„Pewnego razu w Paryżu” – gdy przeszłość budzi teraźniejszość

CZYTELNIA KULTURALNA

/ Polecamy

„Pewnego razu w Paryżu” – gdy przeszłość budzi teraźniejszość

„Pewnego razu w Paryżu” – gdy przeszłość budzi teraźniejszość

11.07.25

Francuska opowieść o domu, który kryje więcej niż wspomnienia. Cédrice Klapisch po raz kolejny udowadnia, że potrafi spleść pokolenia, emocje i historię w jedno pełne ciepła i refleksji dzieło.

 

Czy dom może mówić? A może raczej – czy jesteśmy gotowi usłyszeć to, co chce nam powiedzieć?

 

Najnowszy film reżysera kultowej trylogii Smak życia i współtwórcy serialowego hitu „Gdzie jest mój agent?” zabiera widzów w niezwykłą podróż przez czas, pamięć i tożsamość. „Pewnego razu w Paryżu” to nie tylko opowieść o spadku – to także medytacja nad tym, co zostaje, gdy życie przemija, i co możemy odkryć, patrząc wstecz.

 

Wszystko zaczyna się całkiem współcześnie – jest rok 2024. Grupa krewnych, połączonych ze sobą luźnymi więzami genealogicznymi, otrzymuje niespodziewaną wiadomość: odziedziczyli stary, opuszczony dom. Wśród nich są Seb, Abdel, Céline i Guy – czwórka pozornie zupełnie różnych osób, których wspólna misja inwentaryzacyjna stanie się początkiem o wiele większej przygody. Z pozoru zwykły dom okazuje się pełen tajemnic – nie tylko tych ukrytych w zakurzonych szufladach, ale też tych zapisanych w historiach przodków. Bohaterowie natrafiają na ślady Adèle – młodej kobiety, która pod koniec XIX wieku porzuciła rodzinną Normandię i ruszyła do Paryża, miasta artystycznych uniesień, nowych technologii i społecznych przemian.

 

Klapisch snuje swoją opowieść dwutorowo – współczesność przeplata się z końcówką XIX wieku, a spotkanie tych dwóch światów owocuje nie tylko fabularną intrygą, ale i refleksją. Kamera z subtelnością przechodzi od rzeczywistości 2024 roku do uroków Belle Époque. Poznajemy początki fotografii, czujemy narodziny impresjonizmu, ale przede wszystkim – odkrywamy ludzkie emocje, które, mimo upływu lat, pozostają uniwersalne.

 

Na ekranie spotykają się aktorzy znani z różnych tonacji francuskiego kina – Vincent Macaigne (Maria Callas), Cécile de France (Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun), Vassili Schneider (Hrabia Monte Christo) i Zinedine Soualem (Jeszcze dalej niż Północ). Każdy z nich wnosi do filmu własną energię, ale razem tworzą spójną, wielowymiarową opowieść o rodzinie, tożsamości i przynależności.

 

Paryż w filmie Klapischa nie jest jedynie piękną pocztówką. To miasto żyjące – zarówno w 1895, jak i w 2024 roku – które pulsuje kulturą, sztuką i ludzkimi historiami. Obserwujemy, jak się zmienia, ale też jak potrafi zachować ducha minionych epok. To właśnie w tym napięciu między zmianą a pamięcią rozgrywa się najważniejszy dramat filmu.

 

„Pewnego razu w Paryżu” to film, który zachwyca ciepłem, humorem i głębokim humanizmem. To kino, które pokazuje, że prawdziwe dziedzictwo to nie tylko przedmioty, ale historie, które warto sobie opowiedzieć – nawet po 130 latach.

 

Wszyscy, którzy wybiorą się na ten film do kina, usłyszą przed seansem spot „W czerni kina” w wykonaniu Danuty Stenki, naszej Ambasadorki, zwracający uwagę na to, że warto oglądać filmy na dużym ekranie.



Zdjęcia: Materiały prasowe/Kino Świat




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!