Rozmowy
O pracy twórczej, rzemiośle i artystycznych zmaganiach. O rozterkach w kulturze i jej losach w sieci, rozmawiamy z twórcami kultury.
Dlaczego w polskich bibliotekach książki są za darmo?

CZYTELNIA KULTURALNA

/ Rozmowy

Dlaczego w polskich bibliotekach książki są za darmo?

Dlaczego w polskich bibliotekach książki są za darmo?

23.04.13

O bibliotekach, płaceniu za kulturę i o tym kto dzisiaj potrzebuje książek – mówi dr Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej, przewodniczący Krajowej Rady Bibliotecznej.

 

Manuela Gretkowska w wywiadzie opublikowanym na stronach Legalnej Kultury wyraziła żal, ze w Polsce biblioteki nie odprowadzają tantiem twórcom, jak to się dzieje na przykład w krajach skandynawskich. Czym różnią się tamte biblioteki od naszych?

 

Sytuacja w Polsce jest inna. System tantiem, o którym mówiła, wynika z przyjęcia przez niektóre kraje Public Lending Right. Pierwszy tego typu system wprowadzono w Danii w 1946 roku. Obecnie implementację prawną przewidującą wypłacanie tantiem twórcom od dzieł wypożyczonych w bibliotekach posiadają 34 kraje na świecie, w większości są to kraje europejskie. Taki system sprawdza się oczywiście tam, gdzie liczba wypożyczeń jest po prostu duża i gdzie w bibliotekach jest szeroki dostęp do poszukiwanej literatury. W krajach skandynawskich zakupy nowości wydawniczych to ponad 30 woluminów na 100 mieszkańców. Średni zakup książek przez biblioteki publiczne w Europie wynosi 25 woluminów. U nas jest to 7,2 woluminów, czyli ponad cztery razy mniej.

 

A jakie są realne szanse na to, by w polskich bibliotekach dostępne były nowości?

 

Najważniejsze jest zwiększenie przez samorządy nakładów finansowych na zakupy. Przy polskim niskim wskaźniku oczywiste jest, że głównie wymienia się zaczytywane lektury szkolne. Dobrze to ilustruje porównanie przeciętnego nakładu książki w Polsce, który wynosi 3 tysiące egzemplarzy, z liczbą bibliotek, których jest ponad 30 tysięcy. Z tej perspektywy widzimy więc, że jest to także problem stanu polskiego czytelnictwa i rynku wydawniczego w ogóle. Biblioteki publiczne są i tak w lepszej sytuacji, ponieważ minister kultury i dziedzictwa narodowego co roku przeznacza dla nich znaczne środki, choć nie musi tego robić. Gorzej jest w bibliotekach szkolnych.

 

Wróćmy do polskiego czytelnika.

 

Przede wszystkim, nie jest problemem polskim czytanie książek w bibliotekach żeby ich nie kupować. Prawdziwym problemem jest to, że trzy czwarte Polaków nie chodzi w ogóle do bibliotek, że 61% z nich nie przeczytało żadnej książki w ciągu ostatniego roku. I nie widzi potrzeby, aby czytać. Wcale im tego nie brakuje. Z nieczytaniem jest tak jak z bezrobociem lub bezdomnością, ciężko z niego wyjść, jak się przyzwyczaimy. A jak nie czytamy to i nie kupujemy. Polski rynek wydawniczy jest oceniany na ponad 2 miliardy zł, taki, jaki mają małe kraje.

Gdyby Public Lending Right było wprowadzone w Polsce to dochody dla autorów byłyby naprawdę minimalne, nawet przy tak popularnych autorach jak Manuela Gretkowska.

 

Nasuwa się pytanie czy w Polsce w ogóle jaszcze komuś potrzebne są książki?

