CZYTELNIA KULTURALNA
/ Polecamy
Nasze życie nie znaczy tyle co nic
29.02.24
„Tyle co nic” w reżyserii Grzegorza Dębowskiego okazał się odkryciem 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Film dostał 5 nagród regulaminowych w tym dwie aktorskie oraz trzy dla Dębowskiego za debiut reżyserski, scenariusz oraz Złoty Pazur, przyznawany filmom wyróżniającym się spojrzeniem na rzeczywistość. To bez wątpienia jeden z najlepszych filmów przełomu 2023 i 2024 roku.
Bohaterem „Tyle co nic” jest Jarek – rolnik z krwi i kości, który nie boi się ciężkiej pracy ani konfrontacji z władzą. Kiedy lokalny poseł zdradza interesy miejscowych, Jarek zostaje liderem protestu i organizuje pikietę pod domem polityka. Nie wie, że wkrótce znajdzie się w samym środku mrocznej intrygi, która zagrozi jego bliskim i postawi pod znakiem zapytania wymarzoną przyszłość…
W rozmowie z „Interią” Grzegorz Dębowski przyznał, że pomysł na tytuł podsunęła mu aktorka Joanna Osyda. „Kiedyś przy kawie powiedziała: „Powinieneś zrobić taki film, który miałby tytuł »Tyle co nic«. Kiedy spytałem się, o czym miałby być, odpowiedziała, że nie wie, ale taki tytuł wpadł jej do głowy. Postanowiłem to wykorzystać”.
Wśród filmów prezentowanych w ubiegłym roku podczas festiwalu w Gdyni szczególnie wyróżniały się cztery (kolejność alfabetyczna): „Chłopi”, „Doppelgänger. Sobowtór”, „Kos” oraz „Tyle co nic”. I aż trzy z nich w różny sposób opowiadały o historycznej i współczesnej sytuacji chłopów i mieszkańców wsi. Ciekawe czy jest to efekt dość modnego w tej chwili trendu zwanego „historią ludową” czy „zwrotem ludowym”, który przejawia się w pracach historycznych i popularyzatorskich. W każdym razie w tej grupie „Tyle co nic” wyróżnia się tym, że opowiada współczesną historię.
W eksplikacji reżyserskiej czytamy, że „Tyle co nic” zaczyna się jak typowy film zaangażowany społecznie, rozgrywający się na współczesnej polskiej wsi. Z każdą kolejną minutą jednak coraz bardziej zmieniamy optykę opowieści na bliższą bohaterowi. Nie jesteśmy rozłączni od miejsca, w którym żyjemy i od ludzi, wśród których żyjemy. Uważam, że ma to kluczowe znaczenie dla naszego poczucia sensu egzystencji lub jego braku. W tej historii katalizatorem tego tematu jest śmierć, która z pozoru wydaje się być jedynie elementem kryminalnej układanki, ale tak naprawdę pełni rolę przejścia z opowieści społecznej do filmu poruszającego bardziej psychologiczne, wręcz duchowe kwestie.
„Próba uchwycenia tego, jak bardzo świat zewnętrzny wpływa na nasz świat wewnętrzny i odwrotnie, jest dla mnie kluczowym tematem mojego debiutu” – dodaje Grzegorz Dębowski – „pod jego warstwą społeczną i gatunkową bardzo zależało mi na tym, aby dotknąć w jakiś sposób zagadnień naprawdę ważnych, czyli naszego istnienia, nieustannego poczucia samotności i różnych sposobów walki, jakie z nim obieramy, mimo że zazwyczaj walka ta jest z góry przegrana. Chciałem opowiedzieć, jak z pozoru drobne rzeczy z naszego otoczenia stają się tak naprawdę »nami« – to, ile zarabiamy, o której wstajemy, czy jeździmy na wakacje, czy mamy dostęp do komunikacji miejskiej, jakie mamy relacje z sąsiadami i jak to wszystko wpływa na nasz związek, rodzinę czy w końcu poczucie sensu życia.
Moim zdaniem »Tyle co nic« jest historią bohatera, który, kierowany bardzo ludzkimi pobudkami, przez cały czas próbuje być kimś więcej, tylko po to, żeby w końcu zrozumieć, że czasem już samo bycie człowiekiem to zbyt wiele.”
