"Dziewczynka z kotem" w kinach

STREFA WYDARZEŃ

/ Polecamy

"Dziewczynka z kotem" w kinach

03.12.14

Na polskie ekrany wchodzi "Dziewczynka z kotem" Asi Argento - jedno z wydarzeń sekcji Un Certain Regard tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes i, zdaniem włoskich krytyków, jeden z najlepszych filmów 2014 roku.

Tytułowa dziewczynka z kotem to dziewięcioletnia Aria, która staje się mimowolnym świadkiem burzliwego rozstania rodziców. Czuje się odrzucona i niekochana, gdyż sławni rodzice bardziej skupiają się na własnych karierach i walce między sobą. Dziewczynka za wszelką cenę próbuje skupić na sobie ich uwagę, ale bezskutecznie. Dlatego pozostaje jej samotnie przemierzanie ulicami głośnego Rzymu, wierząc, że jej aniołem stróżem jest czarny kot o imieniu Dac.



ROZMOWA Z REŻYSERKĄ FILMU ASIĄ ARGENTO

Opowiadasz o dziewięciolatce, która próbuje odnaleźć swoje miejsce, wbrew egocentrycznym rodzicom. Czy film jest autobiograficzny?

Asia Argento: Nie, Aria nie ma nic wspólnego z Asią. Opowiadam o wszystkich dzieciach, które czują się nierozumiane, ja też się tak czułam. Dlatego niektóre wydarzenia są inspirowane moim dzieciństwem, ale nakręcenie go nie było dla mnie rodzajem terapii.

Czy bycie matką pomogło ci napisać scenariusz?

Na pewno nie bezpośrednio, ale moja córka wystąpiła w tym filmie, gra siostrę Arii, tę z długimi włosami. Już przy kręceniu poprzedniego filmu zauważyłam, że bardzo lubię pracować z dziećmi, więc chciałam teraz powtórzyć to doświadczenie. Gdyby Aria była traktowana jak prawdziwy członek rodziny, to nie przeżyłaby traumy. Wierzę, że dzieci trzeba traktować jak równe nam istoty i taką zasadę wyznaję na planie. Praca z nimi sprawia, że nie tracę kontaktu z dzieckiem w sobie.

Czy praca z dziecięcymi aktorami jest łatwa?

Zaprosiłam wszystkie dzieci na dwa tygodnie do siebie, zanim zaczęliśmy kręcić, to pomogło im się zintegrować. Starałam się ich słuchać, zrozumieć ich osobowości, wprowadziłam nawet pewne zmiany w scenariuszu, żeby bardziej odpowiadał ich zachowaniu, sposobowi mówienia. Na szczęście większość dzieci nie miała wcześniej doświadczeń filmowych, więc poddawali się moim sugestiom, występując przed kamerą.

Giulia Salermo, która odtwarza rolę Arii, grała już wcześnie w filmie...

Bycie aktorką było dla niej wielkim marzeniem. Przed kamerą zmieniła się całkowicie w Arię, dokonała wspaniałej interpretacji tej postaci. Giulia jest niezwykła, wyjątkowa, niepodobna do innych. Na początku robiłam długie ujęcia zbliżeń jej twarzy, było w niej coś magnetycznego, głębokiego. Giulia gra na wiolonczeli, ma w sobie muzykę, gra, jakby odczytywała kolejne nuty, ma niesamowite poczucie rytmu. Grała wcześnie w filmach, ale nie utraciła na szczęście swojej niewinności, a jednocześnie stała się prawdziwą aktorką.

W pewnym momencie nawiązujesz do filmu "Niezrozumiany" Luigiego Comenciniego z 1967. Czy to ważny dla ciebie obraz?

Miałam na jego puncie obsesję, gdy byłam dzieckiem. Uważam, że każde dziecko czuje się w pewien sposób skrzywdzone przez rodziców, przyjaciół czy nauczycieli. Comencini wspaniale to pokazał. Oglądałam ten film i płakałam. Postanowiłam obejrzeć go ponownie podczas pisania scenariusza i znów się wzruszyłam. Reżyser pokazał, że dzieciństwo jest jak rana, która wynika z niezrozumienia, utraty, złego traktowania.
Ale bohater tamtego filmu nie wzbudza sympatii, cierpienie sprawia, że staje się dziwakiem, a na końcu dochodzi do pojednania, bo jego ojciec zaczyna rozumieć swoją winę. Aria jest inna, nie rozumie świata dorosłych i stara się postępować po swojemu, więc cierpi mniej. W przeciwieństwie do swoich sióstr nie zgadza się być zabaweczką swoich rodziców. One natomiast pozwalają sobą manipulować, żeby uzyskać akceptację. Aria jest dla nich zbyt inteligentna, ale też dziwna, odpychają ją, bo nie wiedzą, co z nią zrobić. Jak pokazują badania w USA, 70% ojców i 65% matek najbardziej lubi swoje pierwsze dziecko.


Fot. Stefano Iachetti/materiały prasowe dystrybutora

Zdecydowałaś się pokazać rodziców jako egotyczne potwory, jednocześnie mają oni coś z gwiazd rocka. Dążyłaś w stronę karykatury?

Oni nie są potworami! Ich egotyzm jest zabawny, wciąż zmieniają zdanie, posuwają się do ostateczności. Dzięki temu, że zrobiłam gwiazdę z ojca, mogłam pokazać dylematy Arii w kontaktach z rówieśnikami. Na przykład w pewnej scenie idzie ona ulicą z przyjaciółką, a inne dzieci na nie patrzą. I wtedy Aria pyta: „Dlaczego za mną łazicie? Bo chcecie dotrzeć do mojego ojca?”.  Ale im chodzi o nią, ona nie zdaje sobie sprawy, że to ona może budzić zainteresowanie, bo w domu ojciec zagarnia całą przestrzeń. Chciałam również zerwać ze stereotypem włoskiego kina, gdzie rodzina zawsze jest święta. Współczesne rodziny są inne, więcej w nich luzu, takie są również moje osobiste doświadczenia, bo moje dzieci pochodzą z dwóch różnych związków.

