PRAWO W KULTURZE
/ Prawo w praktyce
Jazz - skomplikowany nie tylko muzycznie, ale i prawnie
30.04.24
Jazz to ten szczególny rodzaj muzyki, który uwielbia sztukę improwizacji. Tak powstają niepowtarzalne dzieła sztuki, a każdy koncert różni się od poprzedniego. Dlatego też jazz jest również niezwykle interesujący z punktu prawa autorskiego. Ciężko jest bowiem zamknąć muzykę wolności i buntu w ścisłe ramy prawne.
Szczypta historii
Początki jazzu datuje się na okres pomiędzy rokiem 1890 a 1900. To właśnie wtedy ulice Nowego Orleanu zalało specyficzne połączenie zachodnioafrykańskiej muzyki ludowej z dźwiękami popularnymi wówczas w tzw. świecie Zachodu (Europa-USA). Powstanie jazzu to jednak proces złożony i wielofazowy, stąd wnikliwe zagłębianie się w poszukiwaniu jego korzeniu należy zostawić ekspertom i to w ich publikacjach należy szukać odpowiedzi na stawiane w takim kontekście pytania. Nie zmienia to faktu, iż, pomimo że jazz wiązany jest z akademickim wykształceniem i okrągłymi dźwiękami szlifowanymi w sterylnych salach elitarnych nowojorskich konserwatoriów, jego fundamentem pozostaje społeczne nieposłuszeństwo i sięganie po wolność – zarówno tę obywatelską, jak i artystyczną. Pod względem czysto muzycznym najlepiej widać to było w latach 60, wraz z coraz większą popularności awangardowych form, które ostatecznie doprowadziły do powstania free jazzu – nowoczesnego gatunku opartego na swobodzie harmonicznej, kolektywnych improwizacjach oraz dominujących wpływach muzyki etnicznej – głównie afrykańskiej. Mimo, że tę „wolność” czuć już było trochę wcześniej – choćby za sprawą takich wykonawców jak Charlie Parker, Charles Mingus czy John Coltrane – to dopiero sukces Ornette'a Colemana, Cecila Taylora czy Alberta Aylera sprawił, że free jazz na dobre zadomowił się na amerykańskiej scenie. Charakterystyczne dla tego gatunku elementy improwizacyjne, choć oczywiście znane i wykorzystywane wcześniej, dopiero wówczas zaczęły stanowić ciekawe konstrukcje aranżacyjne i zyskały tak ogromną siłę wyrazu, a dziś stanowią ciekawy przedmiot do prawno-autorskiej analizy.
Improwizacja a prawo autorskie
Improwizacja powstaje zazwyczaj wokół wspólnego muzycznego mianownika, w tym wypadku tzw. tematu – głównej osi utworu. Tematem może być parę dźwięków, ale równie dobrze sprawdzają się bardziej rozbudowane aranże – niezależnie od tego, chodzi o znalezienie pewnej wspólnej muzycznej ścieżki i podążanie nią wraz z rozwojem improwizacji. Temat może być autorski, ale muzykom często zdarza się grać standardy, czyli popularne utwory lub ich fragmenty, należące do kanonu gatunku. O wiele ciekawsza, z naszego punktu widzenia, jest ta druga opcja. Mamy bowiem wówczas do czynienia z utworem zależnym – opracowaniem lub w niektórych przypadkach, utworem inspirowanym. Różnica pomiędzy tymi kategoriami jest niejasna, a w środowisku prawniczym od lat panuje spór nad jej wyznaczaniem. Polskie prawo autorskie (a w zasadzie jego stosowanie) jest kazuistyczne i indywidualne – stąd brak spójnych, ogólnych narzędzi do jego interpretacji.
W dużym skrócie utwór inspirowany jest samodzielnym utworem, nieobarczonym żadnym prawem osób trzecich. Co prawda powstaje pod wpływem jakiegoś innego dzieła, lecz jego indywidualny charakter decyduje o jego samoistności. Utwór zależny to sprawa nieco bardziej skomplikowana. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych prezentuje w tym zakresie dość ubogie zasoby wiedzy – „Opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka, adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego.” [2] „Rozporządzanie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (prawo zależne), chyba że autorskie prawa majątkowe do utworu pierwotnego wygasły (…).”[1] Z tej normy wyłania się pewna uniwersalna zasada – przerabiać, modyfikować, aranżować po swojemu – bez ograniczeń. Dopiero korzystanie z takiego utworu (pomimo, że ust. 1 przyznaje mu status niezależnego dzieła), czyli rozpowszechnianie, udostępnianie czy sprzedaż, będzie się wiązało z obowiązkiem uzyskania zgodny autora utworu, który został przerobiony. Z czego to wynika? Z prawa do integralności utworu, które jest jednym z praw autorskich przysługujących twórcom. U jego podstaw leży metafizyczna wieź artysty z własną sztuką.