 

Obecnie dość niewielkiej grupie i należy to zmienić. Rodzimy się jako analfabeci i nie potrzebujemy kultury. Dopiero w procesie wychowania nabywamy uzależnienia od kultury, a przynajmniej powinniśmy. Wśród przyczyn niskiego poziomu czytelnictwa w Polsce trzeba wymienić właśnie słabą ofertę bibliotek. Proszę mi wierzyć, że to nie jest bibliotekarski partykularyzm. Czytelnictwo w krajach, w których są silne biblioteki, z książkami, o których właśnie się mówi, jest na wysokim poziomie. Dotyczy to nie tylko książek, ale także prasy.

 

Czyli jesteśmy w sytuacji, gdy zamiast myśleć o opłacie dla twórców, lepiej tworzyć lepsze biblioteki, które znacznie podwyższyłyby nakłady?

 

Opłaca się wspierać biblioteki, bo 30 tysięcy nakładu mogłoby się znaleźć tylko w samych bibliotekach. Dzięki takiemu nakładowi wielu autorów mogłoby wówczas spać spokojnie i nie martwić się o przychód. Sprawdziliśmy, jak w innych krajach poradzono sobie ze spadającym czytelnictwem. W Norwegii na przykład, kiedy pojawił się problem z jego spadkiem, wprowadzono program rozwoju czytelnictwa. W dużym stopniu obejmował on właśnie biblioteki. Każdy pisarz powinien popierać inwestycje w biblioteki!

Inną sprawą natomiast jest atmosfera wokół czytania.

 

Książki przenoszą złe idee?

 

Takie też bywają, ale nie o tym myślałem. Można spokojnie w tym samym zdaniu powiedzieć: jestem człowiekiem kulturalnym i jednocześnie: nie czytam książek. U nas to nie boli.

Ale jest światełko w tunelu. W 2011 roku, po raz pierwszy od 7 lat, wzrosła liczba wypożyczeń w bibliotekach, a wcześniej mieliśmy spadki rzędu 5% wypożyczeń rocznie. To znaczy, że biblioteki zaczynają zyskiwać na atrakcyjności, dzięki inwestycjom samorządów, choć jeszcze niewystarczających, ale także programom takim, jak Biblioteka+ Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytutu Książki lub Program Rozwoju Bibliotek. Nie bez znaczenia jest ich położenie i standard. W Skandynawii biblioteka jest w centrum miasta i bardzo często usytuowana w najbardziej okazałym budynku. U nas najbardziej rzucający się w oczy jest urząd gminy, symbol władzy. U nas nie ma odruchu wstąpienia, po drodze do domu lub sklepu, do biblioteki, żeby pożyczyć książkę – mądrą, głupią, na czas choroby, dla zabicia czasu.

 

Co pan w takim razie sądzi na temat propozycji, żeby zamykać nierentowne biblioteki?

 

Biblioteki powinny być tam, gdzie są ich użytkownicy. Lepiej zlikwidować 10 słabych filii, a zamiast nich urządzić jedną sprawną bibliotekę przy centrum handlowym lub w centrum miasta. To jest normalne zjawisko na świecie.  W ostatnich 10 latach zlikwidowano mniej więcej pół tysiąca filii bibliotek i nie mam wrażenia, że w większości były to likwidacje nieuzasadnione. Zamiast nich powstawały często duże, dobre biblioteki. Natomiast nie chciałbym, aby prawo likwidowania bibliotek było wolnym prawem samorządów, ponieważ nie wszystkie zdają sobie sprawę z roli, jaką odgrywają.

 

Czy spadek czytelnictwa był też związany z pojawieniem się książki elektronicznej?

 

Jeśli był, to był on niewielki. Okazało się bowiem, że czytelnicy e-booków i audiobooków, to są w większości ci sami ludzie, którzy kupują książki papierowe.

 

 A źródła pozwalające na nielegalne rozpowszechnianie?

 

Oczywiście, ale ściąga się...

 

Podręczniki?

 

...rzeczy, które są użyteczne. Do pracy, szkoły, w mniejszym stopniu te dla przyjemności.