Osadziłaś film w realiach lat 80., żeby zdystansować widza i odciąć się od pewnych konwencji fabularnych?

Gdybym zrobiła film współczesny, miałabym problemy z pokazaniem wyobcowania Arii, bo teraz dzieci mają komórki, play station i serwisy społecznościowe. Mogą się zamknąć w pokoju i mają wciąż cały świat w zasięgu ręki. W latach 80. było inaczej. Pokazałam to również wizualnie – obrazy są jakby wyblakłe, jakby straciły nieco barwy, wyglądają jak sprane polaroidy.

Aria wciąż krąży po tych samych ulicach, powtarzalność jej wędrówek uzmysławia nam jej samotność…

Wędrówka z walizką i kotem w klatce – cóż za symboliczny widok. Przygniata ją ciężar bagażu, doświadczenia, samotności. Aria zawsze jest pomiędzy: pomiędzy różnymi miejscami, emocjami, światami. Jej sytuacja jest podobna do sytuacji bohatera Czterystu batów Truffauta. Od tego obrazka zaczęłam tworzyć scenariusz. Aria jest sama, nie wie, dokąd iść, aż nagle spostrzega, że znajduje się w nędznym ogródku z faszystowską architekturą. Oprócz niej są tam tylko zabłąkane koty. Czujemy, że bohaterka znajduje się na skraju tragedii, ale udaje jej się wydostać z tarapatów.

Comencini zrobił film melodramatyczny, natomiast ty nawet w tragedii poszukujesz lekkości i zabawy.

Słowa, które na końcu wypowiada Aria są moim mottem: „Powiedziałam to nie po to, żeby robić z siebie ofiarę, ale żebyś mnie lepiej poznał. I żebyś był dla mnie lepszy”. Aria cierpi, ponieważ rodzice i siostry są wobec niej okrutni, ale do końca się nie poddaje. Na początku filmu możemy przeczytać w jej dzienniku, że uważa się za silną osobę, że jest najlepsza. Ona siebie kocha, dlatego jest w stanie wszystko przetrwać. Wie, że w końcu sytuacja zmieni się na lepsze, że ona nie ponosi winy za niedoskonałość świata.

Matkę zagrała Charlotte Gainsbourg. Napisałeś tę rolę specjalnie dla niej?

Tak. Zakochałam się w niej, gdy zobaczyłam ją w Złośnicy. Od tamtego czasu widziałam w niej siostrę, a może nawet bratnią duszę. Kiedyś zapytano mnie, kogo widziałabym w swoich filmach, gdybym sama w nich nie grała, i powiedziałam: Charlotte Gainsbourg! Moje marzenie się spełniło. Ona jest wspaniała, delikatna, wychodzi pięknie na zdjęciach, jest cała poezją. Miałam szczęście, że spotkałam ją na planie filmu Do not disturb (Nie przeszkadzać).


Fot. Stefano Iachetti/materiały prasowe dystrybutora

Dlaczego sama nie zagrałaś tej roli?

Reżyserowanie mojego poprzedniego filmu The heart is deceitful above all things (Serce jest najbardziej zwodnicze) było dla mnie tak traumatycznym przeżyciem, że potrzebowałam 10 lat odpoczynku od kręcenia. Zorientowałam się wtedy, że nie jestem dobrą aktorką, bo nie ma we mnie pragnienia grania. Ostania rola, z której jestem zadowolona, to występ w Transylwanii Tony’ego Gatlifa z 2006 roku, potem się już tylko powtarzałam. Ale dzięki aktorstwu nauczyłam się reżyserować, więc 30 lat doświadczenia na coś się przydało. Abel Ferrara i Tony Gatlif byli wspaniałymi nauczycielami. To po pracy przy Hotelu New Rose zdecydowałam, że chcę stanąć za kamerą.

Co powiesz o kreacji Gabriela Garko, który zagrał ojca?

Zrobił wiele filmów telewizyjnych, we Włoszech jest gwiazdą. Telewizja we Włoszech i Francji zamyka drzwi przed karierą filmową, co jest głupie. Z sylwetki Garko przypomina mi włoskich aktorów z lat 70. i 80., takich jak Franco Nero i Giuliano Gemma: jest wysoki, przystojny, ma silną osobowość. Gabriel potrafi być męski, a jednocześnie umie się z siebie śmiać, potrafi zagrać dużo więcej niż przystojnego faceta. Jako ojciec był moim zdaniem bardzo wiarygodny.

Czy było dla ciebie ważne, żeby oboje rodzice byli fizycznie atrakcyjni?

To jest opinia Arii, ona ich tak widzi. Idealizuje ich, podziwia ich fizyczne piękno, a jednocześnie nie zauważa brzydoty ich postępowania.

Muzyka jest dla ciebie ważna w życiu. A w filmach?

Muzyka to jakby film w filmie, dźwięki mają własną, złożoną osobowość. Sama napisałam przewodni temat filmu, który potem został zinterpretowany przez amerykańskich muzyków. Muzyka, którą gra filmowa matka, została w dużej części skomponowana przez mojego pradziadka, Alfredo Casellę. Ponadto użyłam w filmie utworów z lat 80., ale wybrałam mniej znane kawałki, bo chciałam uniknąć oczywistości.

[Opracowano na podstawie materiałów prasowych dystrybutora]




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!