ostrzeżenia, które dostajemy. Tak nam wygodniej. Nic nie trzeba zmieniać. Wolimy „odbywać spotkania” zamiast się spotykać. Spotkania – także z samym sobą, z wartościami, z kulturą – są wymagające i zobowiązujące.
Powiesz, że pasterzom było łatwiej. Oczywiście, Betlejem było oznaczone Gwiazdą, co wskazywała drogę. Dzisiaj gwiazdy straciły swoje znaczenie i wartość. Mamy nawigację i GPS w telefonie. Galerie handlowe rozświetlone. Czy jednak wiemy, dokąd iść? Wewnętrzny kompas powinno się nastawiać na wartości. Prawda, dobro, piękno, miłość, szacunek, uczciwość – umiesz tak ustawić swoją nawigację? Zobaczyć, podążyć, przestraszyć się, zrozumieć, ucieszyć, oddać pokłon? Pastuszkowie, ich bydło i trzoda, trzej królowie – potrafili posłuchać i podążyć za Gwiazdą. A ty?
Wielu ludzi w chwilach szczerości – lub desperacji – przyznaje, że od dawna nie widzieli żadnej gwiazdy, za którą warto by było podążyć, która by dawała nadzieję, że w sensowne miejsce może zaprowadzić. Tęsknimy za ekscytującym, kolędowym „czem prędzej się wybierajcie…”, tylko czy mamy, dokąd się spieszyć?
I jeszcze aniołowie… Angelologia – bo tak się nazywa nauka o aniołach, definiuje je jako duchowe byty, myśli Boże, posłańców, którzy wypełniają zamysły Boga. Natychmiast, naturalnie, dziś byśmy powiedzieli „w czasie rzeczywistym”, choć przecież są poza czasem i przestrzenią. Co ciekawe, kluczowych aniołów znamy z imienia: Gabriel, Rafał i Michał. I znają je główne religie świata – chrześcijaństwo, judaizm i islam… Warto sobie przy okazji Bożego Narodzenia jakoś połączyć „poważną” angelologię z naszymi codziennymi, naiwnymi stereotypami – obrazkami słodkich aniołków i powszechnym pragnieniem, by być aniołem, znaleźć sobie anioła i wieść anielskie życie. Powiedzmy sobie szczerze – jeśli tak anielsko miałoby być - to po prostu wymaga pracy: dobrej, wytrwałej, anielskiej pracy. W imię lepszych Bożych Narodzeń.
Trzej Królowie pojawili się w Betlejem przyprowadzeni przez Gwiazdę. Nie byli to jednak królowie w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Nie byli też podobni do dzisiejszych „królów” – zakochanych w pieniądzach, władzy… i w sobie. To byli tajemniczy „mędrcy ze wschodu”. Wygląda na to, że już wtedy władcy niechętnie podążali za gwiazdą, a nawet – jak Herodowi – wcale im się nie podobało Boże Narodzenie. Może i w tej dziedzinie wreszcie „coś większego od nas wkroczy w naszą historię” i powstanie jakaś uczciwa polityka oparta i nakierowana na wartości?
Niech coś przemówi do każdego z nas… Językiem gwiazdy, aniołów, światła, radości, nadziei, w imię naszych przyszłych Bożych Narodzeń. Żebyśmy umieli strzyc uszami, nie przeoczyć ważnych sygnałów, porządnie się przestraszyć, zrozumieć – i wreszcie ucieszyć. Sobą, sobą nawzajem, swoim miejscem na ziemi, nadziejami, szansami, wpływem i rolą w historii. W końcu – to także dla Ciebie jest to Boże Narodzenie.
Coś większego może wkroczyć w twoją historię. Tego ci życzymy. To jest przecież nasza wspólna historia.
Dariusz Duma, filozof
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
- Czytelnia kulturalna
- > Wspólne sprawy
- Archiwum
- Rozmowy
- Łyk sztuki do kawy
- Polecamy
- Badania i raporty