Jak to się ma do improwizacji jazzowej? Zakładając, że dzieje się na żywo, na koncercie z udziałem publiczności, dochodzi do rozpowszechnienia utworu. Jeżeli improwizacja prowadzona jest wokół znanego standardu i nie będzie zbytnio odbiegała od oryginały, wówczas, oczywiście czysto teoretycznie, mamy do czynienia z sytuacją, w której improwizujący muzycy naruszają prawa autorskie, twórcy utworu pierwotnego – autora lub współautorów standardu. Zgodnie z przytoczonym wyżej przepisem, na jakiekolwiek publiczne muzykowanie tego typu potrzebna jest ich zgoda. Nie będzie natomiast problemu, jeżeli temat zostanie potraktowany jako pretekst i inspiracja do zbudowania całkowitej, zamkniętej formy. Jak już wspomniałem granica jest tutaj niezwykle płynna i trudna do uchwycenia, a o ostatecznym kształcie decydują niuanse. Improwizacje w stylu nowoorleańskim, np. na bazie standardu Sobbin’ Blues, pozostawiają warstwy harmoniczne i rytmiczne w formie praktycznie niezmienionej. Taka improwizacja jest ewidentnym rozwinięciem tematu i w wielu miejscach utworu do niego nawiązuje. Z kolei improwizacje free jazzowe – nawet jeśli zbudowane na temacie – są totalnie dekonstrukcyjne i oderwane od przyjętych standardów. Dość istotny w tym kontekście jest również wspólny „bagaż treściowy”, który łączy utwór zależny z pierwotnym. Budowanie improwizacji wokół objętego ochroną tematu, może ingerować w należne autorowi prawo do integralności utworu.[2] Ważne, aby utwór zależny przekazywał te same treści co utwór pierwotny, ale w inny sposób, za pomocą innych środków wyrazu. Improwizacje oparte na cudzym temacie, przekręcające jednak jego wyraz i próbujące wycisnąć z dźwięków nowe światy, będą zatem prawie zawsze zaliczane do kategorii utworów inspirowanych.
Oczywiście wielu muzyków jazzowych zdaje sobie sprawę z tego, że improwizacje to utwory zależne, ale zdecydowana ich większość uznaje, że modyfikowanie tematów jazzowych oraz tworzenie do nich improwizacji bez zgody autora jest rzeczą normalną, wynikającą z samej istoty tej muzyki – z jej charakteru. Badanie przeprowadzone prawie 10 lat temu[3], pokazało, że ponad 80% pytanych muzyków przyznało, że nigdy nie ubiegało się o zgodę autora utworu jazzowego o zgodę na jego modyfikację. Ponadto blisko 90% kompozytorów tworzących muzykę jazzową przyznało, że godzą się i liczą się z tym, że ich kompozycje będą w przyszłości modyfikowane i dekonstruowane przez muzyków jazzowych podczas koncertów z udziałem publiczności. Pomimo tego, że brak takiego zezwolenia wiąże się z naruszeniem uprawnień kompozytorów, nie spotkano się jeszcze z sytuacją (przynajmniej w Polsce), w której stroną pozwaną, w postępowaniu o ochronę praw autorskich, był improwizujący muzyk jazzowy. Mamy tutaj bowiem świetny przykład stosowania zwyczaju[4] w przeciwstawieniu do prawa stanowionego – wynikającego wprost z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Tekst powstał z okazji Międzynarodowego Dnia Jazzu – święta proklamowanego w listopadzie 2011 roku na 36. sesji Konferencji Generalnej UNESCO. Ustanowienie Dnia Jazzu ma na celu podniesienie świadomości społeczności międzynarodowych na temat sztuki jazzu, jego korzeni, stylów i oddziaływań oraz podkreślenie znaczenia tego gatunku muzyki jako ważnego środka komunikacji społecznej. Celem obchodów jest uznanie dla sztuki jazzu i jego przedstawicieli, którzy na przestrzeni dziesięcioleci wykreowali wiele gatunków i stylów jazzowych oraz ukazanie jazzu jako pięknej muzyki, dającej ludziom radość i satysfakcję.
Wybierając zweryfikowane źródła wspierasz muzyków jazzowych na całym świecie.
Autor: Paweł Kowalewicz, prawnik
[1] Art.2 ust 1 i 2, http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19940240083/U/D19940083Lj.pdf
[2] Autorskie prawa osobiste chronią nieograniczoną w czasie i niepodlegającą zrzeczeniu się lub zbyciu więź twórcy z utworem, a w szczególności prawa do nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania, a także prawa do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.
[3] http://meakultura.pl/artykul/improwizacja-jazzowa-miedzy-teoria-a-praktyka-cz-2-386?fbclid=IwAR2Siqaq-BJP_-fKl5P-DzjEbSNvYEdD6Zl_udGcHdmqsR-4usFFTXNnpWE
[4] Zwyczaj nie jest, co prawda pojęciem zdefiniowanym w polskim porządku prawnym, lecz jednak stosowanym w przepisach. Należy je rozumieć jako dostatecznie utrwaloną w danej społeczności praktykę określonego postępowania, która charakteryzuje się już odpowiednio długim okresem stosowania i utrwalonym przekonaniem danej społeczności o potrzebie postępowania w zgodny z nią sposób. Zwyczaj ma znaczenie dla wykładni czynności prawnej, jest pomocny dla określenia jej skutków lub oceny wykonania zobowiązania, lecz nie może zastępować oświadczenia woli. Zwyczaj nie może być zatem utożsamiany z prawem zwyczajowym i jako taki nie jest źródłem prawa.
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
- Prawo w kulturze
- Piractwo
- Podróbki
- Przewodnik po prawie autorskim
- > Prawo w praktyce
- Prawnik odpowiada / zapytaj prawnika
- Audycje o prawie autorskim
- Akty prawne
- Organizacje zbiorowego zarządzania
- Prawo Własności Intelektualnej w Działalności Dziennikarskiej