Wspólne sprawy
CZYTELNIA KULTURALNA
/ Wspólne sprawy
Moralność utracona w sieci
20.07.17
Internet - przez dostępność treści i łatwość korzystania z nich spowodował jakieś pęknięcie w świadomości, swego rodzaju podwójną etykę.– mówi filozof Dariusz Duma.
Bez wątpienia jedną z przyczyn piractwa w sieci jest błędne poczucie małej szkodliwości naszych działań. „Przecież ta jedna płyta, którą ściągnę nie zrujnuje budżetu artysty” – myślimy sobie i pewnie mamy rację – nie zrujnuje. Jeśli jednak w ten sposób pomyśli tysiące osób, to już jest armia. Takie myślenie zostaje wzmocnione poczuciem bezkarności, ponieważ prawo nie nadąża za rozwojem technologii. Uparcie wierzymy też, że w sieci jesteśmy anonimowi, mimo wielu dowodów, że to tylko złudzenie. Chętnie usprawiedliwiamy też własne postępowanie generalizującym stwierdzeniem: „przecież tak robią wszyscy” i last but not least pojawia się poczucie społecznej niesprawiedliwości oraz zaglądanie artystom do kieszeni.
Kolejna przyczyną jest brak wiedzy o bogactwie zasobów legalnych źródłach kultury w Internecie. Czasem jest to również brak świadomości i przemyślenia faktu, że takim zachowaniem krzywdzimy naszych ulubionych twórców. A przecież nie chcielibyśmy zachowywać się nie fair wobec kogoś, kto nas wzbogaca, inspiruje i sprawia przyjemność… Wciąż słaba jest również znajomość prawa autorskiego i zagrożeń wynikających z korzystania ze stron, zarabiających na utworach i treściach, do których nie mają praw. Piractwo stało się nowym kulturowym nawykiem. Co gorsza samo słowo tak zdewaluowało się w codziennym języku, że zapomnieliśmy, co oznaczało w czasach, gdy postrachem mórz byli piraci nastawieni na gwałt i rabunek. Klasyczny pirat rabował dla własnego zysku, natomiast w Internecie pirat utwierdza się w przekonaniu, że jest jak Robin Hood, który dzieli się z innymi wartościową treścią. Tymczasem ta postawa jest całkowitym zaprzeczeniem normy wzajemności, w myśl której zakładamy, że jeśli zrobimy dla kogoś coś dobrego, w przyszłości spotkamy się z wzajemnością. Na tej zasadzie właśnie polega odpowiedzialna wspólnota twórców i odbiorców kultury, gdzie jedni bez drugich nie istnieją.
Tam, gdzie przybywa wolności, musi także rosnąć odpowiedzialność, a przynajmniej świadomość tego, jakie są konsekwencje wolności. Granice prawa i moralności nie powinny przesuwać się tak samo szybko i łatwo jak granice tego, co umożliwiają nowe technologie. – podkreśla Dariusz Duma. Warto zauważyć, że świadomość społeczna powoli się zmienia i internauci zaczynają dostrzegać w piractwie pewien rodzaj obciachu, wychodzi z mody chwalenie się i dzielenie ściągniętymi z Internetu plikami. Jeśli chcemy pokonać w sobie pirata na pewno pomoże zrozumienie, że w Internecie nie stajemy się kimś innym, a kradzież w cyfrowej rzeczywistości jest równie niemoralna jak kradzież książki czy płyty z ulubionej księgarni.
Polacy w 2016 roku wydali 900 milionów złotych w pirackich serwisach internetowych. Czy rzeczywiście chcemy wspierać nieuczciwy biznes i ludzi, którzy handlują kulturą bez praw i licencji? Zanim sięgniemy do pirackich serwisów, zastanówmy się, czy to na pewno w ten sposób chcemy wydawać pieniądze.
Istnieje już Baza Legalnych Źródeł, która daje dostęp do zasobów kultury zgodnie z prawem i wolą twórców. Baza znajduje się na stronie www.legalnakultura.pl
Autorem grafiki jest dr hab. Piotr Welk, Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie.
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
- Czytelnia kulturalna
- > Wspólne sprawy
- Archiwum
- Rozmowy
- Łyk sztuki do kawy
- Polecamy
- Badania i raporty