Dzisiaj wchodzi do księgarń książka „Opowieści o Polsce. Retoryka narracji”

POLECAMY

/ Archiwum

Dzisiaj wchodzi do księgarń książka „Opowieści o Polsce. Retoryka narracji”

Dzisiaj wchodzi do księgarń książka „Opowieści o Polsce. Retoryka narracji”

17.10.12

W podręcznikach o Polsce i polskości znajdziemy niewiele radości. Jesteśmy narodem o mitologii ponurej, wojennej i... zafałszowanej. W swojej najnowszej książce Jacek Wasilewski rozkłada opowieści o ojczyźnie na czynniki pierwsze. Tłumaczy polskie schematy  myślowe w tabloidach i w podręcznikach od historii. Analizuje „patriotyzm” i historię najnowszą. „Opowieści o Polsce. Retoryka narracji” to książka o tym, że czasem granica  pomiędzy historią, dziennikarstwem, mitem i bajką jest trudna do uchwycenia.

 

Kolejne części książki pokazują schematy narracyjne kluczowe dla powstawania newsów i odtwarzania rytuałów, zarówno tych powszednich, jak i świątecznych. Politykom służą do codziennego odtwarzania „zła” czającego się w przeciwniku politycznym. Na przykładzie stanu wojennego i katastrofy smoleńskiej autor pokazuje, jak prosta w rzeczywistości jest recepta na „wroga”. Od ponad 20 lat media, politycy i dziennikarze mają też problem z narracją o Okrągłym Stole – w efekcie społeczeństwo ujmuje tamte wydarzenia raz jako zwycięstwo, raz jako zdradę, o samych rozmowach znając raczej półprawdy. Autor porównuje dominujące opowieści na ten temat, wykazując, jak i z jakim skutkiem politycy dobierają zestaw tematów do politycznych celów.

 

Jest to pierwsza w Polsce udana próba zastosowania storytellingu do polskiej historii, polityki i mediów. Książkę wydało studio Headmade, specjalizujące się między innymi w grafice wydawniczej oraz identyfikacji wizualnej. Studio ma na koncie oprawę graficzną wielu znaczących  wydarzeń kulturalnych (www.headmade.pl).

 

(JW) 

 

Książka dostępna jest w sieci na: www.psyche.pl  

 

kliknij, aby przeczytać opis książki

 

Fragment książki „Opowieści o Polsce. Retoryka narracji”:

 

Jedna ze słynnych piosenek, którą śpiewał Jacek Kaczmarski, zaczyna się od słów: „On natchniony i młody był – ich nie policzyłby nikt. On im pieśnią dodawał sił, śpiewał, że blisko już świt”. Mamy pieśń, która dodaje sił. Pieśń, która znaczyć ma to, czego chce słuchacz.

 

Jak wspomina Filip Łobodziński „Podczas tego wieczornego spotkania słuchaliśmy płyty Lluisa Llacha[1]. Jackowi Kaczmarskiemu ogromnie spodobała się piosenka pt. »L'estaca« (Pal). Wkrótce sam napisał słowa do jej melodii”. Wersja Kaczmarskiego bardzo szybko się przyjęła i zaczęła rozbrzmiewać w środowisku opozycji. Kiedy latem 1980 roku narodziła się „Solidarność”, „Mury” stały się hymnem związkowców. 

 

Pieśń spopularyzowaną przez Kaczmarskiego śpiewano w czasie stanu wojennego, a nielegalna radiostacja Radio Solidarność rozpoczynała jej fragmentem swoje audycje. Jak się okazało, internowani związkowcy zmienili zakończenie, żeby nie brzmiało tak pesymistycznie. Gorzka wymowa ostatniej zwrotki („a mury rosły, rosły, rosły, łańcuch kołysał się u nóg") była pomijana.

 

W oryginalnej wersji śpiewak poeta porywa piosenką do walki, by w końcu zostać wykluczony z tłumu. Jak wspominał Kaczmarski, „Mury” napisał w 1978 r. jako utwór o nieufności do wszelkich ruchów masowych: „Usłyszałem nagranie Lluisa Llacha i śpiewający wielotysięczny tłum i wyobraziłem sobie sytuację – jako egoista i człowiek, który ceni sobie indywidualizm w życiu – że ktoś tworzy coś bardzo pięknego, bo jest to przepiękna muzyka, przepiękna piosenka, a potem zostaje pozbawiony tego swojego dzieła, bo ludzie to przechwytują. Dzieło po prostu przestaje być własnością artysty i o tym są »Mury«. I ballada ta sama siebie wywróżyła, bo z nią się to samo stało. Stała się hymnem, pieśnią ludzi i przestała być moja”[2]. „Oczywiście Polacy oczekiwali wtedy pozytywnych wskazówek i dlatego refren, który pisany był w cudzysłowie, przyjmowali dosłownie. I odrzucali pointę"[3]. Skrajnie sceptyczna pieśń Kaczmarskiego stała się hymnem euforycznego masowego ruchu[4]. Filip Łobodziński pisze: „W 1980 i 1981 roku wszyscy chcieliśmy wyrywać murom zęby. Metafora pozwala podstawić pod nią zbiorowego wroga – komunę i jej moskiewskich mocodawców, a nie – jak sugerował polski autor słów – wewnętrzne uprzedzenie i bariery nietolerancji (»a mury rosły, rosły, rosły«). Wyjątkowo się zdarza, by na barykady wiodły słowa, które przed takim spontanicznym marszem przestrzegają!”[5].

 


[1] Piosenka Llacha zyskała popularność w Katalonii jako protest przeciwko dyktaturze Franco. Kiedy jej wykonywanie zostało zakazane przez władze – na demonstracjach nucono samą melodię, do czego aluzja znajduje się w tekście Kaczmarskiego („sama melodia bez słów niosła ze sobą starą treść").

 

[2] http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/zapowiedzi/mury.php [odczyt: 30.12. 2011].

 

[3] Z rozmowy z Grażyną Preder, Pożegnanie barda, Koszalin 1995, [za:] http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/zapowiedzi/mury.php [odczyt: 30.12.2011].

 

[4] F. Łobodziński, Rosną czy runą, „Newsweek” nr 34, 2005, s. 87-88.

 

[5] Tamże.




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!