 

Niestety, kulturalnego wykształcenia nie da się przekazać w regułkach szkolnych.

 

Mam nadzieję, że z czasem zaczynając od takich rzeczy, jak wychowanie muzyczne czy plastyczne, dojdziemy w polskich szkołach do ogólnego wychowania kulturalnego. Jeśli np. chcemy dać szansę na awans społeczny dziecku, które wyrasta w rzeczywistości postpegieerowskiej, musimy zadbać o to, aby jego braki nie były przeszkodą w rozwoju, a to można uczynić przez szkoły i biblioteki. Istotne jest również to, o czym mówi Legalna Kultura. Przekonanie, że pewne rzeczy są nielegalne, powinno być częścią edukacji. Szkoła powinna nie tylko przekazywać określony zasób wiedzy, ale także uczyć zachowań społecznych, w tym szacunku do prawa.

 

Biblioteki, ale przede wszystkim bibliotekarki?

 

Dokładnie! Rola bibliotekarki jest ogromna. Często zdarza mi się słyszeć historie opowiadane przez osoby, którym udało się w życiu coś osiągnąć. W opowiadaniach tych, to bibliotekarki inspirowały do bycia kimś więcej, do realizacji marzeń. Bibliotekarka jest często jedyną osobą, która ma czas i cierpliwość, żeby zwrócić uwagę na pasje dziecka i wspólnie z nim popracować nad ich rozwojem. Bez względu na to, czy jest to fascynacja księżycem, śpiewaniem, literaturą, czy też recytowaniem wierszy. Takiemu dziecku można wskazać książki lub w obecnej, cyfrowej rzeczywistości - portale internetowe, które pozwolą mu się odnaleźć i osiągnąć więcej. Bardzo często to biblioteki pełnią funkcję miejsca awansu społecznego, zwłaszcza, że dwie trzecie bibliotek publicznych w Polsce znajduje się na wsi lub miasteczkach. Jest to rola nie do przecenienia.

 

Dziś więc biblioteka to nie tylko półki z książkami?

 

To także jedyne miejsce powszechnej i bezpłatnej edukacji dorosłych. Nie ma w gminie miejsca, do którego mógłby pójść 60-latek, powiedzieć: moja córka mieszka w Australii, Londynie, czy Nowym Jorku, czy może mnie pani nauczyć skajpować, bo nie chcę dzwonić - to jest drogie - albo udostępnić Skype'a? Nierzadko jest również wyłącznym miejscem, w którym Skype jest publicznie dostępny.  Biblioteka zyskuje często status jedynej instytucji, do której można pójść i bez wstydu poprosić o naukę. Podobna sytuacja dotyczy osób bezrobotnych. Biblioteka to w tej chwili, często jedyne miejsce w wielu gminach, do którego przychodzą osoby bezrobotne w poszukiwaniu pracy, gdyż tylko tam mają dostęp do komputera oraz sieci.

 

Biblioteki publiczne również mają duże mediateki.

 

Biblioteki udostępniają audiobooki lub płyty z muzyką. To jest bardzo potrzebne dla osób chorych, osób niewidomych, starszych, którzy nie mogą już czytać, a także dla ludzi młodych, którzy chętnie wypożyczają płyty z muzyką. Biblioteka często jest jedyną w gminie instytucją kultury. Księgarnie zostały zlikwidowane, kościół zrezygnował z funkcji kulturalnych po 1989 roku. Poza biblioteką pozostaje tylko szkoła. Muszą istnieć instytucje zarażające kulturą lub uzależniające od niej. A w uzależnieniach pierwsza działka zazwyczaj jest za darmo. A kiedy zaczniemy już czytać...

 

Rozmawiał Jacek Wasilewski

 

Fot. archiwum prywatne T.Makowskiego 

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. 2006.90.631 ze zm.) Fundacja Legalna Kultura w Warszawie wyraźnie zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie artykułów zamieszczonych na portalu bez zgody Fundacji jest zabronione.




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!