Dobór obsady był dla tej historii kluczowy. Dębowski świadomie zrezygnował z głośnych nazwisk, żeby opowiadana przez niego historia mogła wybrzmieć wyraźniej. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie wspomina swój udział w konkursie: „składało się scenariusz, a w drugim etapie była rozmowa. Na rozmowę zrobiłem prezentację, gdzie był rozdział »Casting«. Już wtedy pokazałem Artura Paczesnego jako Jarka i Agnieszkę Kwietniewską jako żonę. Reszta aktorów się potem zmieniła, ale te dwie osoby to były moje pomysły »z kuchni« i z pamięci. I obie dostały później nagrody”. Kwietniewska to ceniona aktorka teatralna. W filmie i serialach grywała role drugoplanowe; zabłysnęła świetnym występem w serialu „Ślepnąc od świateł”. Paczesny, ceniony aktor charakterystyczny, otrzymał wreszcie szansę zagrania głównej roli.
Artur Paczesny tak wspomina historię swojego angażu do filmu: „Reżyser znalazł mnie, zadzwonił, przyjechał do Opola wręczyć mi scenariusz. Mieliśmy się spotkać na drugi dzień, żeby porozmawiać, ale przeczytałem scenariusz jeszcze tego samego wieczoru, jednym tchem. Zadzwoniłem do Grzegorza, czy nie jest za późno, żeby pójść na spacer. Padał deszcz, chodziliśmy do późnej nocy i rozmawialiśmy o tym, co przeczytałem (...). Zawsze się cieszę nawet z małego udziału w ciekawych projektach, ale na pytanie, którą postać chciałbym zagrać, nie miałem innej odpowiedzi, niż ta: No, chyba Jarka! Poczułem postać Jarka od pierwszego czytania. Przeżyłem ją mocno emocjonalnie. Bardzo intuicyjnie ją budowałem, starałem się nie przeszkadzać temu, co ta postać zawierała. To jest też kwestia dobrze napisanego scenariusza. Później oczywiście mieliśmy próby, spotykaliśmy się z innymi aktorami, poznawaliśmy się, czytaliśmy tekst, a potem na lokacjach próbowaliśmy, już przed samym rozpoczęciem zdjęć. I tak, nie wiedzieć, kiedy byliśmy w tym po uszy zanurzeni. Z wielu względów traktuję ten film osobiście. Zaczynamy od kina społecznego, a potem staje się to kinem psychologicznym. Wewnętrzne decyzje, rozterki, wybory, to jest dla mnie to, z czym się utożsamiłem. Usłyszałem, że to film o tym, że jak się za wysoko wychylasz, to dostajesz po d*pie. I to jest trafna interpretacja. A poza tym, jest to mój pierwszy film tego kalibru, pierwsza tak duża rola, tak więc wiązało się to dla mnie z wieloma wątpliwościami i poczuciem odpowiedzialności; z pytaniem, czy to jest do udźwignięcia (...). Ale z Grzegorzem od pierwszego spotkania nie było wątpliwości co do wzajemnego zaufania.”
Przypomnijmy nagrody, które film zdobył podczas 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni:
- Złoty Pazur za film w kategorii: Inne Spojrzenie;
- Nagroda za debiut reżyserski lub drugi film: Grzegorz Dębowski;
- Nagroda za główną rolę męską: Artur Paczesny;
- Nagroda za drugoplanową rolę kobiecą: Agnieszka Kwietniewska;
- Nagroda za scenariusz: Grzegorz Dębowski;
- Don Kichot, Nagroda Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych.
Grzegorz Dębowski tak komentował wyniki Festiwalu: „Sukces w Gdyni był dla mnie zaskoczeniem, choć nie jestem fanem słowa »sukces«. Mieliśmy dużo pozytywnych reakcji. Przyjechaliśmy tam, nikt nie zwracał na nas uwagi, a potem ciągle ktoś podchodził i mówił, że film jest super. Pojawiła się recenzja mówiąca, że to »kino egzystencjalnego niepokoju«. Spodobało mi się to. Usłyszałem zarzut, że film jest smutny. Ja nie uważam, że Polska jest niewesołym miejscem, ja po prostu jestem dość smutny prywatnie. Nic na to nie poradzę. Producent chciał, żeby film miał światło i nadzieję na końcu, ale ja fizycznie nie dałem rady tego zrobić.”
Film nominowano także do Polskich Nagród Filmowych ORŁY 2024
w kategoriach Odkrycie Roku, Najlepszy Scenariusz i Najlepsza Reżyseria. Szkoda, że wśród nominacji zabrakło tej za Najlepszy Film Roku oraz dla aktorów nagrodzonych w Gdyni.
Zdjęcia: Materiały prasowe Forum Film
Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura